Nosił dredy i kolczyk w nosie!
Grzegorz Małecki, czyli Cezary Wójcik z "Prosto w serce", ze zgrozą wspomina, jak w dzieciństwie, zamiast grać z kolegami w piłkę, ćwiczył po kilka godzin dziennie grę na fortepianie.
- To był horror, który trwał osiem lat! - mówi Grzegorz.
Aktor chodził do szkoły muzycznej, ale od początku nauki gry na fortepianie wiedział, że nie zostanie muzykiem.
- W końcu powiedziałem pas i rzuciłem muzykę klasyczną. Gdy poszedłem do liceum, przerzuciłem się na punk rocka, miałem dredy, nosiłem kolczyk w nosie, chodziłem w skórze i jeździłem na festiwale do Jarocina - wspomina ze śmiechem.
Ojciec Grzegorza, kompozytor Maciej Małecki, był wtedy prezesem Związku Kompozytorów Polskich. Kiedy słyszał, jaką muzykę syn włącza w domu po powrocie ze szkoły, rwał włosy z głowy.
- To były czasy mojego buntu. Nie pamiętam, czy było coś, czemu bym się nie sprzeciwiał, więc rodzice mieli ze mną duże utrapienie, ale akceptowali moje wybory - opowiada Grzegorz.
Aktor dopiero w czasie studiów zrozumiał, jak wiele zawdzięcza muzyce klasycznej.
- Przydaje mi się poczucie rytmu, znajomość nut czy śpiewanie. Wykształcenie muzyczne bardzo pomaga mi w mojej pracy - twierdzi.
Myśl, by zostać aktorem, zrodziła się w głowie Grzegorza bardzo późno, już po maturze. Nie zdawał jednak od razu do szkoły teatralnej. Studiował najpierw wiedzę o teatrze, nauki polityczne i dziennikarstwo.
- Skakałem z kwiatka na kwiatek i nie bardzo wiedziałam, co chcę robić. W pewnym momencie pomyślałem, że aktorstwo to dobry sposób na życie. Wydawało mi się, że to prosty zawód. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała moje przypuszczenia - wspomina.
Dopiero po pomyślnie zdanych egzaminach do szkoły teatralnej Grzegorz ściął dredy i wyjął kolczyk z nosa.
- Nikt mi nie kazał tego robić, ale uznałem, że granie Czechowa czy Fredry z dredami na głowie byłoby nie na miejscu - śmieje się aktor.