Prosto w serce
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 1307
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Jestem, bierzcie mnie"!

Bogusław Kudłek najlepiej czuje się w roli... kameleona. I to widać - aktor nie jest już tym samym papuśnym chłopcem, jakiego pamiętamy sprzed siedmiu lat z "Egzaminu z życia".

Zmienił wizerunek i zaczęto się nim bardziej interesować. Po roli w "Majce" posypały się nowe propozycje. Obecnie można go oglądać w "Przepisie na życie", "Linii życia" i "Prosto w serce", gdzie wciela się w postać ekscentrycznego Johna Mizery.

- Lubisz zmieniać wizerunek?

- Lubię. Teraz mam taki moment, że faktycznie zmieniłem swój wygląd. Kiedyś bardziej się przejmowałem tym, że po takiej zmianie nie rozpoznają mnie na przykład na jakiejś imprezie branżowej. A potem pomyślałem, że to jednak fajnie. Ktoś podszedł do mnie i zauważył: pan zupełnie inaczej niż w filmie wygląda na żywo. Mam nadzieję, że ta moja umiejętność szybkiej przemiany zostanie odpowiednio wykorzystana.

Reklama

- Potrafię w krótkim czasie przytyć, a myślę, że jak się zawezmę, to bez problemu zrzucę dodatkowe kilogramy. Poza tym lubię kombinować z zarostem, mogę zapuścić włosy, brodę i wąsy. Albo same wąsy. To są te minimalne zmiany, których może dokonać facet. Ja właściwie walczę, żeby nie wyglądać chłopięco, żeby grać też inne role, żeby sypały się propozycje.

- Faktycznie - cały czas mam Twój obraz z początków "Egzaminu z życia"...

- Byłem wtedy młodziutkim chłopakiem, cięższym o kilka kilogramów. Dlatego jestem takim typem, który lubi kombinować z wyglądem.

- Dla samego siebie. Niekoniecznie dla roli?

- Dla siebie. Śmiesznie jest, jak spotykam znajomych albo rodzinę i słyszę pytania: a co to? Dla roli te włosy czy zarost? A ja im mówię: nie, dla siebie. Bo wychodzę z założenia, że producenci zobaczą mnie takiego, może mnie takiego wezmą. Ale z drugiej strony liczę też, że nie będę teraz do końca życia grał facetów z długimi włosami, tylko przyjdzie ktoś, kto powie: o! Kudłek, aha, tak wygląda. To może niech zmieni fryzurę i zobaczymy, co z tego będzie.

- I coś wychodzi? Szykują się jakieś nowe role w serialach albo w filmie?

- Z filmem to jest tak, że miałem pewien projekt, ale on upadł. Nie wiadomo, niestety, czy w ogóle powstanie. A szkoda, bo to miała być główna rola, więc dla aktora zawsze nobilitacja czy choćby szansa. Jednak projekt upadł ponad rok temu i wątpię, żeby była jakakolwiek reaktywacja. Mimo że było już po castingach, pełna obsada...

Natomiast co do propozycji - teraz gram w "Linii życia", a przed wakacjami pojawiłem się w "Prosto w serce". Niedawno rozpocząłem próby do "Wyzwolenia" w Teatrze na Woli, gdzie też nie dostałem głównej roli, tylko wykonuję po prostu swój zawód. Premiera jest przewidziana na październik.

- A na przykład kino niezależne - bierzesz udział w takich przedsięwzięciach?

- Biorę. Podczas studiów w Krakowie częściej grałem w takich projektach, bo mieliśmy kontakt z Katowicami. Natomiast obecnie, mogę tak powiedzieć, czekam na propozycje. Jasne, bardzo chętnie zagram, tylko niech ktoś się do mnie zgłosi. Jeśli się zastanawia, czy warto mnie wziąć albo jeśli się boi, to zawsze może zadzwonić do agencji, zdobyć mój numer i zaproponować mi jakąś rolę. Nie wszystko rozbija się o pieniądze. Oczywiście trzeba zarabiać na swoim zawodzie, ale kino niezależne jest też przygodą, próbą. A co do stawek można się dogadać. Można też wystąpić za darmo.

- Przede wszystkim fajne rzeczy można zagrać...

- Z tego wychodzą ciekawe rzeczy, które mogą zaprocentować. Zagrałem niewielką rolę w filmie "Katatonia" Jacka Nagłowskiego. Właściwie cała nasza ekipa ze szkoły teatralnej w Krakowie tam wystąpiła, tak naprawdę za darmo. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy potem Jacek dostał w Gdyni nagrodę za najlepszy debiut offowy! I nagle ktoś to kupił, film pokazano w telewizji. A myśmy dostali wprawdzie skromną stawkę, ale zawsze to więcej niż nic. To było osiem lat temu, taki okres boomu na kino offowe. Teraz trochę przycichło. Ale wydaje mi się, że też zatarło się, co jest tym nurtem offowym. Natomiast zdecydowanie brakuje mi w Polsce dobrego kina rozrywkowego.

- Dobrym filmem rozrywkowym też byś nie pogardził jako aktor?

- Ja mam 33 lata, wkroczyłem na etap "jestem, bierzcie mnie". Znam już swoją wartość na tyle, że wiem, że nie dam ciała. Bo na początku szkoły człowiek szedł na plan z taką myślą "tylko żeby byli ze mnie zadowoleni". Teraz pracuję na swoje nazwisko. Kiedy patrzę w lustro, mogę spojrzeć sobie w twarz, bez wstydu. Na razie jest dobrze.

- Zdradź, jak dbasz o swoje narzędzie pracy, czyli ciało - uprawiasz jakieś sporty czy wolisz posiedzieć w fotelu?

- Bardzo lubię aktywny tryb życia, ale jestem leniuchem. Zatem to zależy od dnia, od chęci, od pogody. A w naszym kraju ta pogoda nie zawsze sprzyja. Jak się budzę rano i pada deszcz, nie chce mi się wyjść z domu, tylko siadam przed konsolą po prostu.

- Zawsze to trochę ruchów. I jakie emocje! Pewnie dużo się spala...

- Dużo się spala! Powiem więcej - refleks mi się polepszył. Na testach psychologicznych na prawo jazdy okazało się, że mam bardzo dobry refleks. Śmiałem się, że to zasługa konsoli (śmiech). Natomiast jestem takim typem, który na wyjazdach uwielbia aktywnie spędzać czas. Dbam zawsze, żeby po np. dwóch dniach ostrego wysiłku mieć dzień odpoczynku na basenie albo na plaży.

- Rozumiem, że tylko ciepłe kraje wchodzą w rachubę?

- Tak, bo brakuje mi słońca. Chociaż jako chłopak z południa, który od czwartego roku życia jeździ na nartach, lubię też zimę. Tylko że mam problem z kolanem, więc muszę się oszczędzać. Dlatego też jakiś czas temu musiałem zrezygnować z grania w piłkę nożną na hali. Kiedyś częściej biegałem, chodziłem na siłownię. Z tym, że efekt był taki, że zacząłem tyć. Wydawało mi się, że jak co drugi dzień ćwiczę, mogę więcej zjeść. I ostatecznie wychodziłem na plus w kilogramach.

- Po prostu masa mięśniowa, która pewnie Ci się zwiększała, waży więcej niż tłuszcz...

- Ja też chodząc na siłownię bałem się, że stanę się typowym karkiem. Ale ogólnie staram się prowadzić zdrowy tryb życia, choć fanatykiem nie jestem.

- Zawiera się w tym również zdrowe odżywianie czy akurat tutaj sobie folgujesz?

- Nie. Zdrowo się odżywiam. Kiedyś sobie folgowałem, ale zmieniło się moje nastawienie i teraz tylko czasami popuszczam pasa. Jestem typem, który całe życie walczy o utrzymanie wagi. Natomiast jak najbardziej dbam o zdrowe odżywianie. Jem dużo gotowanych potraw, wieprzowiny staram się unikać.

- Ale w ogóle mięso jesz?

- Tak. Uważam, że mięso to jest rzecz, którą musisz jeść. Dla mnie bycie wegetarianinem ma coś z okłamywania. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Sam miewam takie fazy, że przez jakiś czas nie jem mięsa. A wieprzowinę tylko w postaci schabowego u mamy albo gdzieś w trasie. Natomiast w domu mam parowar, więc dużo gotuję na parze.

- Sam sobie gotujesz?

- Tak. Ograniczyłem łażenie po knajpach. Jak już mam zjeść poza domem, to lubię iść do bardzo dobrej restauracji i po prostu celebrować jedzenie. Tak samo miło mi się zrobiło, gdy znajomi, którzy byli u mnie w odwiedzinach, powiedzieli, że "wy tak macie fajnie, tak przygotowujecie i celebrujecie to jedzenie". Z kolei od innych znajomych ukradłem pomysł, żeby zawsze mieć w szafkach pochowane jakieś fajne dodatki, np. małe papryczki w słoikach albo karczochy marynowane. I uwielbiam owoce morza. A to już samo zdrowie. Jestem dzikim sushi-żercą. Sam je robię. Tylko ponieważ ograniczam węglowodany, przyrządzam kantowane sushi bez ryżu.

- Jak to? A co zamiast ryżu?

- No nic. Po prostu wypycham nori ogórkiem, imbirem, warzywami, krewetkami, rybą, zawijam i kroję. Nie ukrywam, że nie wyglądają artystycznie...

- Ale smakują?

- Mnie tak. Koniecznie z imbirem marynowanym, który jest świetnym dodatkiem do wielu potraw. Ale wracając do mojego trybu życia... Palić - palę, ale nie jestem chyba uzależniony. Ja też uwielbiam cygara. Kolekcjonuję je, mam humidor, pilnuję, żeby była odpowiednia wilgotność. Tylko wiadomo, że cygara to nie będziesz sobie jarać na ulicy. Trzeba usiąść w domu i zapalić na luzie. I też nie można z tym przegiąć. Podobnie jak z trunkami wyskokowymi. Owszem, lubię, ale ograniczam, bo puchnę po alkoholu. Wciąż powtarzam za moim ojcem: wszystko jest dla ludzi, wszystko z umiarem.

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: Prosto w serce | Majka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy