"Prokurator": Kryminalne puzzle, czyli koronkowa robota
Trwają zdjęcia do nowego serialu kryminalnego TVP2 pt. "Prokurator". Reżyseruje Maciej Pieprzyca, który wcześniej podpisał się pod takimi produkcjami jak "Chce się żyć", "Drzazgi" czy “Kryminalni". Zdjęciom przygląda się scenarzysta Wojciech Miłoszewski. Zbieżność nazwisk z autorem kryminalnych bestsellerów nieprzypadkowa.
Zygmunt Miłoszewski jest bratem Wojciecha. Razem wymyślali historię i pisali scenariusz "Prokuratora".
- To serial kryminalny - mówi Wojciech Miłoszewski. - Opowiada historię prokuratora i policjanta, który mu asystuje w czynnościach śledczych. Każdy odcinek jest zamkniętą całością. Można zacząć oglądać serial od dowolnego odcinka, bo w każdym jest rozwiązywana jedna zagadka kryminalna.
Już tytuł serialu "Prokurator" informuje o bohaterze i gatunku. Mamy się zatem spodziewać kryminału z prokuratorem w roli głównej?
Wojciech Miłoszewski - Tak, to serial kryminalny. Opowiada historię prokuratora i policjanta, który asystuje mu w czynnościach śledczych. Każdy odcinek jest zamkniętą całością. Można zacząć oglądać serial od dowolnego odcinka, bo w każdym jest rozwiązywana jedna zagadka kryminalna. Prócz tego jest jeszcze historia związana bezpośrednio z tytułowym prokuratorem, który nazywa się Proch. Ten wątek tajemnicy prokuratora Procha przewija się we wszystkich odcinkach.
Jak zareklamowałby pan ten serial? Co jest w nim szczególnie godnego uwagi?
- Nie jest mi zręcznie mówić o tym jako autorowi, a właściwie współautorowi, bo nad tym scenariuszem pracowałem z bratem (Zygmuntem Miłoszewskim, autorem popularnych powieści kryminalnych i sensacyjnych - przyp. aut), ale wydaje mi się, że atutem tego serialu będą zagadki kryminalne, których rozwiązanie powinno mocno zaskoczyć widzów.
Rozmawiamy na planie, gdzie kręcona jest jedna ze scen, którą zobaczymy w serialu. Wymyślił pan z bratem kilkanaście zagadek kryminalnych, przelał to w formie scenariusza na papier, a teraz zrelaksowany przygląda się, jak inni się męczą?
- Nie czuję się zrelaksowany, a proces pisania scenariusza trwa nadal. Wciąż muszę reagować na zmiany, niekiedy bardzo duże, które są wprowadzane w czasie produkcji. Teraz jesteśmy nad Kanałem Żerańskim, a w pierwotnej wersji te sceny miały rozgrywać się zupełnie gdzie indziej. Ważne jest, żeby autor tekstu czuwał do końca nad wszystkimi zmianami. Czasami jedna zmiana lokacji czy jakiegoś zwrotu akcji rzutuje na kontynuację historii.
Dziesięć odcinków to dziesięć historii z kryminalnymi zagadkami, które muszą być dla widza interesujące i zaskakujące. To ogromne zadanie, nawet dla dwóch autorów.
- Na pewno bardzo trudno pracuje się nad tego typu serialem samemu. Ale już co dwie głowy to nie jedna - to powiedzenie potwierdza się w tego typu praktyce. Z doświadczeń przy innych produkcjach wiem, że samemu ciężko pracuje się nad scenariuszem. Chociaż i tak w końcu konsultuję się z bratem. Wzajemnie sobie pomagamy. Wychowaliśmy się na bardzo małej przestrzeni, mniej więcej wielkości celi więziennej, i bardzo się lubimy i szanujemy. Wymyślanie kryminalnej fabuły to koronkowa robota. Czasem jakiś pomysł wydaje się genialny, a druga osoba przyjrzy się temu, dostrzeże jedną niespójność, i cały pomysł okazuje się nic niewart.
Czy w trakcie pisania brał pan pod uwagę specyfikę polskiego widza, który ma trochę inne wymagania i oczekiwania niż na przykład Anglik czy Francuz?
- Trudno tego nie uwzględniać, jeśli w stacjach telewizyjnych najważniejsze są tak zwane słupki, czyli wyniki oglądalności. Obecnie najpopularniejszymi serialami są "M jak miłość", "Ranczo" i "Ojciec Mateusz". Już samo to, że robimy serial kryminalny z krwi i kości, jest pewnego rodzaju wyzwaniem. W ostatnich czasach zaczęto unikać tego typu produkcji, a przecież w latach 90. mieliśmy przykłady wartościowych osiągnięć w tym gatunku: "Ekstradycja", "Glina", "Pitbull", "Odwróceni".
Niezadawalającą widownię miał znakomity "Paradoks". Prawdopodobnie zadecydował brak wątków obyczajowych w tym serialu.
- W "Prokuratorze" są wątki obyczajowe, ale one nie mogą być takie jak w "Barwach szczęścia" czy w "Pierwszej miłości". Nie chcę, żeby to skręciło w tym kierunku. Nad "Prokuratorem" pracuję od 2009 roku. Przez ten czas mogłem w innych projektach zarobić szybciej i łatwiej. Dlatego teraz nie chcę odpuścić.
Główny bohater Kazimierz Proch, którego wymyślił pan z bratem, już dziś ma konkretny wygląd aktora Jacka Komana. Czy taka decyzja obsadowa jest zgodna z pańskimi wyobrażeniami bohatera?
- Jestem bardzo zadowolony z aktorów, którzy grają dwie główne postacie, czyli z Jacka Komana i Wojtka Zielińskiego. Już miałem okazję zobaczyć, między innymi na próbach aktorskich, jak oni wchodzą w napisane przeze mnie postacie, i spodziewam się, że widzowie będą jak i ja bardzo usatysfakcjonowani. Teraz już nie wyobrażam sobie lepszej obsady. Jacek Koman świetnie gra oszczędnego w słowach, noszącego pewną tajemnicę prokuratora, a jego przeciwieństwem jest żywiołowy policjant Kielak w interpretacji Wojtka Zielińskiego.