Polacy zrobili serial o UFO. Ekipa filmowa rozumiała się bez słów
W najnowszym serialu Netfliksa, który debiutował w serwisie 16 kwietnia, możemy podziwiać plejadę polskich gwiazd. Jedną z bardziej charakterystycznych postaci stworzyła Maja Ostaszewska, która wcieliła się w Werę Wierusz, prezenterkę telewizyjną. W rozmowie z Interią aktorka zdradziła, czym charakteryzuje się jej bohaterka i jak pracowało jej się z Piotrem Adamczykiem, Mateuszem Kościukiewiczem i reżyserem Kasprem Bajonem.
14 kwietnia w Warszawie odbył się premierowy pokaz dwóch pierwszych odcinków miniserialu "Projekt UFO", którego autorem jest Kasper Bajon. Produkcja czerpie inspiracje z prawdziwych wydarzeń, lecz nie jest ich dosłownym odzwierciedleniem - stanowi fabularyzację autentycznej historii. Po rzekomym lądowaniu UFO w Truskasach na Warmii w latach 80., dwóch mężczyzn - upadająca gwiazda telewizyjna i entuzjasta istot pozaziemskich - wyrusza na intelektualną misję, aby ustalić pochodzenie obcych istot, jednocześnie wciągając w dyskusję wszystkich w swojej orbicie.
W serialu u boku Mateusza Kościukiewicza, Piotra Adamczyka i Julii Kijowskiej wystąpiła także Maja Ostaszewska. Aktorka w rozmowie z Kingą Szarlej z Interii przybliżyła czytelnikom swoją bohaterkę.
"Moja bohaterka Vera Wyrusz, prezenterka telewizyjna, ale jednocześnie żona bardzo wysoko postawionego działacza partyjnego. Akcja naszego serialu toczy się w latach 80. i 90., więc wiemy co to wówczas znaczyło. Jest osobą, dla której szalenie ważne jest poczucie władzy i kariera. Nie gardzi romansem, ale też jest postacią, dla której same fakty są mniej znaczące od dobrego materiału telewizyjnego, od sensacji" - opisuje Maja Ostaszewska, która w miniserialu Netfliksa portretuje Werę Wierusz.
52-letnia aktorka opowiedziała również o pracy za kulisami produkcji i atmosferze, która panowała na planie. Jak się okazuje, niektórzy wpadali na zaskakujące pomysły, jak umilić współpracownikom czas przy realizacji "Projektu UFO".
"Kasper Bajon ma taki dar budowania wspólnoty i to się czuło. Ja nie byłam tak dużo na planie jak Piotr Adamczyk czy Mateusz Kościukiewicz - mogłam też to lepiej ocenić, bo zdarzało się, że przyjeżdżałam do nich na kolejną lokację po tym, jak oni już tam byli ponad tydzień czy dwa tygodnie. Naprawdę widziałam jak ta grupa, zarówno artyści jak i ekipa techniczna, wszystkie piony, jak z każdym kolejnym dniem byli coraz bardziej zżyci i rozumieli się bez słów. Dzisiaj na Q&A ktoś przypomniał, że Mateusz rzeczywiście miał to 'Radio Sokolik'. To było urocze. Nie było też nachalne, bo każdy mógł zrezygnować ze słuchania tego, ale czuło się taką wielką wspólnotę i naprawdę świetną atmosferę" - mówi Maja Ostaszewska.
Zobacz też: "Na Wspólnej": ukochana podejmie decyzję. Znów zostanie sam