"Prawo Agaty": Agnieszka Dygant nigdy nie użala się nad sobą

Agnieszka Dygant cieszy się wśród znajomych opinią kobiety, która doskonale wie, czego chce i jest bojowo nastawiona do życia. Aktorka nie kryje, że czasami miewa gorsze dni, ale gdy czuje, że łapie ją chandra, dzwoni do przyjaciół, żeby dostać od nich trochę pozytywnej energii.

- Drażni mnie użalanie się, roztkliwianie nad sobą - powiedziała w rozmowie z magazynem "Zwierciadło" i dodała, że zawsze, gdy dopada ją zły nastrój, stara się myśleć o przyjemnych sprawach, by - jak żartuje - nie wpaść w dół.

- Myślę wtedy, że inni mają gorzej i obiektywnie rzecz biorąc, to nie jest na tyle zły moment w moim życiu, żeby się mazać. Już prędzej okażę złość, zrobię awanturę albo zacznę pajacować - twierdzi.

Agnieszka Dygant przyznaje, że były w jej życiu chwile, gdy wątpiła w siebie i traciła poczucie własnej wartości. Pewnego dnia uznała nawet, że w ogóle nie umie grać! Na szczęście szybko odzyskała wiarę, że jednak jest dobrą aktorką.

- Aktorstwo trochę na tym polega, żeby cały czas się potwierdzać. Idąc na plan, stajesz przed kamerą, ekipą filmową, aktorami... Jak fajnie grasz, to od razu widzisz, że to działa, że twoje pomysły się podobają. To dodaje skrzydeł - wyznała w swym ostatnim wywiadzie.

Agnieszka Dygant zdaje sobie sprawę z tego, że postrzegana jest jako aktorka grająca wyłącznie w produkcjach komercyjnych. Choć chciałaby spróbować swoich sił w kinie artystyczny, ma - to jej słowa - za duży temperament, by czekać, aż zlitują się nad nią twórcy niezależnych produkcji.

- Dopóki się namyślają, to ja gram to tu, to tam, żeby nie umrzeć z głodu. A mówiąc poważnie - gdybym miała taką szansę, to oczywiście, chętnie zagrałabym w filmie artystycznym - mówi.