Policjantki i policjanci
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 5706
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Mariusz Węgłowski nie tylko o serialu "Policjantki i policjanci": Nikt nie rodzi się zły

Były mundurowy, aktor, konferansjer - dla Mariusza Węgłowskiego nie ma rzeczy niemożliwych. Po odejściu z policji postanowił zostać aktorem i doskonale odnajduje się w tej roli. Rozpoznawalność przyniósł mu serial "Policjantki i policjanci", gdzie wciela się w postać Mikołaja Białacha. Jak sam przyznaje, kocha ludzi i w każdym potrafi dostrzec dobro.

Jak wiadomo, w 16. sezonie serialu "Policjantki i policjanci" bohaterowie otrzymali awans. To wielki sukces dla służb mundurowych?

Mariusz Węgłowski: - Jak najbardziej. Awans otrzymali bohaterowie wszystkich patroli. Niektórzy, tak jak Lena, awansowali do korpusu oficerskiego. Mikołaj ponownie jest aspirantem sztabowym. W końcu wszystko wróciło do normy, po tym jak jeden z dilerów sprzedał narkotyki jego córce i został potraktowany przez Białacha poza protokołem.

Ktoś pomaga panu w przygotowaniu do roli Mikołaja Białacha?

Reklama

- Dużo Mikołaja jest w Mariuszu i Mariusza w Mikołaju i myślę, że to jest ogromna zaleta. Jeśli chodzi o stricte taktyczne kwestie, to jestem sędzią w swojej sprawie i korzystam z własnego doświadczenia. Wszystkiego nie da się pokazać tak, jak dzieje się w rzeczywistości, ale staram się tchnąć życie w te sceny.

W serialu gra pan od samego początku. Mimo dużego doświadczenia miewa pan jeszcze tremę?

- Bardzo rzadko miewam tremę. Nie wynika to z zarozumiałości, ale raczej z pewności siebie. Jeżeli umiem coś robić i jestem przygotowany, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, to w ogóle się nie stresuję. Od zawsze dużo koncertowałem, obsługiwałem różne wydarzenia. Ostatnio robiłem podsumowanie i wyszło, że w swoim życiu zagrałem na 500. imprezach. W miarę upływu lat, wraz z coraz większym doświadczeniem, pozbyłem się tremy. Stresowałem się jedynie w "Tańcu z Gwiazdami", gdyż to nie do końca było moje środowisko. Uwielbiam tańczyć, ale improwizując. W przypadku programu o improwizacji nie było mowy, więc miałem lekką tremę, ale jednocześnie byłem bardzo podekscytowany. W serialu jedynym momentem, kiedy czuję tremę, są sceny zbliżenia. Trudno jest pokazać sceny miłosne tak, żeby wyglądały naturalnie i widz uwierzył w to uczucie między bohaterami.

Jako doświadczony mundurowy, jakie rady dałby pan ludziom, którzy chcą wstąpić do policji?

- Przede wszystkim zapytałbym ich, czy są pewni i czują, że chcą się podjąć tego, często trudnego, zadania. Istotną kwestią jest to, czy podpowiada im tak serce, czy robią to ze względu na rady innych lub tradycje rodzinne. Jeśli są pewni, ważne jest, aby zawsze byli sobą i szanowali drugiego człowieka, nawet jeśli łamie on prawo. W służbie ważne jest przygotowanie, znajomość prawa, a także pewność siebie - kiedy ktoś posiada te cechy, zasługuje na szacunek innych. Nie jest to jednak miejsce dla tych, którzy boją się własnego cienia.

Jak sam pan kiedyś stwierdził, jest pan wrażliwy i empatyczny. Jako policjant na pewno widział pan wiele zła. Pomimo tego, potrafi pan dostrzec dobro w każdym człowieku?

- Zawsze. To jest jedna z moich lepszych cech. W pracy działałem precyzyjnie i zdecydowanie, nigdy nie przekraczałem granic i mam czyste sumienie. Jestem z tego bardzo dumny. W życiu również nie potrafię przejść obojętnie obok krzywdy drugiego człowieka i bardzo dobrze się z tym czuję. Ludzie mają więcej dobrych niż złych cech. Zło ujawnia się w nich pod wpływem niewłaściwego otoczenia, wychowania, ale nikt nie rodzi się zły. Miałem do czynienia z wieloma osobami, z którymi nie wszyscy chcieli rozmawiać, a ja szanuję każdego człowieka i w każdej sytuacji jestem w stanie wyciągnąć do kogoś pomocną dłoń. Oczywiście, jeśli ktoś mierzy do mnie z broni, ciężko jest wtedy wydobyć z siebie altruizm i nie mówię tu o takich sytuacjach. Wierzę natomiast, że w każdym człowieku jest pierwiastek dobra. Po prostu kocham ludzi. Ogromną przyjemność sprawia mi rozmowa i przebywanie wśród innych osób.

Jakie ma pan teraz plany? Możemy spodziewać się nowych projektów?

- Z jednej strony lubię mieć plany, z drugiej nie wybiegam planami daleko w przyszłość. Mam dwa seriale, więc jest to mnóstwo pracy - 18 dni w miesiącu po 12 godzin, więc jakby to policzyć, to są pewnie dwa etaty. Będę grał epizod w jednym serialu dla Netflixa, ale nie mogę jeszcze o nim mówić. Dodatkowo mamy prawie gotowy projekt programu kulinarnego. Pracy jest mnóstwo, ale jeśli tylko dostanę jakąś rozsądną propozycję, to na pewno ją rozważę.

Rozmawiała: Edyta Dąbrowska / AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Mariusz Węgłowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy