Plebania
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 969
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Przez rok mówił tylko "no"

Maciej Wilewski, czyli Osa z "Plebanii" nie może uwierzyć, że właśnie mija dziesięć lat, odkąd rozpoczął pracę na planie tego serialu. - Łezka kręci mi się w oku, że czas mija tak szybko - mówi.

- Swoją pracę przy "Plebanii" zaczynałem od epizodu - wspomina.

- Miał on potrwać mniej więcej dwa dni. Występowałem jako ochroniarz. Byłem bardziej tłem do wydarzeń. Mimo to podszedłem do roli bardzo poważnie. Chciałem jakoś zaznaczyć swoją obecność, więc postanowiłem pokombinować z rekwizytem. W scenie miałem jeść bułkę z kiełbasą.

- Aby było śmieszniej, wymyśliłem, że w kontrze do mojego partnera - ochroniarza twardziela, zagram nieudacznika. Dlatego konsumując, usmarowałem się masłem, wypadała mi kiełbasa, po czym układałem ją na kanapce, zaglądałem do środka bułki. Drugiego dnia z kolei kombinowałem z jabłkiem.

Reklama

Niespodziewanie okazało się, że zagrzeje miejsca w "Plebanii" na trochę dłużej.

- Przez pierwszy rok grania nie wypowiedziałem ani jednego słowa oprócz: "no" - śmieje się Maciej Wilewski.

- Potem wątek Osy zaczął się powoli rozkręcać. W tamtym czasie nigdy bym jednak nie przypuszczał, że urośnie on do takich rozmiarów i że potrwa to tyle czasu! Dzięki fantazji scenarzystów gram barwną i ciekawą postać. Osa na początku był przecież zwykłym, prostym ochroniarzem, który za pieniądze łamał ludziom kości. Niewiele wiedział o życiu, nie umiał nawet wypowiedzieć słowa "numizmat".

- Obecnie jest zagorzałym katolikiem i mężem policjantki!

Maciej Wilewski z pewną nostalgią wspomina dosyć dramatyczne sceny z Romusiem (śp. Paweł Gędłek), który tłumaczył Osie, na czym polega chrześcijaństwo i droga krzyżowa.

- Zgodnie ze scenariuszem rozryczałem się w niej jak bóbr. I to bez żadnych środków wspomagających. Reżyser chciał jednak, abym powtórzył scenę ze sztucznymi łzami. Opierałem się, mówiąc, że ich nie potrzebuję. W końcu uległem. Ku mojemu niezadowoleniu, wykorzystano materiał ze sztucznymi łzami.

- Okazało się, że płacz, który sam wywołałem, wyglądał na nierealny, a sztuczny na bardzo prawdziwy. Do dziś tego nie rozumiem. Gdybym mógł coś zasugerować scenarzystom, z chęcią wystąpiłbym w mocno dramatycznych scenach, np. zagrałbym człowieka chorego psychicznie. W polskich serialach raczej nie pokazuje się podobnych stanów emocjonalnych, a szkoda. Poza tym byłbym szczęśliwy, gdyby mój bohater miał okazję wyjechać w nasze ojczyste góry, aby się powspinać. Prywatnie uwielbiam to robić.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy