Ostatnie kazanie
Przez blisko 12 lat śledziliśmy losy mieszkańców Tulczyna i Hrubielowa. Teraz pora się rozstać. Wszystko wskazuje na to, że 1829. odcinek „Plebanii”, emitowany 27 stycznia, będzie ostatni.
Bohaterowie schodzą ze sceny niepokonani. Styczniowe odcinki, dodatkowo zamówione przez TVP (pierwotnie planowano finał emisji na koniec 2011 r.) gromadzą po 3,5 mln widzów. Takim wynikiem nie może pochwalić się wiele reklamowanych nowości.
Czemu "Plebania" zawdzięcza tak stabilną sympatię widzów?
- Myślę, że sekret tkwi w wyjątkowo mocnym osadzeniu akcji w realiach - mówi Włodzimierz Matuszak.
- Do scenariusza trafiały historie prawdziwe lub prawdopodobne. Bez fantazjowania! Zwłaszcza te na pozór mniej wiarygodne sytuacje nawiązywały do prawdziwych wydarzeń. Nieocenioną pomocą służył twórcom serialu ksiądz Stanisław Bartmiński, pierwowzór głównego bohatera. Wnikliwy znawca Ziemi Przemyskiej, tropił wszystko, co nie pasowało do realiów obyczajowych czy gospodarczych regionu.
Widzowie cenili wierny portret Polski z dala od wielkich metropolii i to, że mogą w losach bohaterów znaleźć odbicie własnych sukcesów i porażek. Czy przeniosą swoje sympatie na nowe produkcje? Zdaje się, że po "Plebanii" powstanie luka trudna do zapełnienia.
- Kiedy kończy się coś, czemu poświęciło się tyle lat, co tworzyło się od podstaw, trudno nie czuć żalu, zwłaszcza że wyniki oglądalności wciąż były dobre - dodaje Włodzimierz Matuszak. - Rozstaje się ekipa tak zżyta, jak wielka rodzina. Ale jest też ciekawość: co nowego się zdarzy? Teraz pracuję nad scenariuszem, nie czekam biernie na propozycje. Trzeba żyć. IP