Człowiek-guma
Tak o swoim bohaterze Zbyszku z "Plebanii" przy okazji jubileuszu serialu mówi Stanisław Górka. Sroka był człowiekiem upadłym, ale udało mu się wygrać z chorobą alkoholową. Dziś jest szczęśliwie zakochanym biznesmenem.
- 1500 odcinków przez 10 lat to porządny kawałek życia - uważa Stanisław Górka, czyli serialowy Zbyszek Sroka.
- Dla mnie był on bogaty w niesłychane przygody, ciekawe doświadczenia i wyzwania aktorskie.
Aktor bardzo dobrze pamięta swój pierwszy dzień na planie.
- Przygotowywałem się z grupą aktorów do realizacji pierwszych szesnastu odcinków - wspomina.
- Byliśmy porządnie zdenerwowani. Na dodatek nie znaliśmy ekipy. Aby się wykazać i wypaść jak najlepiej, obryliśmy się tekstowo. Wiedzieliśmy nawet, gdzie w naszych dialogach stoją przecinki i kropki. Z kilkoma zaprzyjaźnionymi aktorami spotykałem się po godzinach pracy, aby pouczyć się razem dialogów. Ta nieprawdopodobna wzajemna mobilizacja trwała dosyć długo. Potem funkcję uczenia się ze mną tekstów przejęła moja córka. W ten sposób dorabiała do kieszonkowego parę złotych za godzinę. Gdy wyjechała na studia, zaangażowałem do pomocy moją mamę.
Czy chciałby zmienić coś u swojego bohatera?
- Bywały momenty buntu czy chęć odmiany, ale na ogół jestem wdzięczny scenarzystom, że wyposażyli Zbyszka w tak barwną osobowość - zapewnia Stanisław Górka.
- Rola byłego kościelnego zatoczyła przecież nieprawdopodobne koło! Zagrałem różne wątki, tematy i sytuacje - od komediowych po liryczne, tragiczne i pełne dramaturgii.
- Wcielałem się w człowieka upadłego, który walczył z chorobą alkoholową. Obecnie występuję jako szczęśliwie zakochany biznesmen. Czasami Zbyszek przypomina mi gumę, która daje się naciągnąć w różnych kierunkach. Dzięki temu zabiegowi na pewno nie mogę narzekać na nudę!