Plebania
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 951
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

45 kilogramów nadbagażu!

Aktorka Agnieszka Włodarczyk z podróży dookoła świata - poza piękną opalenizną i licznymi pamiątkami - przywiozła nowe postanowienie: zwalnia tempo pracy. Powód? Ma dość życia na wysokich obrotach.

Dosyć dawno nie pojawiałaś się na planie "Plebanii". To był Twój pomysł czy scenarzystów?

- Sama poprosiłam o przerwę w pracy. Najpierw wiązało się to z moim udziałem w show "Gwiazdy tańczą na lodzie". Potem przez pół roku grałam w "Pierwszej miłości". Następnie wzięłam udział w kolejnej edycji "jak Oni śpiewają". Niedawno wróciłam z wymarzonej podróży dookoła świata i znowu wzięłam się porządnie do pracy. Poza "Plebanią" pojawiam się także na planie "Pierwszej miłości".

Czy bierzesz pod uwagę udział także w innych projektach?

Reklama

- Myślę, że niewielu jest aktorów w Polsce, którzy pracują na planach dwóch seriali jednocześnie. Grania mam więc sporo i nie narzekam na brak zajęć. Poza tym po powrocie z podróży po świecie postanowiłam sobie, że zwalniam tempo. Życie na wysokich obrotach, choć - oczywiście - sprawia przyjemność i jest źródłem satysfakcji, kosztuje wiele stresów.

Pytam, bo swego czasu także TVN był zainteresowany współpracą z Tobą...

- Owszem. Szefostwo stacji chciało obsadzić mnie w dwóch dosyć znanych serialach, ale ja byłam zainteresowana zupełnie innymi postaciami, niż mi zaproponowano. Dlatego nie doszliśmy do porozumienia.

Dlaczego chociaż nie spróbowałaś?

- Jeśli stwierdzam, że dana rola nie jest mi do niczego potrzebna, rezygnuję z niej. TVN zaproponował mi zagranie postaci dosyć negatywnej. To było w tym samym czasie, gdy miałam wydać swoją pierwszą płytę. Obawiałam się, że ludzie będą utożsamiali mnie z bohaterką i przez to nie zainteresują się moim krążkiem.

Wiki Potoczny z "Plebanii" wróciła do Tulczyna. Czego tym razem można się po niej spodziewać?

- Nie mogę za wiele zdradzać. Wraz z moją bohaterką na pewno pojawią się problemy. Wprowadzi swoistą rewolucję do spokojnego życia mieszkańców wsi. Wplącze się w pewien konflikt związany z osobą tulczyńskiego gangstera Janusza Tracza (Dariusz Kowalski). Dlatego myślę, że dzięki Wiki nie będzie nudno.

Wracając do Twojego urlopu - domyślam się, że wypoczęłaś...

- Przede wszystkim zrekompensowałam sobie czas, który poświęciłam na udział w trzech show. Pomysł wyjazdu zrodził się zaraz po zakończeniu "jak Oni śpiewają". Do jego realizacji natchnęła mnie główna wygrana w programie, czyli wycieczka marzeń. Stwierdziłam, że nadszedł najwyższy czas, aby zrobić sobie prezent. Dlatego na ponad dwa miesiące zniknęłam razem z moim narzeczonym.

Czy wycieczka była w pełni zorganizowana?

- Absolutnie nie! Początkowo w ogóle nie mieliśmy zamiaru zwiedzić aż tylu miejsc.

Gdzie zatem byliście?

- W Nowym Jorku i Los Angeles. W Australii - w Sidney, Gold Coast oraz Noosie. Następnie ruszyliśmy na Phuket. Sylwestra spędziliśmy na wybrzeżu Krabi w towarzystwie naszych przyjaciół. Kolejne przystanki to Kuala Lumpur, Cosa Mui, Bangkok, Tel Awiw.

Które z tych miejsc najbardziej Cię urzekło?

- Bez dwóch zdań Hawaje. Już podczas lądowania czuć zupełnie inną energię. Klimat tworzą też tamtejsi ludzie, którzy są przyjaźnie nastawieni do turystów. Nie lubię krajów takich jak np. Egipt, w których jeśli już ktoś się do ciebie odzywa, to tylko dlatego, że chce na tobie zarobić. Poza tym na Hawajach każdy może czuć się usatysfakcjonowany. Są tam odludne plaże i ulice w stylu Piątej Alei, imprezownie i przytulne restauracyjki, idealne na romantyczną kolację.

Miasto, które Ciebie rozczarowało to...

- Los Angeles. Aleja Gwiazd przypomina nagrobki, na których panuje straszny syf. Kłóciło mi się to z obrazkiem, jaki pokazuje telewizja. Universal Studio zrobione całkiem fajnie, ale przypominało mi Disneyland wykonany pod publiczkę. Chciałabym mimo wszystko pojechać tam jeszcze raz, żeby pochodzić po miejscach, do których nie zaglądają tłumy turystów. Wybiorę też z pewnością inną, cieplejszą porę roku.

Przedziwnym miejscem w Los Angeles jest Venice Beach. To tu właśnie odbywały się zdjęcia do wszystkich najsłynniejszych seriali plażowych. Po plaży kręci się mnóstwo cudacznych postaci i wariatów. Np. jeden facet gra na prawdziwym pianinie postawionym na piasku, drugi chodzi z terminalem i prosi o wpłacanie pieniędzy na jego konto. Pełno też jest Afroamerykanów sprzedających własne płyty i będących jednocześnie producentami. Z niektórymi z nich pogadałam o muzyce.

Gdzie kulinarnie czułaś się najbardziej usatysfakcjonowana?

- Tutaj zdecydowanie wygrywa Tajlandia. Będąc tam miesiąc, w ogóle nie tęskniłam do smaków, z którymi się wychowywałam. Tak przyzwyczaiłam się do tamtejszych specjałów, że po powrocie do Warszawy wciąż powtarzałam, że zjadłabym w końcu coś normalnego (śmiech).

Podczas kolacji w jednej z tajlandzkich restauracji po raz pierwszy w życiu odważyłam się poprosić o możliwość pójścia do kuchni i popatrzenia, jak przyrządza się tajlandzkie jedzenie. I teraz sama sobie gotuję!

Czy oprócz wspomnień i opalenizny przywiozłaś z podróży coś jeszcze?

- Mnóstwo rzeczy! Miałam 45 kilo nadbagażu. Były w tym obrazy, lampy, itp., itd. Przez cały urlop starałam się nie gromadzić zbytnio przedmiotów, dlatego dopiero w ostatni dzień w Bangkoku obkupiłam się po uszy.

Mogłabyś zamieszkać za granicą?

- Myślę, że mogłabym zamieszkać wszędzie, byleby tylko byli wokół mnie moi przyjaciele i znajomi. Bo to ludzie tworzą klimat miejsca. W zeszłym roku spędziłam sylwestra w Wietnamie. Pojechało nas około 20 znajomych. Każdy chodził swoimi ścieżkami, dlatego co pewien czas natrafialiśmy na siebie. Miałam wrażenie, jakbym była w Łebie.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy