Żyjemy chwilą
Uważają się za urodzonych szczęściarzy. W "Pierwszej miłości" grani przez nich bohaterowie, Marysia i Paweł, niedawno się rozstali. Ich związek zaś jeszcze bardziej scementowały urodzone pięć miesięcy temu bliźniaki.
Przed wakacjami "Pierwsza miłość" zakończyła się w mrożącym krew w żyłach momencie - Marysia po urodzeniu córeczki walczyła o życie. Fani serialu z niecierpliwością czekają, co będzie dalej. Zdradźcie coś...
Aneta Zając: - Perypetie tych dwojga nadal będą trzymać widzów w napięciu. Tylko tyle mogę powiedzieć.
Mikołaj Krawczyk: - Mój bohater Paweł nadal będzie w związku z Anią, a nawet będą starać się o dziecko. Niestety, okaże się, że to wcale nie jest takie proste.
Paweł dowie się w końcu, że jest ojcem dziecka Marysi?
M. K.: - Póki co nie, bo Paweł nie ułatwi Marysi powiedzenia mu tego. Będzie nieprzyjemny, bo zaczął układać sobie życie bez niej. Znalazł nową miłość, ma pracę, którą lubi...
A. Z.: - Ale dojdzie do spotkania tej pary. Marysia wróci z Niemiec do Wrocławia i będzie chciała wyjawić Pawłowi całą prawdę o dziecku.
Poprosi Pawła o jeszcze jedną szansę?
M. K.: - Marysia sama nie wie, czego chce (śmiech).
A. Z.: - Więc nie będzie walczyła o Pawła. Ale jako chodząca dobroć, brzydząca się kłamstwem, będzie chciała wyjawić Pawłowi, że Julka to jego córka.
Dla Was, aktorów, rozterki tych bohaterów są pewnie ciekawe do grania...
M. K.: - Ostatnio sporo mamy takich ciekawych scen, które musimy grać na rozedrganiu emocjonalnym, wymagających doświadczenia życiowego i zawodowego.
A. Z.: - To bardzo dobrze, że nasze serialowe postacie ciągle uwikłane są w życiowe problemy, których my osobiście nie zaznaliśmy. Wymaga to od nas analizy i zrozumienia ich postępowania. Zgadzam się z Mikołajem, że dorastanie z naszymi bohaterami daje nam większe możliwości dla zrozumienia ich wyborów.
Czy macie czas na Wasze pasje? Pan nadal koncertuje?
M. K.: - Tak. Koncertowanie to świetna zabawa. Bardzo się zżyłem z zespołem Vintage. Cieszę się, że mam okazję grywać i zaczynam coraz poważniej o tym myśleć. Zawsze jednak priorytetem będzie aktorstwo, bo je kocham najbardziej. Muzyka jest na drugim miejscu. Gram na gitarze, cały czas pracuję nad śpiewem i podobno robię postępy. Nadal niestety towarzyszy mi paraliżujący stres po wyjściu na scenę.
Czym tak bardzo się Pan stresuje?
M. K.: - Występami na żywo. To pewnie skutek braku kontaktu z żywym widzem, bo niestety mam mało czasu na pracę w teatrze. To bardzo ułatwiłoby mi koncertowanie. Na próbie wszystko jest OK, a podczas koncertu ściska mi gardło i nogi robią się jak z waty. Nad tym muszę najbardziej pracować.
A nie chcieliście razem spróbować sił na scenie? Gościnny występ Anety Zając mógłby przyciągnąć większą publiczność...
M. K.: - Nawet proponowałem to Anecie, ale nie dała się namówić. Póki co walczymy ze stresem w zaciszu domowym.
A. Z.: - Lubię śpiewać, ale tylko w domu. Często nucę sobie coś pod nosem, ale niekoniecznie chciałabym śpiewać do mikrofonu przed setkami osób. Bardziej ciągnie mnie do fotografowania lub malowania.
Na kogo najczęściej kieruje Pani obiektyw?
M. K.: - Na naszego kota.
A. Z.: - Nie tylko. Często też zabieram aparat na plan. Zdarza się, że z różnych wyjazdów wszyscy mają mnóstwo zdjęć, a ja ani jednego. Ale nie żałuję, uwielbiam zdjęcia, na których uchwyciłam coś niesamowitego, coś jednorazowego, coś z czego głośno się śmieję. Kocham zdjęcia robione z ukrycia.
Czy podczas wakacji udało się Państwu odpocząć?
A. Z.: - Oczywiście. Następny urlop mamy w grudniu, bo wtedy znów będzie przerwa wakacyjna. Zazwyczaj nie planujemy urlopów, wolimy spontaniczne wyjazdy. Takie są najlepsze. Spakować walizki i w drogę!
M. K.: - Jednym z naszych najlepszych wyjazdów była wycieczka na Kretę. Wypożyczyliśmy samochód i zupełnie spontanicznie objechaliśmy cała wyspę. Po tej wyprawie zostało nam mnóstwo wspaniałych zdjęć i oczywiście wspomnień.
Na co dzień jesteście tak samo spontaniczni?
M. K.: - Ty jesteś spontaniczna? Nieee... (śmiech).
A. Z.: - Taaak! Żyję chwilą. Ostatnio może bardziej poukładaną chwilą, ale i tak spontaniczność dodaje mi energii!
M. K.: - Uważamy, że mamy bardzo dużo szczęścia w życiu. Mamy też dużo dystansu do otoczenia i do siebie nawzajem.
Czego możemy Państwu życzyć?
M. K.: - Żebyśmy mogli się rozwijać i zawsze pozostali sobą.
Rozmawiała Katarzyna Szymanek