Przeciwności muszą być!
Gdy w serialu "Pierwsza miłość" między jej bohaterką a Grzegorzem zaczyna się układać...ona się wycofuje. Ale, jak twierdzi Grażyna Wolszczak, te zawirowania miłosne są naturalne, a do tego bardziej wciągające!
Scenarzyści "Pierwszej miłości" bardzo urozmaicają Pani bohaterce życie uczuciowe. Najpierw syn, teraz ojciec Błażeja - Grzegorz. Co Pani na to?
- To charakterystyczne dla gatunku telenoweli. W takiej "Modzie na sukces" wszyscy bohaterowie byli w związkach już chyba ze wszystkimi. To pewnie dlatego, żeby obsada nie zmieniała się za często.
A ile nowych rzeczy może się wydarzyć bohaterom przez dwadzieścia lat?
- Prawda? "I żyli długo i szczęśliwie" nie jest ciekawe, muszą być jakieś przeciwności losu, z którymi mierzą się bohaterowie, a miłosne perypetie są najbardziej atrakcyjne dla widza. Romans mojej bohaterki z młodszym dwadzieścia lat mężczyzną był z góry skazany na niepowodzenie. W życiu też takie związki mają małe szanse. To, że Grażyna Weksler ma nową przygodę miłosną, jest dla mnie informacją, że twórcy serialu nie chcą się ze mną rozstawać, a widzowie chcą mnie jeszcze oglądać.
Facet może mieć młodszą kobietę, ale ona młodszego faceta nie?
- No tak. Zbyt duża różnica wieku zawsze wywołuje komentarze. Zwykle ci młodsi partnerzy podejrzewani są o nieczyste intencje. Tymczasem ludzie mają różne gusta i różne potrzeby.
Pani syn, Filip, wiedział, że w serialu miała Pani związek z młodym mężczyzną?
- Nie! On ma to w nosie, nie ma nawet telewizora.
A Pani podąża za nowinkami technologicznymi?
- Podążam na tyle, na ile jest mi to potrzebne. Bez Internetu nie wyobrażam sobie życia, ale w facebooka się nie wkręciłam. Nie mam potrzeby śledzenia, co dzieje się u moich znajomych, ani nie czuję potrzeby, by opowiadać, że wczoraj byłam w Kaliszu. Osobiste kontakty są niezastąpione.
Ale przyzna Pani, że w obecnych czasach osobiste spotkania stają się luksusem?
- Tak! Mam przyjaciół, z którymi spotykam się raz na rok albo i rzadziej. Ale te spotkania pokazują, że nic nie umknęło z naszej relacji, że wciąż jesteśmy sobie bliscy.
Rozm. BEATA BANASIEWICZ