"Pierwsza miłość": 18 lat na planie! Łukasz Płoszajski przeszedł metamorfozę
Historie Artura Kulczyckiego z "Pierwszej miłości" niezmiennie dostarczają wrażeń telewidzom śledzącym losy tego bohatera. W nowych odcinkach, postać, w którą od lat wciela się Łukasz Płoszajski, czeka wiele nowych wyzwań. Artur nie tylko zostanie ojcem, ale też będzie musiał się zastanowić, jakim tatą chce być. A jakim ojcem jest odtwórca roli Kulczyckiego? Przeczytacie poniżej!
Z postacią Artura Kulczyckiego z "Pierwszej miłości" związany jest pan od początku istnienia serialu. Chyba nikt nie spodziewał się, że ta produkcja pozostanie z telewidzami na tak długo. Jak minęły panu te lata na planie?
- 18 lat na planie "Pierwszej miłości" przeminęło niczym mgnienie, nawet nie wiem kiedy to zleciało! Ta praca niezmiennie sprawia mi ogromną przyjemność. Razem tworzymy fajną grupę, która jest ze sobą dość mocno zżyta, przez co zdjęcia są dla nas czystą przyjemnością.
Który okres pracy nad serialem wspomina pan najlepiej?
- Najmilej wspominam początki "Pierwszej miłości", jej pierwsze lata, kiedy graliśmy w niezmieniającym się gronie, a nawet mieszkaliśmy razem i wspólnie wyjeżdżaliśmy na wakacje. Wtedy, po zdjęciach szliśmy do sklepu, kupowaliśmy coś do picia i dalej siedzieliśmy w mieszkaniu albo w hotelu przy basenie i wymyślaliśmy, co będziemy robić kolejnego dnia, jak będziemy realizować rozpisane sceny. Fantastycznie się ze sobą bawiliśmy. Nasza przyjaźń była bardzo intensywna. Później to się niestety zmieniło, bo wątki niektórych osób dobiegły końca, pojawiły się nowe osoby oraz aktorzy dojeżdżający z Warszawy.
Pan nie planuje wyprowadzić się z Wrocławia?
- Nawet o tym nie myślę. Wrocław jest przepięknym miastem, bardzo europejskim. Dzięki swojej pracy, spektaklom, w których występuję, zjechałem całą Polskę i uważam, że w Polsce są trzy piękne miasta: Gdańsk, Wrocław i Toruń. Osoby w nich mieszkające są szczęściarzami.
Co będzie się działo w życiu Artura w nowych odcinkach "Pierwszej miłości"?
- Przed Arturem stoi wielkie wyzwanie. Mój bohater w swoim życiu był z wieloma kobietami, przez co posiada sporo dzieci, ale tylko jedno z nich, jest biologicznie jego. Artur wychowywał m.in. dwójkę dzieci swojej dziewczyny, a później żony Kingi, granej przez Olę Zienkiewicz. Teraz w jego życiu pojawi się kolejne, maleńkie dziecko, przy którym będzie chciał być od samego początku, bo do tej pory nigdy nie miał takiej okazji.
Zapowiada się chyba dość zawiła i ciekawa historia?
- Artur pozna swoją kilkunastoletnią córkę, która ma do niego pretensje o to, że jako ojciec nie uczestniczył w jej życiu i dorastaniu. Jednak, to nie do końca był jego wybór, ponieważ to matka dziewczyny utrudniła ten kontakt. Na pewno jest to historia z morałem, o dojrzewaniu i dorastaniu zarówno mojego bohatera, jak i otaczających go pociech.
Serialowa Dorota i Artur wspólnie wychowują Tosię. W jakim kierunku ich relacja się rozwinie, czy będą razem? Czego chce Artur?
- Artur chce w końcu stworzyć w swoim życiu normalny dom, choć już w samym założeniu on nie jest znowu normalny, bo nie są z Dorotą ani małżeństwem ani nawet parą. Artur ma wielki żal do Doroty, że ukrywała ciążę przed nim praktycznie aż do porodu. Czy będą razem? Hmmm, może właśnie Tosia ich połączy? A może jeszcze bardziej poróżni?
Artur będzie przykładnym ojcem dla swoich dzieci?
- Myślę, że Artur z powodu swojego bogatego życiorysu, na pewno będzie miał świadomość wielu niebezpieczeństw, które czyhają na młodego człowieka i przed którymi będzie chciał je ustrzec. Sam również pochodził z rozbitej rodziny i nie chciałby zapewne powielać schematów, ale co się wydarzy i jak dalej ta historia zostanie opowiedziana, na to pytanie znają odpowiedź jedynie scenarzyści.
Jakim pan jest tatą dla swojego syna Mikołaja?
- Jestem jego przyjacielem. Wiele czasu spędzamy razem i jesteśmy szczerzy w stosunku do siebie. Potrafimy się pokłócić, a potem mamy wyrzuty sumienia, jest nam przykro, ale potrafimy się szybko ze sobą pogodzić. Mój syn wie o tym, że może przyjść do mnie z każdym problemem i marzy mi się, żeby ta nasza przyjaźń tak wyglądała przez całe życie, bo to mój największy skarb i największa duma.
W czym jeszcze poza "Pierwszą miłością" będzie można pana w najbliższym czasie zobaczyć?
- Jeżdżę po Polsce ze spektaklami. Gram w sztuce "Berek, czyli upiór w moherze 2" z Ewą Kasprzyk, Danielem Olbrychskim i Antkiem Pawlickim. Cały czas realizuję swój projekt "Haker umysłu", którego premiera była we wrześniu. Nie mogę się doczekać, by w końcu ruszyć z tym show w trasę po Polsce i zacząć czytać publiczności w myślach, a przy tym fantastycznie się bawić. Do tego dochodzą jeszcze spektakle we wrocławskim Teatrze Komedia i wyjazdowy "Weekend z R" więc mam bardzo zapełniony kalendarz. Wróciłem także na plan serialu "Święty", gdzie mam bardzo komediową rolę.
Posiada pan też taką zdolność jak przeczucie aktorskie, za pomocą którego wie pan, że dany tekst odniesie sukces?
- Nierzadko widzę trochę więcej niż inni ludzie. Nieraz, po jednym spojrzeniu byłem w stanie stwierdzić, czy odniesie to sukces, czy okaże się totalną klapą. Ludzie często boją się podjąć ryzyko, więc wierzą formatom, które gdzieś osiągnęły sukces. Wielokrotnie się przekonaliśmy, że "gdzieś" wcale nie oznacza, że również u nas. Dobry pomysł to nie wszystko, liczy się jeszcze realizacja tego pomysłu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Barbara Skrodzka/AKPA