Niczego nie planuję
Izabela Czaja-Kulczycka, którą gra w serialu, jest kobietą złą. - Ma osobiste powody - tłumaczy swoją bohaterkę Joanna Kupińska. - Ale jeszcze pokaże lepszą twarz.
W Nowym Roku większość z nas robi postanowienia noworoczne. Pani też?
- Nie. Wolę niczego nie planować, do niczego się nie zmuszać, tylko na bieżąco, małymi kroczkami zmierzać do celu. Zwykle się udaje. Rzuciłam papierosy, już pół roku nie palę. Uważam to za duży sukces. Podeszłam do tego nie na zasadzie, że muszę. Nic na siłę. To ma być przyjemność, a nie konieczność. Najwyżej nie wyjdzie. Wyszło!
I jaki się Pani czuje?
- Rewelacyjnie! Wyostrzył się mój zmysł powonienia. Codziennie odkrywam nowe zapachy. Ubrania i włosy nie są przesiąknięte tytoniem. Bardzo mi to odpowiada. W utrzymaniu tego postanowienia pomaga mi zakaz palenia w restauracjach. Zwykle było tak, że podczas spotkań towarzyskich, trochę z nudów, trochę dla zabawy chwytało się za papierosa. Teraz skupiam się na rozmowie i smakowaniu potraw.
Grana przez Panią bohaterka w "Pierwszej miłości", Izabela Czaja-Kulczycka wymyśliła sobie na życie niezły plan. Uwodzi bogatych facetów, a później zarządza tymi milionami. Jak się gra taką postać?
- Świetnie! Rola ciekawa, niejednowymiarowa. Można sobie pozwolić na rozmach, co w zawodzie aktora jest bardzo ważne.
Izabela wydaje się być kobietą zimną i wyrachowaną. Manipuluje ludźmi. Dla zdobycia pieniędzy jest w stanie zrobić wszystko. Ze swoim wspólnikiem, Karolem Wekslerem pozbawia Artura Kulczyckiego - syna swojego zmarłego męża, fortuny.
- Sprawa nie jest taka oczywista. Ma drugie dno, o czym nie chciałabym na razie mówić, bo zdradziłabym tajemnicę. Jedno jest pewne, w tym, co robi, ukryty jest konkretny motyw. Postępuje tak, bo ma powody. Można to będzie wytłumaczyć.
Relacje między nią a Wekslerem nie są już tak zażyłe, jak kiedyś.
- Moja bohaterka przejrzała na oczy. Zrozumiała, że jest narzędziem w rękach Wekslera, który chce przejąć spółkę Kulczycki Corporation. Na razie nie może się postawić. Weksler to bardzo przebiegły gracz. Jest jej jeszcze potrzebny. Do czasu... Znając moją bohaterkę, znajdzie na to sposób.
Odda Arturowi firmę?
- (śmiech) Tak daleko moja wiedza nie sięga. Też jestem ciekawa, jak potoczy się sprawa z Arturem. Mama i siostra też mnie o to wypytują. Liczą, że Izabela się zrehabilituje i pokaże lepszą twarz.
W życiu Izabeli będzie się działo. Cały czas trwają zdjęcia. Na plan do Wrocławia jeździ Pani kilka razy w tygodniu. To męczące?
- Można się przyzwyczaić. Zawsze zabieram w drogę dobrą książkę i czas szybko leci. Ale pamiętam, że kiedy jechałam na casting, myślałam: "Boże, pięć godzin w pociągu, co ja sobie funduję?". Ale jak już dojechałam i spotkałam się z tymi wszystkimi ludźmi i ekipą, chciałam tam zostać.
Ma Pani czas, żeby pochodzić po mieście?
- Oczywiście! Wrocław jest przepiękny. Wiele zabytków, stare kamieniczki, parki, muzea. Duże wrażenie robi Rynek. Tętni życiem do wczesnych godzin rannych. Tę atmosferę tworzą ludzie. Tak naprawdę każdy dzień tygodnia wydaje się być weekendem. Fantastyczne uczucie!
Co Pani robi, kiedy wraca do Warszawy?
- Staram się nadrabiać kontakty z przyjaciółmi. Dużą frajdę sprawia mi uprawianie sportów. Chodzę na fitness. Ruch to podstawa. Człowiek zupełnie inaczej wtedy funkcjonuje.
Rozmawiała Maria Ostrowska