Niczego już się nie boi
Choć aktorka przeżywała ostatnio ciężkie chwile, to wie, że wszystko jeszcze się ułoży. Przecież już nie raz tak było.
Agnieszka Włodarczyk ma za sobą trudny okres: rozstała się z narzeczonym, ogłoszono, że serial, w którym gra jedną z głównych ról, znika z anteny, a w "Pierwszej miłości"... jej bohaterka zapadła w śpiączkę.
Jednak aktorka nie zamierza się tym przejmować. Ma doświadczenie, które podpowiada jej, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Gwiazda doskonale wie, że telefon z propozycjami czasami milknie. - Dwukrotnie zdarzyło się, że nie miałam z czego żyć. Najbardziej bolał ten pierwszy raz, krótko po drugiej części "13. posterunku" - wyznała w jednym z ostatnich wywiadów.
I dodała: - Trochę się zdziwiłam decyzją o zakończeniu 'Plebanii', bo oglądalność była dobra. Na szczęście wiele wskazuje na to, że końca jednak nie będzie. Właśnie kręcimy dodatkowe 20 odcinków. Mam przeczucie, że na nich się nie skończy.
Również w "Pierwszej miłości" jej wątek nie wygląda tak źle, jakby się to wydawało. Co prawda Agnieszka ostatnio nie spędziła zbyt wielu dni na planie zdjęciowym, bowiem jej postać już po raz drugi zapadła w śpiączkę, możemy jednak zdradzić, że wkrótce się to zmieni. W odcinkach nadawanych na początku lutego Anna obudzi się...
Znacznie bardziej niż kłopoty zawodowe musiało aktorkę zaboleć prywatne rozstanie. Pod koniec listopada Agnieszka zerwała ze swoim narzeczonym Jakubem Sićko, który pełnił także funkcję jej menedżera.
- Trudno mieć siły witalne po rozstaniu z kimś, z kim spędziło się dziewięć lat życia, a więc de facto jego jedną trzecią. Człowiek czuje raczej, że ma poobcinane ręce i nie może nic zrobić - zdradziła gwiazda.
To musiała być bardzo trudna decyzja - Agnieszka wielokrotnie podkreślała w wywiadach, że Sićko jest mężczyzną jej życia. Zakochani mieszkali razem, chcieli założyć rodzinę i postarać się o dziecko. Teraz okazuje się, że tych planów nie uda się już aktorce zrealizować, a przynajmniej nie u boku Jakuba.