Pierwsza miłość
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 14610
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Na razie bez happy endu

Hubert, którego gra Michał Czernecki w serialu jest – jak mówi – na etapie emocjonalnego dojrzewania. Aktor zdradza nam też wrażenia z planu filmu o Wałęsie oraz dlaczego chciał zmienić zawód.

Wygląda na to, że Marysia i Hubert nie są sobie pisani. Tuż przed powiedzeniem sobie symbolicznego "tak" ceremonia zostaje przerwana.

- Widocznie tak musiało być. Oprócz uczucia, ważna jest również komunikacja. Jeśli ta szwankuje, a tak jest w przypadku tych dwojga, nie może być dobrze. Oddalają ich od siebie problemy, które po drodze napotykają. Jaką przyszłość szykuje im los, trudno powiedzieć.
Skoro o tym mowa. Hubert obwiniał los, że mając niesprawną rękę, nie będzie dobrą głowy rodziny.

- Wielu mężczyzn ma problem z przyznaniem, że coś ich przerosło. Hubert nie jest wyjątkiem.
Ale obojętnie, co by o nim powiedzieć, budzi sympatię.

Reklama

- Jest w nim dużo jasności. Nie chciałbym, żeby ją W gdzieś po drodze zaprzepaścił. Z jednej strony zachowuje się jak dorosły mężczyzna, a z drugiej trochę jak dziecko. Mam wrażenie, że jest w trakcie intensywnego dojrzewania.
Czy jest taka cecha, której Pan Hubertowi zazdrości?

- Tak. Łatwości podejmowania trudnych decyzji. Nie wynika to z lekkomyślności mojego bohatera, a z gotowości na wszystkie konsekwencje.
Dzieli Pan czas między pracę w teatrze, plan serialu i film "Wałęsa". Kogo Pan tam gra?

- Wicedyrektora Stoczni Gdańskiej. Epizodyczna rola, ale sam udział w tym filmie, to dla mnie nobilitacja. Kiedy zobaczyłem Roberta Więckiewicza w pełnej charakteryzacji i usłyszałem jedną z jego kwestii, pomyślałem: - Lech Wałęsa! Co do mojej postaci, wybrano mnie prawdopodobnie ze względu na fizyczne podobieństwo, jednak nie kopiuję oryginału. Staram się grać wyłącznie w oparciu o scenariusz i sugestie pana Andrzeja Wajdy.
Żyje Pan aktorstwem.

- Dzisiaj mogę powiedzieć, że tak. Choć miałem chwile zwątpienia. Najczęściej wtedy, gdy nie miałem pracy. Myślałem o zmianie zawodu, na przykład na sprzedawcę części samochodowych (śmiech). Jednak nigdy do tego nie doszło. Zawdzięczam to kilku osobom. To dzięki nim nadal wykonuję swój zawód.

Rozm. MARIA OSTROWSKA

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy