Na razie bez happy endu
Hubert, którego gra Michał Czernecki w serialu jest – jak mówi – na etapie emocjonalnego dojrzewania. Aktor zdradza nam też wrażenia z planu filmu o Wałęsie oraz dlaczego chciał zmienić zawód.
Wygląda na to, że Marysia i Hubert nie są sobie pisani. Tuż przed powiedzeniem sobie symbolicznego "tak" ceremonia zostaje przerwana.
- Widocznie tak musiało być. Oprócz uczucia, ważna jest również komunikacja. Jeśli ta szwankuje, a tak jest w przypadku tych dwojga, nie może być dobrze. Oddalają ich od siebie problemy, które po drodze napotykają. Jaką przyszłość szykuje im los, trudno powiedzieć.
Skoro o tym mowa. Hubert obwiniał los, że mając niesprawną rękę, nie będzie dobrą głowy rodziny.
- Wielu mężczyzn ma problem z przyznaniem, że coś ich przerosło. Hubert nie jest wyjątkiem.
Ale obojętnie, co by o nim powiedzieć, budzi sympatię.
- Jest w nim dużo jasności. Nie chciałbym, żeby ją W gdzieś po drodze zaprzepaścił. Z jednej strony zachowuje się jak dorosły mężczyzna, a z drugiej trochę jak dziecko. Mam wrażenie, że jest w trakcie intensywnego dojrzewania.
Czy jest taka cecha, której Pan Hubertowi zazdrości?
- Tak. Łatwości podejmowania trudnych decyzji. Nie wynika to z lekkomyślności mojego bohatera, a z gotowości na wszystkie konsekwencje.
Dzieli Pan czas między pracę w teatrze, plan serialu i film "Wałęsa". Kogo Pan tam gra?
- Wicedyrektora Stoczni Gdańskiej. Epizodyczna rola, ale sam udział w tym filmie, to dla mnie nobilitacja. Kiedy zobaczyłem Roberta Więckiewicza w pełnej charakteryzacji i usłyszałem jedną z jego kwestii, pomyślałem: - Lech Wałęsa! Co do mojej postaci, wybrano mnie prawdopodobnie ze względu na fizyczne podobieństwo, jednak nie kopiuję oryginału. Staram się grać wyłącznie w oparciu o scenariusz i sugestie pana Andrzeja Wajdy.
Żyje Pan aktorstwem.
- Dzisiaj mogę powiedzieć, że tak. Choć miałem chwile zwątpienia. Najczęściej wtedy, gdy nie miałem pracy. Myślałem o zmianie zawodu, na przykład na sprzedawcę części samochodowych (śmiech). Jednak nigdy do tego nie doszło. Zawdzięczam to kilku osobom. To dzięki nim nadal wykonuję swój zawód.
Rozm. MARIA OSTROWSKA