Pierwsza miłość
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 14637
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Honorata Witańska: Córka Hanysa i Galicyjki, czyli mieszanka wybuchowa

W serialu "Pierwsza miłość", który świętuje w tym roku jubileusz 18-lecia emisji, Honorata Witańska gra stosunkowo niedługo, od ponad dwóch lat, ale już zdążyła się w nim dobrze zadomowić. Jak lubiana aktorka wspomina pierwsze dni na planie popularnego serialu?

"Pierwsza miłość": Dołączyła do obsady w pandemii

Jak odnalazłaś się na planie "Pierwszej miłości"?

Jest mi niezmiernie miło, że zostałam zaproszona do grona, które się  doskonale zna i lubi od lat, tym bardziej, że przyjęto mnie tu ciepło i życzliwie.

Uwielbiam spędzać czas na planie tego serialu i ludzi, z którymi pracuję. Wszystkich, którzy ten projekt realizują - bo to nie tylko aktorzy, cudowni, koleżeńscy, ale też ekipa realizacyjna - z tego, co się zdążyłam  zorientować, duża część osób jest tu nieprzerwanie od 18 lat.

Twoje początki w tym serialu przypadły na czas szczególny...

Reklama

Rzeczywiście, zdjęcia zaczęłam na przełomie lutego i marca 2020 roku. Trwały zaledwie kilka dni - a potem nastał lockdown, czyli.... wielkie nic, jak zresztą dla każdego z nas. Produkcja stanęła, nikt nie wiedział, co będzie dalej, pandemia sparaliżowała świat.

Jednak dość szybko udało nam się pozbierać. Wznowiliśmy pracę, oczywiście w obowiązującym reżimie sanitarnym, i jakoś przetrwaliśmy.

Dziś, na szczęście, to już tylko wspomnienie. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że nigdy się więcej nie powtórzy, a my będziemy mogli w spokoju snuć serialową opowieść i skupiać się na granych przez siebie postaciach.

"Pierwsza miłość": Solidarność kobiet!

Twoja bohaterka Marta Andruszkiewcz szybko dała się poznać jako osoba ambitna, niezależna, odważna - taka baba z ikrą. A widzowie z miejsca ją polubili, wiesz o tym?

Coś tam wiem (uśmiech), docierają do mnie takie sygnały. Cieszę się z tego ogromnie, tym bardziej, że ta postać podobno była pisana specjalnie dla mnie.  Scenarzyści wymyślając historię Marty bazowali trochę na mojej energii i na tym, że sama prywatnie jestem pełna wigoru.

To, co działo się dotąd w życiu mojej bohaterki, to nic w porównaniu z tym, co wydarzy się dalej.

Myślę, że twórcy doszli do wniosku, że skoro serial osiągnął pełnoletność, to można podgrzać temperaturę. I szczerze mówiąc, zastanawiam się, czy sceny, w których brałam udział w ostatnim czasie, a które widzowie zobaczą po wakacjach, nadają się na pewno do emisji o godzinie 18.00 (śmiech)?! Ja w każdym razie takich rzeczy nigdy wcześniej nie grałam...

Pięknym wątkiem współtworzonym przez Twą bohaterkę jest jej przyjaźń z Marysią (Aneta Zając), Kingą (Aleksandra Zienkiewicz) i Emilką (Anna Ilczuk) - miło się to ogląda.

I wspaniale gra. Gdybym miała znaleźć coś, co mnie najbardziej łączy z Martą, to postawiłbym właśnie na tę przyjaźń. Prywatnie sama mam taką paczkę dziewczyn, trochę liczniejszą niż w serialu, ale równie sobie oddanych, wspierających się w każdej chwili i sytuacji i wiem, że kobieca solidarność i pewne zaplecze to jest coś, co daje siłę i pozwala wspólnie cieszyć się sukcesami i lżej znosić życiowe porażki. Dlatego warto pielęgnować takie relacje.

Wasza zgrana czwórka przywodzi na myśl słynne "Przyjaciółki", również emitowane na antenie Polsatu?

Często spotykam się z takimi komentarzami, zwłaszcza w social mediach, gdzie  pytają mnie, czy to jeszcze "Pierwsza miłość", czy już "Przyjaciółki"? (uśmiech) Rzeczywiście, podobieństwa są. I tu, i tu mamy cztery kobiety, każda z innymi problemami, w innej sytuacji życiowej, pośród nich singielki, mężatki, rozwódki, matki, nie matki - kolorowo.

Myślę, że temat przyjaźni jest na tyle uniwersalny, że można by nim obdzielić znacznie więcej seriali, a pokazywanie prawdziwej, szczerej przyjaźni na ekranie dostarcza wszystkim - i widzom, i nam, aktorkom je uosabiającym - pozytywnego wzorca do naśladowania.

Kto ogląda "Pierwszą miłość"?

Znam mnóstwo fanów tego serialu. Pośród moich znajomych jest cała ekipa, która śledzi uważnie, co się w nim wydarza, oglądają go i bardzo młodzi ludzie, i emeryci. To niewątpliwie świadczy o uniwersalności tego projektu. Najczęściej pytają mnie o "Pierwszą miłość" na Śląsku, skąd pochodzę i gdzie mam wierną widownię. A ponieważ serial kręcimy we Wrocławiu, czyli na Dolnym Śląsku, to często prosto stamtąd jadę na Górny Śląsk, do Tychów, gdzie mieszka moja rodzina. To w sumie niedaleko.

Honorata Witańska: Mieszanka wybuchowa

Jesteś rodowitą Ślązaczką?

Po ojcu tak. Mój tata pięknie mówi śląską gwarą, u niego w domu się tego uczono i dzięki temu ją trochę znam. Czasem sobie na planie "pogodam" z Wojtkiem Błachem, on też jest Ślązak, lubimy to. A moja mama pochodzi z Galicji, zatem ja, córka Hanysa i Galicyjki,  jestem "krojcok", czyli miks. Mieszkanka wybuchowa (śmiech)!

I jak na mieszankę wybuchową przystało, robisz dużo "wystrzałowych" rzeczy - na przykład trenujesz boks...

Ostatnio nie boksuję regularnie, ale zdarza mi się raz na jakiś czas. Każdy się dziwi, że wiotka dziewczyna i taki sport. A ja lubię boks, bo to jest fajna, wszechstronna dziedzina. Daje trening aerobowy, a jednocześnie siłowy, można się wyżyć. Poza tym jest to konkretna umiejętność, która się może przydać, chociażby na aktorskim szlaku. Był czas, kiedy szalałam na motocyklach, ciągnęło mnie też w stronę kaskaderki, ale przystopowałam. Myślę, że z wiekiem wyobraźnia zaczęła mi lepiej działać, teraz bardziej cenię zdrowie i ciało i z pewnych rzeczy naturalne się wycofuję. 

Podobnie jak ze skoków na bungee - zrobiłam to raz, co zaspokoiło moją potrzebę adrenaliny na dłuższy czas. Nie zaprzestałam jednak testowania samochodów, uwielbiam prędkość i czas spędzony za kółkiem - mam to chyba po mamie, która nigdy nie chce nikomu oddać kierownicy (śmiech)! Rodzice też zaszczepili we mnie pasję do muzyki, jazdy na nartach, na snowboardzie - od najmłodszych lat sadzali mnie przy fortepianie albo zabierali ze starszym bratem na stok. Wszystko, co fantastyczne w moim życiu, zawdzięczam właśnie im.

- Pomysł na aktorstwo też wyniosłaś z rodzinnego domu?

- Nie! Nie mam żadnych tradycji aktorskich. Pochodzę z rodziny architektów - jest nim mój tata, w jego ślady poszedł brat, który zresztą świetnie sobie radzi w tym zawodzie. Ja również miałam w planach ten kierunek ale... dostałam się na PWST w Krakowie i tak już zostało.

Myślę, że ktoś to u góry dobrze zaplanował, bo uprawiam zawód, który sprawia mi ogromną radość. Dzięki temu nie czuję że pracuję, tylko realizuję swój potencjał i pasje. Żadna inna profesja by mi tego nie dała.

Rozmawiała: Jolanta Majewska

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Honorata Witańska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy