Pierwsza miłość
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 14637
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Babski zespół

Maria Konarowska w serialu "Pierwsza miłość" wciela się w postać Bereniki, żony Artura (Łukasz Płoszajski). Dobrana byłaby z nich para i pewnie żyliby razem długo i szczęśliwie, gdyby nie jego słabość do... pięknych pań.

Zupełnie nie dziwi mnie to, co się stało, bo Artur nigdy nie był monogamistą.

- I raczej trudno byłoby uwierzyć, że taki playboy raptem się zmieni. Ale Berenika uwierzyła - mimo wrodzonej rozwagi. No cóż? Czasem nawet najrozsądniejsi się mylą, zwłaszcza gdy w grę wchodzą uczucia.

W takiej sytuacji zdrada wyjątkowo boli.

- Z pewnością. Ale ona się nie poddaje. Postanawia skupić się na sobie, zająć się karierą zawodową, nie myśleć o zdradzie. Dlatego wyrusza z Wrocławia do Warszawy, gdzie szybko udaje jej się znaleźć zatrudnienie przy projekcie telewizyjnym pod nazwą "Kobieta Cafe"...

Reklama

Tu fikcja miesza się z rzeczywistością, bo taki magazyn istnieje naprawdę. Uczestniczy Pani w jego nagraniach?

- Tak! I muszę przyznać, że to niezwykła okazja do podpatrzenia telewizji "od kuchni", w trakcie powstawania programu. Zwłaszcza, że porusza się w nim problemy interesujące każdą kobietę, no i tworzy go pełen pasji "babski zespół" pod wodzą Pauliny Młynarskiej. Dobrze się tam czuję.

A Pani serialowa bohaterka?

- Pech chciał, że na pierwszy ogień przydzielono jej do opracowania temat małżeńskiej zdrady...

Może skonfrontować swój dramat z ludźmi, którzy przeżyli to samo!

- Lepszej terapii nie mogłaby sobie wymarzyć, prawda?

Z wykształcenia jest Pani psychologiem. Wykorzystuje Pani wiedzę z tej dziedziny na planie?

- Wolę kierować się instynktem. Jeśli chodzi o Berenikę, przychodzi mi to łatwo, bo ją rozumiem. Może dlatego, że po raz pierwszy gram równolatkę? Dotąd powierzano mi role dziewczynek, ze względu na młody wygląd.

To marzenie każdej kobiety!

- Oczywiście! Młodzieńczość mam w genach, wystarczy spojrzeć na moich rodziców (Joanna Szczepkowska i Mirosław Konarowski), z którymi czas obchodzi się bardzo łaskawie. Sama jeszcze niedawno musiałam okazywać dowód przy zakupach "procentowych", czy wejściu do klubu, mimo że przekroczyłam już trzydziestkę (śmiech)!

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy