Zbliżył je wspólny serial
W przerwach od pracy na planie "Domu nad rozlewiskiem" i "Miłości nad rozlewiskiem" Joanna Brodzik i Małgorzata Braunek prowadziły długie rozmowy. Zbliżyły je pytania o sens życia i przemijania.
Małgorzata Braunek przyznaje, że w czasach, gdy jej urodą zachwycała się cała Polska, była uzależniona od popularności. "Potop" dał jej sławę, z którą sobie wtedy nie radziła.
- Zobaczyłam, co jest dla mnie w życiu naprawdę ważne. Rodzina. Mam męża, dzieci. Liczy się nie to, jak mój syn oceni mnie na ekranie, ale to, jaką jestem dla niego matką - powiedziała kiedyś.
Bo Małgorzata Braunek zmieniła swoje życie o 180 stopni. Zainteresowała się buddyzmem i wierzy, że człowiek ma w życiu przeznaczenie, karmę.
- Buddyzm sprowadza się do tego, że wszystkie uczucia są w nas, i jeśli spotyka nas coś przykrego, przyjmujemy to ze spokojem - mówi.
I tym myśleniem zaraziła Joannę Brodzik.
Buddyzm mówi też, że przychodzi do nas to, na co jesteśmy gotowi. Joanna Brodzik, zanim dostała rolę w "Domu nad rozlewiskiem", na planie którego spotkała starszą o 26 lat koleżankę po fachu, też zmieniła swoje życie.
Urodziła bliźniaki Janka i Franka i to oni stali się najważniejsi. Umarła jej ukochana babcia, która ją wychowywała, bo gdy Joanna pojawiła się na świecie, jej mama miała zaledwie 17 lat. Te dwie rzeczy sprawiły, że aktorce przestało już zależeć na bankietach, ciuchach, popularności.
Joanna zadecydowała, że nie będzie walczyć o młodość za wszelką cenę. Nie zrobi operacji plastycznych, ani zastrzyków z botoksu.
- Jak można tak masakrować swoje ciało?! - pytała retorycznie w jednym z wywiadów.
O tym też rozmawia z Małgorzatą Braunek, która akceptuje swoje zmarszczki. Połączyła je przyjaźń. Obie wierzą, że człowieka spotyka tylko to, na co jest gotowy. Dlatego wszystko można przetrwać.