Świat w dwóch kolorach
Agnieszka Mandat, jako Kaśka, podbiła serca wielbicieli seriali "Dom nad rozlewiskiem" i "Miłość nad rozlewiskiem". - Mam dowody, że wiele osób utożsamia się z jej sposobem myślenia. Dla niej świat jest prosty, czarny albo biały - ocenia aktorka.
Wątek Pani bohaterki Kaśki w serialu "Miłość nad rozlewiskiem" kończył się dość dramatycznie, a widzowie bardzo polubili tę postać. Proszę uchylić rąbka scenariusza i zdradzić, co w "Życiu nad rozlewiskiem" spotka Kaśkę?
- Bardzo się cieszę, że Kaśka wzbudza w widzach taką sympatię. Miałam tego liczne dowody na Mazurach i Warmii, gdzie ten serial jest kręcony i cieszy się szczególnymi względami mieszkańców. Pokonała zdrowotne problemy i wkrótce będziemy ją oglądać w trzeciej części sagi. Nie mogę zbyt wiele zdradzić, ale Kaśka w dość istotny sposób wpływa na losy bohaterów. To ona odgrzebuje pamiętnik Basi z którego powstaje..., ale sza - zobaczą Państwo na ekranie. Ona też, w pewnym momencie, sprawi wiele kłopotu.
Jak dużo będzie jej na ekranie?
- Sporo, jednak ostateczne proporcje ujawnią się po montażu filmu przez reżysera Adka Drabińskiego.
Pani bohaterka jest osobą niepełnosprawną intelektualnie. Czy trudno grać taką postać, przygotowywała się Pani jakoś szczególnie do tej roli?
- Gram postać niepełnosprawną intelektualnie, ale wiele osób uważa jej sposób myślenia za całkiem sensowny. Nawet spotkałam się z opinią, że w tej swojej niepełnosprawności jest rozsądna w wielu sprawach. Przygotowywałam się do tej roli starannie i uważam, że takie, bardzo miłe opinie dla mojej postaci, mogą brać się stąd, iż osoby niepełnosprawne intelektualnie są prawomyślne, więc i moja Kaśka jest prawomyślna. Widzi świat w dwóch kolorach: czarnym i białym. Jak robi coś niewłaściwego, co zdarza się w tej części - to wie, że to nie jest w porządku.
Zdjęcia do serialu są kręcone na Mazurach, dojeżdża Pani na plan z Krakowa?
- Tak. To jest męczące, szczególnie, że połączenie jest jedno i jadę 8 godzin w jedną stronę. No, ale cóż... taki zawód (śmiech).
"Życie nad rozlewiskiem" pojawi się w telewizji jesienią. Czy wcześniej widzowie będą mogli Panią zobaczyć w innej produkcji?
- Głównie skupiłam się na monodramie pt. "Po schodach". Pomysł przyszedł mi do głowy w zeszłym roku, właśnie w trakcie zdjęć przy "Rozlewisku". Zauważyłam, że w literaturze jest luka dotycząca kobiet w moim wieku. Postanowiłam więc zmierzyć się w pogodny sposób z problemami pań 50+. Zaprosiłam do współpracy studentkę reżyserii Lucynę Sosnowską i studentkę dramaturgii Magdę Kupryjanowicz. Pokaz przedpremierowy odbył się w czerwcu w Warszawie, gdzie zebrałyśmy wiele miłych słów. A grać będę po wakacjach tam, gdzie mnie zaproszą.
Pani wakacje w tym roku będą pracowite, czy mimo to zaplanowała Pani mały urlop?
- Istotnie, tegoroczne wakacje mam zajęte. "Życie nad rozlewiskiem" przeplatało się z "Barwami szczęścia", gdzie gram Helenę Rowicką - opiekunkę małej Ewuni. Akurat ten wątek był intensywny od lutego tego roku. Przede mną wyjazd ze Starym Teatrem na Tajwan, a także film z Jerzym Domaradzkim - z czego ogromnie się cieszę i dwie interesujące propozycje filmowe, o których za wcześnie mówić. Chcę jednak pojechać na urlop na dwa tygodnie, tyle udało mi się wykroić.
Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk