"Nad rozlewiskiem": Mijają 2 lata od śmierci niezapomnianej Małgorzaty Braunek
23 czerwca 2014 roku tuż przed południem wszystkie serwisy informacyjne w Polsce podały informację o śmierci Małgorzaty Braunek. Mąż zmarłej na raka aktorki zamieścił na jej oficjalnym fanpage'u wzruszający list, jaki odtwórczyni roli Basi Jabłonowskich z sagi „Nad rozlewiskiem”, napisała kilka dni wcześniej. - Życzę każdemu przede wszystkim zdrowia, pogody ducha oraz śmiechu, który jest najlepszym lekarstwem w życiu – tymi słowami Małgorzata Braunek pożegnała się ze swymi fanami.
- Mama nigdy nie popadła w rozpacz. Codziennie urządzała sobie tzw. jogę śmiechu - dzwoniła do swej koleżanki i śmiały się przez 15 minut. Te sesje poprawiały jej samopoczucie - wspominała córka Małgorzaty Braunek w pierwszą rocznicę śmierci ukochanej mamy.
- Traktowała tę chorobę nie jako przeciwnika, ale jak część siebie. To, w jaki sposób mierzyła się z chorobą, było dzielne, bohaterskie... Była silna, zdecydowana... - powiedziała Orina Krajewska w wywiadzie, w którym szczerze opowiedziała o ostatnich miesiącach życia mamy.
Małgorzata Braunek urodziła się 30 stycznia w Szamotułach. Miała 22 lata, kiedy skończyła warszawską szkołę teatralną i zagrała w filmie "Polowanie na muchy" Andrzeja Wajdy.
Rok później znów spotkała się na planie z Andrzejem Wajdą i wystąpiła w jego "Krajobrazie po bitwie". Ogromną popularność przyniosła jej rola Oleńki Billewiczównej w ekranizacji "Potopu" i Izabeli Łęckiej w serialu "Lalka". Była u szczytu kariery, gdy postanowiła porzucić aktorstwo...
- Zaczęłam dostrzegać wszystkie ujemne strony uprawiania zawodu aktora. Poczułam, że egocentryzm i megalomania rozpoczęły inwazję na moją osobowość i psychikę. Działo się to w okresie, gdy oczy młodych ludzi zwróciły się ku Wschodowi. Zrobiłam to samo - mówiła potem w wywiadzie.
- Już grając w "Lalce" wiedziałam, że długo nie wrócę na plan. Przyjęłam jednak rolę w bułgarskim filmie. Okres realizacji "Nocnej kąpieli" wspominam jako osobistą gehennę. Chciałam jak najszybciej wyzwolić się z tego życia na pokaz - wspominała okoliczności, w jakich podjęła decyzję o przerwaniu kariery.
Przed kamerę Małgorzata Braunek wróciła w 2004 roku. Za rolę w filmie Jacka Borcucha "Tulipany" dostała Orła i nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W 2009 roku, namówiona przez producentkę Katarzynę Kalicińską, zgodziła się wystąpić w serialu "Dom nad rozlewiskiem" i jego kontynuacji. W mazurskiej sadze wcieliła się w Basię Jabłonowską, matkę głównej bohaterki Małgosi Jantar (Joanna Brodzik).
Dzień, w którym na planie "Ciszy nad rozlewiskiem" (bo taki tytuł nosi 5. część sagi) padł pierwszy klaps, Małgorzata Braunek spędziła w klinice onkologicznej na trzeciej w ciągu ostatniego miesiąca chemioterapii. Wierzyła jednak, że wróci na Mazury i jeszcze raz wcieli się w Basię.. Scenariusz serialu, niemal całkowicie zmieniony w ostatniej chwili ze względu na chorobę aktorki, został tak skonstruowany, by Barbara w każdej chwili znów mogła pojawić się nad rozlewiskiem i w pensjonacie prowadzonym przez jej serialową córkę.
Małgorzata Braunek bardzo chciała zagrać w "Ciszy" i dopięła swego. Na planie spędziła zaledwie dwa dni.
Kiedy lekarze wykryli u niej nowotwór, od razu poddała się intensywnej i wyniszczającej organizm terapii. Niestety, medycyna konwencjonalna nie okazała się skuteczna. Małgorzata Braunek miała trafić do jednej z niemieckich klinik. Tysiące ludzi odpowiedziało na apel jej najbliższych, którzy zwrócili się do fanów aktorki o pomoc w zebraniu środków na sfinansowanie leczenia we Frankfurcie. Niestety, Małgorzata Braunek zmarła tuż przed rozpoczęciem terapii...
Jej ostatnią wolą było, aby cała kwota, jaka miała być przeznaczona na jej leczenie, została oddana organizacjom zajmującym się wspieraniem chorych na raka. Marzyła o założeniu fundacji mającej pomóc walczącym z nowotworami i ich rodzinom w poszukiwaniu właściwych metod leczenia. Wypełnieniem jej ostatniej woli zajęli się jej syn i córka.
Dziś Fundacja "Bądź" Małgorzaty Braunek wspiera ludzi chorych onkologicznie oraz ich bliskich poprzez zintegrowane, holistyczne podejście do leczenia na wszystkich poziomach: fizycznym, psychicznym, emocjonalnym i duchowym.
- Dopiero po miesiącu zaczęłam zdawać sobie sprawę, że mamy nie ma i nie będzie. Po dwóch miesiącach zaczęłam płakać... Wciąż próbuję zrozumieć, czym była ta choroba, jak strasznie dużo nas to wszystkich kosztowało, jak mama przez to przechodziła - wyznała Orina Krajewska w wywiadzie.
23 czerwca - mijają 2 lata od dnia, w którym odeszła Małgorzata Braunek.