Paradoks
Ocena
serialu
6,1
Niezły
Ocen: 110
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Żałuje tych "Ratowników"?

Od września Bogusława Lindę oglądać będziemy co czwartek na antenie TVP2 w nowym serialu kryminalnym "Paradoks". Aktor był gościem festiwalu filmowego Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym, gdzie odbyła się prezentacja pierwszych fragmentów nowej produkcji telewizji publicznej.

W rozmowie z Tomaszem Bielenia Bogusław Linda opowiedział o kulisach pracy na planie serialu "Paradoks", o swoim debiucie telewizyjnym i o tym, czy żal mu było rozstawać się z serialem "Ratownicy".

Patrzę na kilka ostatnich lat w pana filmografii i wychodzi mi tak: coraz więcej ról w zagranicznych filmach oraz występy w polskich serialach. Jakaś refleksja?
 
Bogusław Linda: - Zagraniczne filmy dawały mi wolność w życiu prywatnym, czyli - mówiąc wprost - pieniądze. Natomiast jeśli idzie o seriale - cóż, namawiali mnie do nich przyjaciele, z którymi je potem robiłem.

A nie jest przypadkiem tak, że te czeskie i rosyjskie produkcje, w których wziął pan udział [do polskich kin trafiła tylko jedna z nich - "Kajinek" - przyp. red.] to pokłosie tego, że nie dostawał pan propozycji od polskich reżyserów?

- Powiedziałbym tak: otrzymywałem propozycje, które mnie nie interesowały.

Co zainteresowało pana w serialu "Paradoks"?

- Po pierwsze, scenariusz. Po drugie, reżyserzy, z którymi chciałem się spotkać ["Paradoks" realizuje duet Greg Zgliński-Borys Lankosz - przyp. red.]. Po trzecie, produkcja, czyli firma Opus Film Piotra Dzięcioła, który zawsze angażuje się w ambitne przedsięwzięcia [m.in. "Moja krew" Marcina Wrony, czy "Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego - przyp. red.]. To wszystko dawało mi gwarancję, że zabieram się za robotę, która będzie troszkę inna niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Przeważyła więc ciekawość. Zawsze lubiłem robić rzeczy, które są trochę inne, cieszę się, że mam szansę spróbować tego jeszcze raz. Jedyny minus jest taki, że muszę pracować w wakacje, co mnie strasznie wkur....

Panie Bogusławie, przechodząc od ogólników do konkretów, co jest wyjątkowego w tym "Paradoksie"? Na konferencji prasowej producenci podkreślali, że ten serial przeciera nowe szlaki.

- Wyjątkowy to może za duże słowo, ale to, co wyróżnia "Paradoks" wśród innych telewizyjnych seriali, to nacisk położony na psychologię. Mamy więc rzecz, która bardziej przypomina kino fabularne. Każdy odcinek jest osobną historią, która opowiadana jest w nowoczesny sposób. Sposób, w jaki konstruuje się tu opowieść, przypomina narrację kinową. To tyle.

- Proszę jednak zwrócić uwagę, że kiedy mówimy o kinie, to obracamy się w ostatnim czasie wyłącznie między komediami romantycznymi a filmami dla dzieci, bądź dziwnymi filmami historycznymi. Zniknął gdzieś na rynku film psychologiczny, rodzaj kina noir. W tym kontekście serial "Paradoks" stara się wypełnić tę lukę.

Telewizja cały czas, przynajmniej w Polsce, pozostaje jednak pod kuratelą obyczajowej cenzury. Wspomniał pan, że o ile w kinie można już swobodnie przeklinać, w serialach jest to ciągle niedopuszczalne. W "Paradoksie" uda się coś przemycić?

- Nie da rady. To są sprawy polityczno-reklamowe. Z jednej strony telewizja jest "ciśnięta" przez bardzo katolickich polityków, z drugiej strony jej odbiorcą jest konserwatywną publiczność. Telewizja ma więc świadomość, że jeżeli serial będzie niszowy, a więc odważnie opowiadany, automatycznie przechodzi na godziny nocne. Co się z tym wiąże? Brak reklamodawców. Kręcenie takich seriali się więc nie opłaca. Takie zapętlone kółko.

Zauważyłem, że kiedy prezentowaliście kazimierskiej publiczności fragmenty serialu "Paradoks", pojawienie się na ekranie Arkadiusza Jakubika wprowadziło pana w szampański nastrój. Skąd te chichoty?

- Ja bardzo lubię Arkadiusza Jakubika, grał zresztą w jednym z moich filmów. Poza tym to jest fantastyczny aktor, ale też ciepły, pełen humoru człowiek. Lubimy żartować sobie na planie, kiedy więc zobaczyłem Arka, wróciły pewne wspomnienia z planu "Paradoksu".

Kiedy zaczynał pan aktorską karierę, powstawały już w Polsce niezłe seriale obyczajowe. Sam występował pan w telewizyjnych produkcjach, m.in. "Punkcie widzenia" Janusza Zaorskiego. Ale niewielu widzów wie, że pana debiutem był epizod w historycznych "Czarnych chmurach". Zostały jakieś wspomnienia?

- Grałem halabardnika, stałem w bramie Floriańskiej. Chyba mówiłem "Verda", albo coś podobnego. W każdym razie nie jestem pewien, czy tego nie wycięto. Chodzi mi o kwestię. Bo ja siebie poznaję. W dużym szwedzkim kapeluszu.

Reklama

Żałuje pan tych "Ratowników"...?

... - Nie, nie żałuję.

Nie dokończyłem pytania: czy żałuje pan, że nie będzie kolejnego sezonu?

- Też nie żałuję.

13 odcinków i wystarczy?

- Właśnie tak.

Z Bogusławem Lindą rozmawiał Tomasz Bielenia.


swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Paradoks | Bogusław Linda | seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy