Linda marzył, by zostać... piosenkarzem!
Bogusław Linda, czyli podinspektor Marek Kaszowski z "Paradoksu", przyznał niedawno, że jako nastolatek marzył, by być sławnym piosenkarzem i wieść życie rockmana. Tymczasem nie chciano go nawet w szkolnym... chórze!
- Bardzo wcześnie przeszedłem mutację i, będąc małym chłopcem, mówiłem basem. O śpiewaniu nie było mowy, choć marzyłem o karierze piosenkarza - żartuje Bogusław Linda.
Kiedy aktor chodził do szkoły, jego głos był tak niski, że nawet opiekunowie szkolnego chóru uważali, że nie pasuje do głosów pozostałych chórzystów.
- Zajęcia były obowiązkowe, ale wypędzano mnie z lekcji chóru, bo przeszkadzałem swoim głosem - wspomina serialowy Kaszowski z "Paradoksu".
Przez wiele lat, nawet będąc już sławnym aktorem, Bogusław Linda jak ognia unikał śpiewania. Jednak - jak żartuje - nigdy nie przestał myśleć, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby miał talent wokalny i został piosenkarzem.
- Wtedy mógłbym mieć wszystko to, co w filmach udawałem, że mam - z pięknymi kobietami na czele. Pewnie i popularność, do której dążyłem, pracując ciężko na planach filmowych, zdobyłbym od razu - śmieje się jeden z najlepszych polskich aktorów wszech czasów.
Kilka lat temu niespodziewanie dla wszystkich Bogusław Linda dał się namówić Marcinowi Świetlickiemu i razem z jego grupą - krakowskim zespołem Świetliki - nagrał płytę pt. "Las putas oscuras".
- Moja melodeklamacja świetnie wpasowała się w konwencję Świetlików. To, co zaprezentowałem na płycie, trudno jednak nazwać śpiewem - żartował wtedy Linda.
Choć album został bardzo dobrze przyjęty, Bogusław Linda na jego nagraniu zakończył swoją karierę piosenkarza. I, jak zapewnia, raczej już nigdy nie da się namówić na śpiewanie.