"Pakt": Magdalena Popławska pierwszy raz w kopalni
Aktorka Magdalena Popławska przed laty porzuciła Śląsk dla Warszawy. Teraz wróciła tam w związku z rolą w serialu HBO "Pakt". Podczas zdjęć do tej produkcji mogła lepiej poznać swoje rodzinne strony. Miała okazję m.in. po raz pierwszy zjechać na dół kopalni.
Kreowana przez Panią Anna Wagner jest...
- Ambitną, uczciwą, rzetelną kobietą, która weszła w politykę. Gdy ją poznajemy, jest prezydentem Bytomia, więc osiągnęła bardzo wiele. Swoją pracę wykonuje z pasją, ma do niej predyspozycje. Musi zmierzyć się z trudną sytuacją gospodarczą miasta, tragedią na kopalni, musi też odnaleźć się w realiach brutalnej walki politycznej. Staje u boku byłego ministra, który zakłada nową partię i rzuca się w wir kampanii wyborczej. Annę łączy namiętny związek z dziennikarzem śledczym Piotrem Grodeckim, ale ich zawodowe wybory wpłynął na ich relację.
To zapewne silna osoba.
- Zdecydowanie tak, ale starałam się też znaleźć w Annie momenty, kiedy jest kobietą, kiedy pozwala sobie na emocjonalność, która w jej pracy jest zduszona. Myślę, że dostrzeżenie w mojej bohaterce tej delikatnej, kobiecej strony czyni ją jeszcze bardziej fascynującą.
Czy fakt, że zdjęcia do serialu powstawały m.in. na Śląsku, a pani pochodzi z Zabrza, był dla pani dodatkowym argumentem, żeby przyjąć propozycję roli w "Pakcie"?
- Najważniejszymi czynnikami były dla mnie scenariusz, ekipa oraz to, że za produkcję odpowiadało HBO. Aczkolwiek bardzo się cieszyłam, że będę miała trochę zdjęć na Śląsku. Niestety porzuciłam Śląsk dla Warszawy i nie znam tego regionu aż tak bardzo, chociaż jest to dla mnie bardzo sentymentalne miejsce. Pracując przy "Pakcie", mogłam np. po raz pierwszy zjechać na dół kopalni. Wydaje mi się, że Śląsk jest bardzo fotogenicznym miejscem, atrakcyjnym dla kina.
Czy w przygotowaniach do roli pomagał pani ktoś dobrze znający świat polityki?
- Tak, spotykałam się z coachem. Do wszystkich scen typowo politycznych, jak wystąpienia, debaty, musiałam być bardzo dobrze przygotowana. Podporządkowałam się setkom obostrzeń, które obowiązują polityka.
Jak się pani czuła w garsonkach i garniturach, które musiała pani nosić na planie?
- Czułam się w nich okropnie, bo bardzo sobie cenię komfort ubraniowy. Ale myślę, że ten sztywny garnitur pomógł mi w grze, narzucał mi określone zachowanie.
Czy na co dzień interesuje się pani polityką?
- Świat polityków to absolutnie nie moja bajka. Czuję wręcz do niego awersję. Uważam, że można wejść do polityki jako czysty człowiek, ale nie da się z niej wyjść nie będąc pobrudzonym. Ale uprawiam taki zawód, że na jakiś czas potrafię się zasymilować z każdym środowiskiem.
Jak pracowało się pani z Marcinem Dorocińskim?
- Spotkaliśmy się kilka lat wcześniej na planie "Lęku wysokości". Też graliśmy tam parę, byliśmy małżeństwem. Już wtedy mieliśmy sztamę. To wyjątkowo profesjonalny aktor. Oboje wykonujemy swoją pracę z pasją. Praca z Marcinem jest czystą przyjemnością.
Czy ogląda pani seriale?
- Od niedawna - tak. Długo nie miałam na to czasu. Ale urlop macierzyński spowodował, że nadrobiłam wszystkie zaległości i stałam się fanką kilku produkcji.
Po naszej rozmowie pędzi pani na próby do Nowego Teatru. Nad jakim spektaklem pani pracuje?
- Jesteśmy w trakcie prób do spektaklu "Sonata widm", według klasycznego szwedzkiego dramatu Strindberga. Za reżyserię odpowiada Markus Ohrn. Premiera w styczniu. Bardzo zapraszam do naszego teatru, tym bardziej, że od niedawna mamy nową siedzibę. Jest nią zabytkowa hala, która przeszła modernizację. Trudno uwierzyć, że kiedyś służyła jako garaż i parkowały tam śmieciarki.
Rozmawiał: Andrzej Grabarczuk (PAP Life)