Kellie Martin i jeden z najbardziej szokujących momentów w historii telewizji
Kellie Martin dołączyła do obsady "Ostrego dyżuru" w 1998 roku. Znana z serialu "Dzień za dniem" aktorka była wtedy w żałobie i nigdy nie potrafiła wejść do końca w swoją postać. Scenarzyści także szybko stracili na nią pomysł. Tak oto narodził się pomysł na moment, który przeszedł do historii telewizji.
Martin dołączyła do "Ostrego dyżuru" w piątym sezonie produkcji, gdy miała 23 lata. Była już wtedy doświadczoną aktorką, która od dziecka występowała w kinie i telewizji. Największą popularność przyniósł jej serial "Dzień za dniem" (1989-1993). Wcieliła się w nim w Beccę Thatcher, najmłodszą córkę głównych bohaterów. Martin otrzymała za niego nominację do Emmy za najlepszą rolę drugoplanową.
W "Ostrym dyżurze" aktorka otrzymała rolę rezydentki Lucy Knight. Ponieważ przedstawiony w pierwszym sezonie doktor Carter nabrał doświadczenia, serial potrzebował nowej nieopierzonej postaci, z którą nowi widzowie mogli się utożsamiać. Została nią właśnie Lucy.
W wywiadzie dla serwisu "Vox" Martin zdradziła, że nie potrafiła docenić czasu na planie serialu. Wszystko przez rodzinną tragedię, która dotknęła ją zaraz przed wejściem na plan. "Moja siostra chorowała na toczeń i zmarła na tydzień przed rozpoczęciem mojej pracy w 'Ostrym dyżurze'. Więc pojawiłam się tam jako absolutny wrak człowieka" - przyznała aktorka.
"Dosłownie przenieśli zdjęcia o tydzień, bo chcieli mi dać trochę czasu. Nie pamiętam więc dużo z planu 'Ostrego dyżuru'. Byłam na autopilocie... Byłam w jednym szpitali po tym, jak przez miesiące towarzyszyłam mojej siostrze w innym. To było super dziwne i czułam się z tym źle. Nie pozwalałam sobie na cieszenie się z tej pracy" - kontynuowała.
Aktorka przyznała, że w trudnych chwilach wspierał ją Keith Christian, z którym wtedy się spotykała. Dziś są małżeństwem z ponad dwudziestoletnim stażem. "Powtarzał mi: 'Jesteś profesjonalistką'. Więc chodziłam do pracy. Robiłam swoje. Chowałam emocje w sobie, starałam się trzymać, a resztę jakoś ukryć. Znam się na pracy w serialach telewizyjnych. Wiem, jak tam działać. I to właśnie robiłam". Przez pewien czas towarzyszyła jej serialowa matka z "Dnia za dniem". "Patti LuPone przyleciała na do mnie. Przychodziła na plan 'Ostrego dyżuru', siadała na małym krzesełku i po prostu była tam dla mnie".
Martin uważała, że Lucy nie działała jako postać. Jej odczucia podzielali scenarzyści i producenci "Ostrego dyżuru". W końcu podjęto decyzję o usunięciu jej z głównej obsady. Tak oto doszło do jednego z najbardziej szokujących momentów w trakcie piętnastu lat emisji popularnego serialu. W odcinku trzynastym szóstego sezonu okazuje się, że Lucy i doktor Carter (Noah Wyle) zostali zaatakowani przez chorego na schizofrenię pacjenta. Oboje zostają znalezieni nieprzytomni w kałużach krwi w następnym epizodzie przez doktor Weaver (Laura Innes). Mimo starań lekarzy rezydentki nie udaje się uratować.
"Gdy John Wells [showrunner 'Ostrego dyżuru'] powiedział mi o decyzji odnośnie Lucy, poczułam małą ulgę, bo byłam już tym wszystkim zmęczona. To było błogosławieństwo w przebraniu, chociaż czułam się tak, jakby mnie zwalniano" - zdradziła w rozmowie z "Vox". "Cieszę się, że wyszedł z tego przejmujący moment telewizyjny, ale to wszystko było dla mnie trudne. Dla pozostałych aktorów też, bo nie wiedzieli, że odchodzę, dopóki nie przeczytali scenariusza. Było im przykro. Alex Kingston miała ze mną scenę, w której Lucy się diagnozuje [i zdaje sobie sprawę, że nie przeżyje]. Kładę rękę na swojej tchawicy i mówię "P.E.", czyli zator płucny. [...] [Kingston] nie mogła nakręcić tej sceny, ciągle płakała".
Według Martin najgorsze były ostatnie chwile pracy nad serialem. "W mojej ostatniej scenie leżę martwa. W pewnym momencie reżyser Jonathan Kaplan podszedł do mnie i szepnął: "Skończyłaś". Złapałam męża za rękę i wyszłam. Nawet się z nikim nie pożegnałam. To było ciężkie".
Gdy w lutym 2000 roku odcinek ze śmiercią Lucy miał swą premierę, Martin upewniła się, że jej rodzice go nie zobaczą. "Byłam w Nowym Jorku, zaczęłam to oglądać i zaraz zadzwoniłam do mojego męża w Los Angeles i poprosiłam: 'Jedź do domu mojej matki i nie pozwól jej obejrzeć tego odcinka'. Mniej niż półtora roku [po śmierci jej siostry] mieliby oglądać, jak ich córka umiera na ekranie w tak realistyczny i niesamowity sposób, jak pokazują to w 'Ostrym dyżurze'? Udało mu się, a ja też to wyłączyłam. Przeżyłam to, nie musiałam tego oglądać" - stwierdziła w rozmowie z "Entertainment Weekly" w 2018 roku.
Aktorka przyznała, że po emisji odcinka dotarło do niej wiele wiadomości od straumatyzowanych fanów. Gdy widzowie serialu spotykali ją na ulicy, robili się bladzi. "Ostry dyżur" oglądało wtedy trzydzieści milionów ludzi. To było przed erą social mediów i wszechobecnych spoilerów. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Członkowie obsady już wcześniej opuszczali serial. Zaledwie w zeszłym sezonie z produkcją pożegnał się George Clooney. Przed Lucy żadna postać nie odeszła w taki sposób. Później stało się to rutyną i często ocierało się o niezamierzoną autoparodię. Śmierć Lucy naprawdę poruszyła widzów i członków obsady.
"Wiem, że Alex [Kingston] była smutna. Anthony Edwards był bardzo smutny. Lubię myśleć, że George Clooney też byłby smutny, gdyby wtedy występował tam jeszcze" - śmiała się Martin.