Goran Višnjić: "Ostry dyżur" zdefiniował moją karierę
Chorwacki aktor dzieli swój czas na filmy i seriale. Jak mówi, nie chce rezygnować z żadnej natrafiającej się okazji. Mimo kolejnych ciekawych kreacji aktorskich, wie jednak, że dla widzów na zawsze pozostanie dr. Luką Kovacem.
Po krótkiej nieobecności na małym ekranie Goran Višnjić powrócił. Tym razem jako główny bohater - Marco Constante - w trzecim sezonie "Przekraczając granice". - Pamiętałem świetny miniserial "Filary Ziemi". Marzyłem o pracy z tą ekipą, a przede wszystkim ze swoim idolem z dzieciństwa, Donaldzie Sutherlandzie. Do tego dużo akcji oraz możliwość grania policjanta, który nie siedzi za biurkiem, a podróżuje po świecie. Nie miałem wątpliwości, że chcę to zrobić - wyjaśnia w rozmowie z nami powody przyjęcia roli w serialu.
Tym razem 43-letni aktor chorwackiego pochodzenia wciela się dla odmiany w postać... Włocha.
- Spędziłem dużo czasu we Włoszech. Wenecja jest zaledwie kilka godzin od Zagrzebia. Uwielbiam ten kraj. Znam go bardzo dobrze, podobnie jak jego mieszkańców. Wiem kim są, jakiego mają ducha - tłumaczy. Goran nie ukrywa jednak, że to nie pochodzenie, a zarys postaci zrobił na nim największe wrażenie.
- To facet, którego ukształtowały tragedie w jego życiu. Jest mroczny, ale ma w sobie urok i specyficzne poczucie humoru, które bardzo lubię - mówi, a pytany, ile Gorana jest w Marcu, żartuje: - Obaj mamy 191 cm wzrostu. A po chwili rozwija temat: - Pracując na planie serialu, prędzej czy później dajesz swojej postaci coś z siebie. Zakładam więc, że jest wiele podobieństw. Staram się grać Marco tak, jakbym sam zachował się w pewnych sytuacjach. Na szczęście mój bagaż doświadczeń nie jest tak ogromny - kontynuuje aktor.
Przyznaje także, że są pewne aspekty, które drażnią go we włoskim policjancie: - To silny facet, ale wybuchowy i ze skłonnością do popadania w obsesje. To typ osoby niejednoznacznej. W zależności od okoliczności, jest dobry i zły.
A co aktor pamięta z pracy na planie? - Zacznę od tych fajnych wspomnień. Robiłem rzeczy, na które normalnie bym się nie zdecydował, np. pędziłem Alfa Romeo po ulicach Pragi z prędkością ponad 160 km/h. Były też jednak ciężkie momenty. Kiedy pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie, a my musieliśmy grać w tych samych strojach w środku i na zewnątrz. Był też odcinek o handlu żywym towarem, który rozwalił mnie. Cały czas myślałem: - To mogłaby być moja córka - opowiada Goran.
Na planie "Przekraczając granice" Višnjić ponownie spotkał się z Elizabeth Mitchell. - Kiedy rozważałem propozycję producentów, zachęcali mnie: "Przy okazji, partnerować Ci będzie Twoja dobra znajoma z "Ostrego dyżuru"." Strasznie się ucieszyłem z tego spotkania. To superkoleżanka do pracy. Na planie spotkałem się także z Tomem Wlaschihem, z którym graliśmy kiedyś w miniserialu brytyjskim "The Deep" - mówi Višnjić, który gładko przechodzi do dotychczas największego hitu w swojej karierze - "Ostrego...". Chorwacki gwiazdor świadomy jest tego, że rola Luki naznaczyła jego karierę na zawsze.
- Jeśli jesteś jakąś postacią przez wiele lat, a tytuł odniósł sukces, nie ma wątpliwości, że to będzie produkcja, która zdefiniuje twoją karierę. W moim przypadku będzie to "Ostry..." i postać dr. Kovača. Nie ma co się dziwić, w końcu w jego kitlu spędziłem osiem lat - przyznaje szczerze aktor.
Gwiazda serialu zdradza, że stara się podpatrywać, co się dzieje na telewizyjnym podwórku. - Jako ojciec trójki dzieci nie mam za dużo wolnego czasu. Seriale kupuję sezonami na VOD. Ostatnio oglądam sitcom "Dziadek z przypadku", by zobaczyć, jak radzi sobie mój kolega z "Ostrego...", John Stamos. Jestem fanem "Gry o tron" i zakończonego niedawno "Dominion".
Nie mam czasu na oglądanie telewizji, ale staram się być na bieżąco z serialami, co jest trudne przy takiej ilości pozycji - śmieje się aktor, którego praca na planie "Przekraczając..." dobiegła jakiś czas temu końca. A co dalej?
- Najdalej w przyszłym miesiącu dowiemy się, czy dostaniemy kolejny sezon. Jeśli tak, od lutego wracamy do Pragi. Poza tym w Chorwacji czeka na mnie projekt, przy którym będę pracować ze swoim teściem. A poza tym? Czas pokaże - kończy Goran.
Marcin Godlewski