Orange is the New Black
Ocena
serialu
9,1
Super
Ocen: 71
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Orange is the New Black": Witamy w Litchfield - recenzja 4. sezonu

Czwarty sezon „Orange is the New Black” nie powinien nikogo pozostawić obojętnym. Po słabszej oraz niespójnej trzeciej serii serial Jenji Kohan („Trawka”) wraca w bardzo dobrej, mroczniejszej i wywołującej niepokój odsłonie. Produkcja Netflixa, która zawsze łączyła w mniej lub większych proporcjach elementy komediowe z elementami tragedii, tym razem bierze ostry zakręt w kierunku poruszającego społeczne problemy dramatu.

Już w pierwszym odcinku dotychczasowe życie więźniarek w zakładzie Litchfiled zaczyna się sypać jeszcze bardziej niż do tej pory. Obecny status quo zostaje zachwiany przez przybycie do więzienia nowych osadzonych.

Dla kobiet nie ma miejsca, naczelnik więzienia nie posiada środków na zakup najpotrzebniejszych rzeczy, poprzedni strażnicy uciekli, a Alex Vause (Laura Prepon) ma naprawdę, naprawdę bardzo zły dzień.

Piper Chapman (Taylor Schilling) postanawia ratować swój więzienny biznes, zignorować zdrowy rozsądek i zawiązać nowe sojusze. Brook Soso (Kimiko Glenn) i Poussey Washington (Samira Wiley) udaje się złapać odrobinę oddechu, a Taystee (Danielle Brooks) otrzymuje nową pracę.

Reklama

Do Litchfield trafia w końcu celebrytka Judy King (Blair Brown), której obecność doprowadzi niektóre osoby do szewskiej pasji (postać tej bohaterki to odzwierciedlenie na ekranie sprawy Marthy Stewart - amerykańskiej prezenterki telewizyjnej, skazanej na pięć miesięcy więzienia za utrudnianie śledztwa w sprawie transakcji papierami wartościowymi).

Gloria Mendoza (Selenis Leyva) stara się ze wszystkich sił wspierać swoje przyjaciółki i nie dać wciągnąć się w narastający konflikt między Dominikankami. Z kolei Maria Ruiz (Jessica Pimentel) postanawia sięgnąć po władzę i więzienne wpływy najpierw przejmując biznes Piper, zajmując więzienny salon fryzjerski, a później przemycając narkotyki, a Daya (Dascha Polanco) ma dość stania na bocznej linii i obserwowania sytuacji, co niestety, doprowadza do clifhangera czwartego sezonu. Jak w tym wszystkim odnajduje się Ruda (Kate Mulgrew)? Jak zwykle postara się zapanować nad wszystkim i ochronić swoją przybraną rodzinę.

"Orange is the New Black" przez poprzednie trzy serie był zdecydowanie serialem komediowym, w którym bohaterki - bez względu na kolor skóry, pochodzenie, seksualność czy wiarę (bądź jej brak) zawsze były scharakteryzowane w taki sposób, aby widzowie zrozumieli ich sytuację życiową oraz motywy postępowania.

Wśród zabawnych, czasami mocno przekombinowanych scen, znalazło się miejsce na komentarz społeczny poruszający kwestie rasizmu, homofobii, klas społecznych czy uprzedzeń. Jenji Kohan przedstawia skorumpowany system więziennictwa (w trzecim sezonie Litchfield przeszło w ręce prywatnego inwestora, co zapoczątkowało okres zarządzania więzieniem jak korporacją) brak pomocy, złe traktowanie przez strażników (weteranów i byłych wojskowych), którzy nie licząc się z niczym ani z nikim dręczą i torturują kobiety, odmawiając im jakiegokolwiek prawa do człowieczeństwa. Sytuacja w więzieniu pogarsza się coraz bardziej - tempo serii przyspiesza mniej więcej od końcówki czwartego odcinka - aż w końcu, w 12 odcinku, następuje kulminacyjny moment, kiedy widzom pękają serca.

Najnowszy sezon serialu przedstawia jak zgubne są w połączeniu pragmatyzm, cynizm oraz chęć przeżycia za wszelką cenę, a finałowe dwa odcinki stały się platformą do poruszenia tematu brutalności policji. Sytuacja zaprezentowana w dwunastym epizodzie była jednoznacznym nawiązaniem do tragicznych realnych wydarzeń oraz ruchu Black Lives Matter.

Przedstawienie narastającego konfliktu mającego swoje podłoże w realnych wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni ostatnich dwóch lat (a nawet ostatnich kilku dni - zabójstwo Altona Sterlinga, Philando Castile’a) w sposób w jaki zrobili to twórcy serialu spotkało się z krytyką widzów.

Nie zdradzając szczegółów, jedni fani nie przyjęli pozytywnie sposobu poruszanego tematu, inni doszli do wniosku, że w serialu, który w zasadzie jest komedią nie powinno się ukazywać takich scen, z kolei jeszcze inni nie potrafili pogodzić się z utratą jednej z najlepiej napisanych i najsympatyczniejszych postaci w serialu.

Jak rozwinie się ten wątek w przyszłym sezonie ("Orange is the New Black" zostało przedłużone na kolejne trzy sezony w lutym bieżącego roku) pozostaje jednym z najważniejszych pytań dotyczących rozwoju tej historii.

Sercem serialu pozostają jego bohaterki  o różnych historiach, z różnych warstw społecznych, tak od siebie różne i codziennie walczące o swoją godność. Dramat kobiet ukazuje błędy systemu - scenarzyści niejednokrotnie zwrócili uwagę na absurd kar, jakie otrzymały niektóre z bohaterek: Poussey zostaje skazana na sześć lat więzienia za posiadanie "mniej niż 14 gram trawki"; Lolly Whitehill trafia do Litchfield w wyniku tragicznych zbieżności losu i braku pomocy; Aleida Diaz sama oddaje się w ręce wymiaru sprawiedliwości w imię miłości - ponieważ tego wymagała od niej sytuacja. Nie sposób nie współczuć bohaterkom - jeżeli "Orange is the New Black" świetnie ukazuje jedną rzecz, to jest to przedstawienie skomplikowanych postaci kobiecych.

Podobnie jak w poprzednich seriach losy kobiet zostały przedstawione w formie retrospekcji. Tym razem widzowie poznali historię Lolly, Blanci czy Maritzy. Rozwijają się również relacje między bohaterkami - Red nadal matkuje Piper i Nicky, Poussey i Taystee nadal pozostają zgraną drużyną, a Alex i Piper w końcu do siebie wracają.

Aktorsko jest bardzo dobrze - Kate Mulgrew i Laura Prepon błyszczą na ekranie, w tyle nie pozostaje znana z serialu "Fringe: Na granicy" Blair Brown (wielka szkoda, że aktorka nie miała większej ilości scen z Mulgrew). Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Lori Petty (Lolly). Aktorka świetnie radzi sobie na ekranie (a materiał miała dość ciężki), więc gorąco kibicuję jej w tegorocznym wyścigu do Emmy.

Przed nami jeszcze trzy sezony produkcji i sądząc po obecnym sezonie, który jest bardzo dobrym powrotem do formy po słabszej serii trzeciej, możemy się spodziewać jeszcze kilkunastu odcinków naprawdę dobrego serialu.

Ocena: 8/10

Katarzyna Ulman

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama