O mnie się nie martw
Ocena
serialu
9,8
Super
Ocen: 10056
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"O mnie się nie martw": Hit czy kit? Kto rozczarował widzów, a kto zabłysnął?

Co jest miarą sukcesu serialu? Liczba widzów, emocje, jakie wywołuje, komentarze, do jakich prowokuje i wreszcie decyzja o jego kontynuacji. W 2014 roku odnotowaliśmy 11 premier polskich produkcji w odcinkach. Siedem z nich to trafy, a cztery - niewypały, które umarły śmiercią naturalną po emisji pierwszego sezonu.



Trafy, czyli kciuk w górę

"O mnie się nie martw"

Nowa bajka o Kopciuszku rozgrywająca się w środowisku prawniczym okazała się najcelniejszym serialowym strzałem w dziesiątkę w mijającym roku. Największymi atutami jesiennej nowości Dwójki są: nieoklepana obsada (Joanna Kulig, Stefan Pawłowski, Aleksandra Domańska, Andrzej Zieliński, Paweł Domagała), niezłe aktorstwo, nieprzeciętny humor, zabawne i oryginalne teksty autorstwa Anety Głowskiej i Katarzyny Leżeńskiej oraz duża dawka emocji.

Między parą głównych bohaterów - Igą Małecką i Marcinem Kaszubą - iskrzy od samego początku, choć pochodzą z dwóch różnych bajek. W przeciwieństwie do Agaty i Marka z "Prawa Agaty" zawsze mówią (lub nawet krzyczą) to, co myślą i czują. Cięty język i zmysł obserwacji to domena Małeckiej, która niespodziewanie weszła w kręgi prawnicze. Niczym niezapomniana Erin Brockovich z głośnego filmu z Julią Roberts w roli głównej, łączy dwa światy: tych, którzy potrzebują pomocy i tych, którzy mogliby im pomóc, ale jakoś nie przyszło im to do głowy.

Reklama

Z jednej strony mamy zwykłą dziewczynę, która z dnia na dzień stała się lepszym obrońcą niż niejeden adwokat, z drugiej zaś - adwokata, który musi dotknąć zwykłego życia, by poczuć jego sens. Dzieląca ich przepaść w rzeczywistości istnieje tylko w naszych głowach. Świat gorszych dzielnic niejednokrotnie bywa bardziej kolorowy niż świat drogich garniturów i szybkich aut. 

Śmiało można powiedzieć, że "OMSN" to serial dla każdego. Znakomicie się przy nim wypoczywa i bawi.

"Wataha"

Polski serial sensacyjny HBO o grupie bieszczadzkich pograniczników, którzy tropią tajemniczego zabójcę ich kolegów, wzbudził duże zainteresowanie. Pierwszy, odkodowany odcinek, obejrzało ponad milion widzów. Kolejne, już zakodowane odcinki, śledziło 335 tysięcy osób. Do tych, którzy już widzieli, dołączą kolejni, bo serial dostępny jest na HBO GO.

Na potrzeby "Watahy" współpracę podjęło trzech znakomicie rozumiejących się autorów, co przesądziło o sukcesie produkcji Grupy ATM. Wojciech Miłoszewski jest postacią nową wśród polskich autorów, ale przebojem wchodzi do branży. Wraz z bratem Zygmuntem, popularnym twórcą powieści kryminalnych i sensacyjnych, napisał scenariusz serialu "Prokurator", który jest w trakcie produkcji. Maciej Maciejewski zapisał się w pamięci widzów jako scenarzysta "Gliny", przez wielu uważnego za jeden z najlepszych seriali minionego ćwierćwiecza. Trzecim autorem był producent "Watahy" Artur Kowalewski. Wcześniej w podwójnej roli, scenarzysty i producenta, podpisał się między innymi pod "Odwróconymi". Do trzech specjalistów od zbrodni na ekranie dołączyła z ramienia HBO brytyjska scenarzystka Julie Rutterford (m.in. serial "Shameless").

W przypadku "Watahy" konieczny był wyjazd na kraniec Polski, tak blisko granicy państwa, że w niektórych miejscach na wyświetlaczach telefonów pojawia się tekst "Witamy na Ukrainie". Tam, gdzie życie nikogo nie głaszcze, jak śpiewał Wojciech Młynarski w swojej słynnej piosence o Bieszczadach. Bieszczadzkie plenery to także ogromny atut tego projektu.

Kolejnym plusem jest obsada. Główną rolę Wiktora Rebrowa, pogranicznika urodzonego i wychowanego w Bieszczadach, który próbuje rozwikłać zagadkę zbrodni dokonanej na jego przyjaciołach i partnerce, powierzono Leszkowi Lichocie. Grany przez niego bohater to prosty, prawy facet. On nie ma żadnej szansy na rozwikłanie całej intrygi, która zapanowała nad jego życiem. Zrobią to inni. Również postać grana przez Bartka Topę postawiona jest w bardzo skomplikowanej sytuacji. Wielkim odkryciem tego serialu jest Jacek Lenartowicz jako Łuczak, który pokazał oblicze prawdziwego faceta z tamtych stron. Także Jarosław Boberek ukazał swoją zupełnie nową, nieznaną widzom twarz.

Autentyzm to kolejny atut produkcji. W serialu jest niemało scen, w których bohaterowie biegają po górskich zboczach. Po jednej z takich akcji młoda strażniczka Agata (Dagmara Bąk) dostaje torsji. Podobne sytuacje po forsownym biegu zdarzają się również prawdziwym strażnikom. A trzeba jeszcze sobie uzmysłowić, że w filmie każda taka scena z bieganiem po górach musiała być kilkakrotnie powtórzona. Wszyscy mieli świadomość, że zdjęcia będą dla części aktorów związane z dużym wysiłkiem. Musieli się do tego przygotować. Szczególnie Leszek Lichota dużo trenował i zrzucił kilkanaście kilogramów, a i tak w którymś momencie nie obyło się bez kroplówki.

Następny plus to efekty specjalne. W pierwszym odcinku oglądamy wybuch byłej placówki straży granicznej, w którym ginie grupa pograniczników. Takie efekty są zawsze kosztowne i czasochłonne. Na ekranie trwają kilka sekund. Cały proces przygotowań do tego efektu zaczął się od jednego rysunku wykonanego długopisem przez Michała Gazdę. Reżyser narysował na kartce dziewięć okien, w których schematycznie przedstawił sekwencję zdarzeń. Następnie sprawą zajęli się ludzie związani z pirotechniką i scenografią. Rozpoczęły się poszukiwania miejsca, które może udawać placówkę straży granicznej. Taki budynek został znaleziony - była to chata znajdująca się dwadzieścia metrów od parkingu, wyglądająca zupełnie inaczej niż w filmie. Weszła tam ekipa scenografki Agaty Stróżyńskiej, która przygotowała ten obiekt tak, żeby wyglądał na byłą strażnicę w górach. Z góry ustalono, że w tej chacie ma zostać zrealizowana początkowa część eksplozji - muszą wylecieć okna, a Rebrow - odrzucony przez siłę wybuchu. Do tego wszystkiego przygotowywali się pirotechnicy, kaskaderzy i ludzie od scenografii. Tak naprawdę na planie zrealizowano początek eksplozji, czyli wybuchy w oknach. Reszta została zrobiona w postprodukcji. Fala ognia, płonąca chata - to są efekty cyfrowe. W sumie miesiąc trwały poszukiwania i przygotowania chaty, a prace postprodukcyjne serialu zajęły kilka miesięcy. Ale opłacało się!

Podobnie jak opłacało się zatrudnić... dwa miśki. Scena z niedźwiedziem nie jest elementem głównej historii, ale w dramatyczny i spektakularny sposób pokazuje, co może spotkać strażnika w górach. Znaleziono wysokiej klasy specjalistę, który posiadał niedźwiedzie i umiał się z nimi obchodzić. A przede wszystkim potrafił pracować ze zwierzętami i ekipą na planie filmowym. Wcześniej Węgier Zoltan Horkai współpracował między innymi przy takich produkcjach jak: "Herkules", "Hellboy II" czy "Zawód: szpieg".

A my czekamy na drugi sezon "Watahy".

"Dzwony wojny"

Druga - po “Szpiegach w Warszawie" - wspólna produkcja TVP i BBC. Powstała dla uczczenia 100. rocznicy I wojny światowej. Już sam pomysł był bardzo dobry: na tle wielkich wydarzeń historycznych rozgrywają się losy zwyczajnych nastolatków, Thomasa i Michaela, którzy zaciągają się do wojska i idą na wojnę. Są rówieśnikami, mogliby zostać przyjaciółmi, stają jednak po dwóch stronach konfliktu I wojny światowej i walczą przeciwko sobie. Pierwszy jest Brytyjczykiem, drugi Niemcem. Choć dużo ich dzieli, wiele też łączy. Obydwaj wchodzą właśnie w dorosłość, mają kochających rodziców, którzy marzą o lepszej przyszłości dla swoich synów. Każdy z bohaterów pragnie walczyć za swój kraj. Nie myślą o wygodnym, beztroskim życiu, chcą zwyciężać i wierzą, że wojna potrwa najwyżej kilka miesięcy. Zanim - po pięciu długich latach w Europie zakończy się jeden z najstraszliwszych dramatów XX wieku - obaj młodzieńcy zdążą stać się mężczyznami. Przeżyją wiele, zdobędą nowe świadczenia, zaznają bólu i cierpienia. Poznają też smak pierwszej miłości i ojcostwa.

W głównych bohaterów znakomicie wcielili się młodzi aktorzy: Paddy Gibson oraz Jack Lowden. Ich wojenne miłości zagrały: Sabrina Bartlett oraz Erika Karkuszewska.

"Na sygnale"

Widownia praktycznie od razu "kupiła" serial fabularny TVP2 o ratownikach medycznych oparty na faktach. Niektórzy uważają go za serial akcji ukazujący dramatyczne wydarzenia w najbardziej newralgicznym czasie tzw. złotej godziny. W ratownictwie medycznym złota godzina to czas, w którym poszkodowany powinien znaleźć się na stole operacyjnym, względnie w specjalistycznej jednostce pomocy.

Każdy odcinek "Na sygnale" opowiada inną historię poszkodowanego lub pacjenta. Stawką zawsze jest ludzkie życie i zdrowie. Właśnie wysoka stawka oraz walka z czasem dają szansę na poruszającą i wciągającą historię z wieloma nieoczekiwanymi zwrotami, zwłaszcza że "Na sygnale" to przede wszystkim opowieść o ludziach - ratownikach, pacjentach, ich rodzinach oraz bliskich. W dramatycznych okolicznościach poznajemy często ich prawdziwe oblicze. To galeria ludzkich typów, obraz współczesnego społeczeństwa. Mimo dramatycznych okoliczności, historie nie są pozbawione humoru, zaskakujących puent czy liryzmu.

Serial pełni również ogromną funkcję edukacyjną - propaguje podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy i zachowań w sytuacjach kryzysowych. Pokazuje, jak ważna jest współpraca służb ratunkowych ze zwykłymi ludźmi, którzy znajdują się na miejscu wypadku.

Główne postacie grane są przez aktorów profesjonalnych, wyselekcjonowanych po długim castingu, którego celem było znalezienie świetnych, a nieogranych jeszcze twarzy. Dziś dzięki serialowi TVP2 widzowie doskonale znają Monikę Mazur (Martyna Kubicka), Wojciecha Kulińskiego (Wiktor Banach), Dariusza Wieteskę (Piotr Jankowski) i Konrada Darochę (Adam Wszołek.)

"Szkoła"

Nowy serial  TVN z gatunku scripted docu "Szkoła" stał się niekwestionowanym przebojem. Burzliwe poszukiwanie własnej tożsamości, potrzeba akceptacji, pierwsze miłosne zauroczenia, negowanie autorytetów, bunt, kradzieże, prześladowania, nieodpowiedzialne zabawy to tematy, które - jak się okazało - interesują młodych widzów.

Inspiracją dla scenarzystów "Szkoły" stały się prawdziwe losy współczesnych nastolatków, a konkretnie uczniów gimnazjum i liceum. W założeniach twórców serial miał otwierać drzwi do trudno dostępnego świata młodzieży, ukazywać historie z życia wzięte i skłaniać do refleksji. I to się im znakomicie udało. Jak zrozumieć młodych i ich sposób pojmowania rzeczywistości? Nowe wyzwania, jakie stawia przed nimi współczesny świat, i problemy, z jakimi się zmagają, wielokrotnie znajdują swoje ujście w zachowaniach, które w oczach dorosłych przekraczają granice zdrowego rozsądku.

"Policjantki i policjanci"

Paradokumentalny serial TV4, który opowiada historię dwóch oddziałów patrolujących ulice Wrocławia. Policjantów poznajemy nie tylko w pracy, ale także przez pryzmat ich życia prywatnego. Tym bardziej, że służba wpływa na ich osobiste wybory, a ich własne losy rzutują na życie zawodowe. Poznajemy ich codzienne rozterki i zmagania ze stresem, próby pogodzenia pracy (która wymaga 24-godzinnej gotowości) z życiem rodzinnym, chwile wahania i myśli o odejściu z policji.

Pijackie meliny, zapyziałe podwórka, złodziejskie mety - odważna ekipa pojawia się w najgorszych zakamarkach miasta, by poznać mroczną rzeczywistość. Bohaterowie serialu każdego dnia muszą zmierzyć się z trudnymi społecznymi problemami, poradzić sobie z rodzinnymi awanturami, napadami, pijanymi kierowcami i desperatami... Pracy w wydziale prewencji Komendy Miejskiej towarzyszą największe emocje, bo stawką jest ludzkie życie.

W serialu Grupy ATM nie brakuje przykładów spektakularnych akcji i prawdziwego bohaterstwa, a wszystko dzięki odważnym i, zdecydowanym na każde działanie w obliczu prawa, policyjnym załogom.

"Pielęgniarki"

Codzienny fabularyzowany dokument rozgrywający się w środowisku pielęgniarek spodobał się widowni Polsatu. Za projektem stoi Robert Wieczorek, który w barwach TVN wsławił się jako producent niezapomnianej "BrzydUli", a także "Prosto w serce" i "Twarzą w twarz". Obecnie należy do zespołu producentów ATM Grupy. Jest specjalistą od emocji, a "Pielęgniarki" są tego kolejnym dowodem.

Szpital jest tu tylko pewnym pretekstem do opowiedzenia ciekawej historii o ludziach podobnych do nas. To właśnie w takim miejscu jak szpitalne łóżko dopadają nas najczęściej refleksje nad własnym życiem. I tam najmocniej przeżywamy ludzkie dramaty, namiętności, zdrady, rozstania i nowe miłości, zazdrość, nienawiść, złość, wybaczenie i żale rodzinne.

Każdy z odcinków stanowi odrębną historię obyczajową związaną z pacjentem, jego przypadkiem i rodziną, a także historię z życia pielęgniarki. Każdy odcinek opowiada też o życiu w obrębie samego szpitala, sporach pomiędzy personelem pielęgniarskim, kłótniach na temat podziału obowiązków i konfliktach na linii szefowa - podwładne.

Gafy, czyli kciuk w dół

"Słodkie życie"

Sitcom TVP1 rozgrywający się w cukierni “Słodkie życie" nie zdołał ani rozbawić widzów, ani przyciągnąć ich przed telewizory. Scenariusz autorstwa Marka Modzelewskiego i Anety Wróbel okazał się mało śmieszny. Wielka szkoda, bo potencjał był, zwłaszcza, że w roli właścicieli i pracowników cukierni wystąpili członkowie Kabaretu Moralnego Niepokoju. Po raz kolejny wyszło czarno na białym, że wady Polaków wcale nie są tak wdzięcznym (i prostym) tematem, jakby się mogło wydawać.  Zresztą rodzina też nie.

"Sama słodycz"

Po spektakularnym sukcesie "Przepisu na życie" Agnieszka Pilaszewska napisała scenariusz serialu "Sama słodycz", który okazał się wielką klapą TVN. Z perspektywy czasu największym błędem wydaje się obsadzenie Piotra Adamczyka w głównej roli Fryderyka Rekruta. Miał on uosabiać ideał mężczyzny. Nie wyszło. Adamczyk okazał się mało wiarygodny. Ten skądinąd bardzo dobry aktor nie był w stanie wykrzesać z siebie niczego nowego. Zresztą sama historia o tym, że pewnego dnia w Fryderyk musi zaopiekować się synem Stasiem, którego nie widział od lat, również była mizerna. Wiało banałem i przede wszystkim nudą - ot, co.

"BarON24"

Szarobura stacja benzynowa okazała się niezbyt ciekawym miejscem akcji dla fanów komedii w odcinkach. Tym bardziej, że od początku stała u progu bankructwa, co nie nastrajało zbyt optymistycznie w piątkowy wieczór. Nie pomógł nawet Tomasz Karolak jako Mirek Baron, właściciel rodzinnej stacji benzynowej BarON24. Iza Kuna wyraźnie męczyła się jako Sylwia Baron, jakby grała w tym projekcie za karę. Najlepiej wypadli natomiast Iwona Bielska jako teściowa oraz Cezary Kosiński jako komornik. Najsłabiej - gagi. Po prostu nie było się z czego śmiać.

"Zbrodnia"

Nawet najlepsza obsada z Magdaleną Boczarską, Joanną Kulig, Wojtkiem Zielińskim, Dorotą Kolak i Małgorzatą Rożniatowską na czele nie gwarantuje sukcesu serialu, jeśli jego scenariusz jest katastrofalnie kiepski. Aż dziw bierze, że stoi za nim Igor Brejdygant, twórca znakomitego "Paradoksu". Polska wersja szwedzkiego "Morden i Sandhamn", wyprodukowana i wyemitowana przez AXN, wypadła wyjątkowo słabo. W Szwecji powstały 3 sezony tej produkcji, u nas tylko jedna. O czymś to świadczy.

Najlepiej w naszej rodzimej wersji zaprezentował się Półwysep Helski, gdzie rozgrywa się akcja serialu. Najbardziej żenująco zaś - intryga kryminalna i praca policjantów, od których zdecydowanie szybciej główkuje Agnieszka (Magdalena Boczarska), spędzająca wakacje na Helu matka dwójki dzieci i zarazem żona apodyktycznego Cezarego (Radosław Pazura). Akcje policjantów wołają o pomstę do nieba i wywołują salwy śmiechu. To się nie mogło udać.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy