"Nocny recepcjonista": Hugh Laurie zakochał się w tej postaci!
7 lipca o godz. 21:00 na AMC będzie mieć miejsce polska premiera „Nocnego recepcjonisty”. A my mamy dla was wywiad z odtwórcą głównej roli w serialu - Hugh Lauriem.
Jak dawno temu zaczęła się Twoja przygoda z "Nocnym recepcjonistą"? Co sprawiło, że tak zainteresowałeś się tą powieścią?
- Zakochałem się w tej powieści, kiedy przeczytałem ją po raz pierwszy w 1993 roku. Ubóstwiałem książki le Carré’go jako nastolatek, ale ta jedna wydawała mi się zawsze najbardziej intrygująca, bogata, romantyczna - prawie mityczna. Choć nie mam absolutnie żadnych zdolności w zakresie produkcji, po raz pierwszy w życiu książka poruszyła mnie do tego stopnia, że chciałem zająć się jej adaptacją filmową. O ile dobrze pamiętam, próbowałem uzyskać prawa zanim jeszcze udało mi się skończyć trzeci rozdział. Z marnym skutkiem, niestety, ponieważ Sydney Pollock zajął się już tym tematem i nie chciał odpuścić - ale postać Jonathana Pine’a (tak, w 1993 roku bezwstydnie wyobrażałem sobie siebie grającego tę postać...) niesamowicie mnie fascynowała. Wydawał mi się takim zbłąkanym, rycerzem, włóczęgą, który poszukuje sensu swojego istnienia i flagi, pod którą mógłby walczyć. Albo nawet, za którą mógłby zginąć. Ta historia wydawała mi się po prostu piękna.
- Ale nie mogę sobie przypisywać żadnych zasług w kwestii ponownego odkrycia tego dzieła i podjęcia próby jego ekranizacji. Producentom jednak powiedziałem, że z największą przyjemnością zaangażuję się w ten projekt - jako aktor czy choćby cateringowiec lub ktokolwiek inny, byleby tylko móc wziąć w tym udział.
W serialu widzowie mają okazję zobaczyć współczesną adaptację powieści. Jak to wpływa na całą historię i jako ona wpisuje się w obecne realia?
- Wydaje mi się, że charakterystyczną cechą mitów jest ich ponadczasowość. To historie, które można opowiadać w dowolnym czasie i w dowolnym otoczeniu. Zwykle skłaniałem się jednak ku stwierdzeniu, że próby uwspółcześnienia czegokolwiek, to daremny trud, bo zawsze jakieś wydarzenia i chronologia staną na drodze. Oryginalna historia dotyczy Richarda Ropera - handlarza bronią, w którego się wcielam - sprzedającego broń kolumbijskim kartelom narkotykowym. I choć kartele mogą nie wydawać się obecnie adekwatnym punktem odniesienia, to jednak niedawno meksykański helikopter wojskowy został zestrzelony przez jeden z takich karteli przy użyciu pocisku ziemia-powietrze, a rząd meksykański przyznał, że prowadzi wojnę z niesamowicie dobrze uzbrojoną organizacją i nikt nie ma pojęcia, kto dostarczył im tak groźnej broni. I proszę - le Carré opisuje podobną historię, a po 20 latach staje się ona rzeczywistością. My jednak przenieśliśmy całą historię do czasów Arabskiej Wiosny, która rozpoczęła się w 2010 roku (kolejne wydarzenie, którego nikt się nie spodziewał - przy tych wszystkich satelitach CIA krążących nad naszymi głowami, żadna agencja rządowa czy wywiadowcza nie zdołała tego przewidzieć) i rozciągnęliśmy ją aż do dnia dzisiejszego. David Farr, autor scenariusza, wykonał kawał świetnej roboty, przekształcając dużą część książkowej fabuły tak, aby wpasować ją w realia innego kontynentu i wydarzeń. Mam nadzieję, że udało nam się nadać całej historii współczesnej świeżości, nie tracąc jednak nic z mityczności tej fascynującej powieści.
Ten projekt jest naprawdę wyjątkowy. Czy możesz opowiedzieć nam o miejscach, w których kręcony był serial?
- Byliśmy w naprawdę oszałamiających miejscach. Całość zaczęła się w Zermatt w Szwajcarii. To naprawdę wyjątkowe przeżycie, móc otworzyć okno w sypialni i podziwiać majestatyczny Matterhorn. Potem sześć tygodni spędziliśmy w Maroku, zanim przenieśliśmy się na pięć tygodni na Majorkę. Nie było dnia, żeby ktoś z obsady nie powiedział czegoś w stylu: "Nie wierzę, że naprawdę tu jestem i właśnie tu kręcimy serial". Mieliśmy ogromne szczęście, że mogliśmy zagrać postacie, które żyją w luksusowych willach, latają prywatnymi odrzutowcami, bo przecież, żeby pokazać ich życie, musieliśmy przez chwilę tak właśnie żyć. To było coś wyjątkowego...
Osią akcji serialu jest dynamiczna relacja pomiędzy Roperem a Pine’em. Czy możesz nam opowiedzieć coś więcej o relacji tych dwóch postaci i waszej jako aktorów na planie?
- Pine to zagubiona dusza - ten bohater przykuł moją uwagę, kiedy po raz pierwszy czytałem tę powieść i do tej pory fascynuje mnie, kiedy tylko do niej wracam. Jest szlachetny, odważny, honorowy i szczery, szuka sensu i jakiegoś większego celu, a za sprawą swojej kochanki, decyduje się stawić czoła łotrowi określanemu jako "najgorszy człowiek na świecie" - taka jest legenda o Roperze, a w serialu to ja muszę spróbować to uchwycić i oddać.
- Cała historia jest bardzo dwuznaczna, ponieważ Pine stawia sobie za cel obalenie imperium potwora, ale jednocześnie musi zdołać oprzeć się poczuciu, że ten właśnie potwór - z całym swoim okrucieństwem - jest w jakiś sposób atrakcyjny, pociągający i uwodzicielski i potrafi nadać złu jakiś zaskakująco logiczny sens i wręcz elegancką otoczkę. Są chwile, gdy Pine balansuje na krawędzi ciemnej strony, a wszyscy zastanawiają się, co wybierze. Przychodzą też momenty, gdy zastanawiamy się, czy Roper czasem też się nie waha - może chce zostać zdradzony, może świadomie daje się złapać. Widzowie muszą sami ocenić, czy Pine i Roper będą w stanie przekroczyć swoje własne granice - czy Roper sam wbije sobie sztylet w pierś i czy Pine nie stanie się tym, kogo tak naprawdę chciał dopaść. To dla mnie są właśnie mityczne zmagania. To kwintesencja twórczości le Carré’go i absolutnie fascynujące elementy do obserwacji. Niektórzy opisują go jako twórcę powieści szpiegowskich, ale jego utwory przekraczają granice gatunku - le Carré wykorzystuje świat szpiegów i tajnych służb jako tło do zadania najtrudniejszych pytań o człowieczeństwo. Mam ogromną nadzieję, że udało nam się to oddać w serialu.
Kiedy Roper spotyka Pine’a w Szwajcarii od razu dostrzega w nim coś intrygująco pociągającego - co to może być?
- A czy ktokolwiek jest w stanie oprzeć się urokowi Toma Hiddlestona? Myślę, że Roper - z całą swoją okrutnością i potwornością - jest w pewnym stopniu estetą. Poszukuje w życiu czegoś więcej niż tylko pieniędzy - chciałby mieć przy sobie towarzysza, z którym dzieliłby swoje przyjemności i triumfy. Pine jest w pewnym sensie podobny do niego. Roper widzi też w nim kogoś, komu mógłby powierzyć swoje imperium. Ma wprawdzie młodego syna, którego gra fantastyczny Noah Jupe (zapamiętajcie to nazwisko!), ale jeśli przyjrzymy się bliżej postaci Daniela, to dojdziemy do wniosku, że jest on zbyt miły, uczciwy i dobry, aby pójść w ślady swojego bezwzględnego ojca. Roper szuka kogoś, kto ma w sobie trochę cech diabolicznych, kogoś, kto będzie podzielał jego zamiłowanie do nikczemności. Nawet jeśli Pine nie jest aż takim łotrem, jest do pewnego stopnia zagubiony - a diabeł poszukuje właśnie takich zagubionych, dryfujących dusz. Dodatkowo Pine nie jest nigdzie zakorzeniony, kiedy poznajemy go na początku historii. Roper pewnie też dostrzega szansę zgłębienia osobowości Pine’a, nie tylko dla swoich celów, ale też ze względu na rozrywkę, jaka może się z tym wiązać. Myślę, że lubi przebywać w towarzystwie Pine’a, podoba mu się jego sposób bycia. Roper bardzo ostrożnie dobiera swoich towarzyszy i w swoim umyśle stworzył sobie swego rodzaju dwór królewski, a Pine jest dla niego uosobieniem takiej dworskości.
Roper włożył sporo wysiłku w to, aby utrzymać Jed z dala od swoich biznesów, a z biegiem czasu robi się to coraz trudniejsze. Czy możesz opowiedzieć nam o ich związku?
- Jed jest o połowę młodsza od Ropera - to w pewnym sensie cecha charakterystyczna bogatych biznesmenów, aby przyciągać do siebie młode, piękne kobiety i można przypuszczać, że Roper wpasowuje się w ten stereotyp. Jednak on i Jed są parą już od dobrych kilku lat, kiedy po raz pierwszy spotykamy ich w serialu. Myślę, że są ze sobą blisko związani i jest między nimi prawdziwe uczucie, ale możliwe też, że Roper potrzebuje Jed, którą traktuje jak środek łagodzący jego złe uczynki. W pewnym sensie Roper widzi w Jed jakąś zbawienną siłę, która niweluje zło dookoła niego przez to, że nie jest w to zło zaangażowana. Jego relacja z Jed może być czystsza i prostsza, ponieważ jej ręce nie są zbrukane krwią, a może jej niewinność stanowi dla Ropera kolejną pożywkę. Nie wiem i zapewne on też tego nie wie. Powinienem już to wiedzieć, ale jest tyle pytań w tej historii, na które wcale nie tak łatwo jest znaleźć odpowiedź, bo można na nie spojrzeć z bardzo wielu perspektyw. Złożoność tej historii i wszystkich zawartych w niej relacji powoduje, że całość naprawdę przyjemnie się ogląda.