Historia niemożliwa do zekranizowania! Netflix niespodziewanie dokonał cudu
Wielu powie, że Netflix podjął się karkołomnego zadania. W końcu nowy serial serwisu powstał na kanwie książki uznawanej za niemożliwą do zekranizowania. Czy faktycznie tak będzie i "Sto lat samotności” zdobędzie same negatywne recenzje? Będąc po seansie ośmiu pierwszych odcinków trudno mi w to uwierzyć. W rozmowie ze scenarzystkami produkcji nie unikam jednak tej najtrudniejszej kwestii. Już w pierwszym pytaniu pytam o to, dlaczego Natalia Santa i Camila Brugés podjęły się próby przeniesienia na ekran losów rodziny Buendía.
W ponadczasowym miasteczku Macondo siedem pokoleń rodziny Buendía szuka miłości i zapomnienia, bezskutecznie próbując uciec od przeszłości - i swojego przeznaczenia. Pewne rzeczy zawsze nas jednak doganiają. W przypadku rodziny w "Stu latach samotności" to sto lat wielu odcieni klątwy, szaleństwa i osamotnienia. Losy bohaterów można śledzić na Netflix już od 11 grudnia.
Martyna Janasik, Interia: Wielu krytyków literatury i fanów, twierdzi, że nie da się zekranizować książki "Sto lat samotności". Sam autor powieści był tego zdania. Nie bałyście się tego? Dlaczego podjęłyście się tego wielkiego wyzwania? To brzmi jak zadanie niemożliwe do wykonania.
Natalia Santa: Byłyśmy przerażone i bardzo świadome tego, że zadzieramy z tekstem emblematycznym nie tylko dla kultury Kolumbii, ale i dla Ameryki Łacińskiej oraz reszty świata. Stwierdziłyśmy, że jedynym sposobem, by zaadaptować tę historię na serial, jest zaakceptowanie faktu, iż brzmi to, jak zadanie niemożliwe do wykonania, oraz zgoda na to, że komuś może się nie spodobać. Wiedziałyśmy też, że serial i tak powstanie, chciałyśmy więc być jego częścią, aby mieć pewność, że historia zostanie przedstawiona prawidłowo.
Historia w książce "Sto lat samotności" balansuje na granicy prawdy i fantazji. Ma strukturę cykliczną, jest wielowątkowa i posiada mnóstwo postaci. Jak decydowałyście, co zostanie umieszczone w serialu a co nie?
Camila Brugés: Kwestia tego, co pominiemy na ekranie była dla nas największym wyzwaniem. Decydowanie o tym, co zostaje a co nie, było procesem, który polegał na zadawaniu sobie pytań o to, co tak naprawdę chcemy powiedzieć i co pragnął przekazać Gabriel García Márquez. Zastanawiałyśmy się, które z wydarzeń przedstawionych w książce, wciąż powtarzają się we współczesnym świecie. Zwracałyśmy uwagę na repetycję zachowań ludzi na całym świecie, którzy obracają się przeciwko sobie. Na tych podstawach wybierałyśmy wydarzenia i bohaterów, w których widzowie będą mogli przejrzeć się jak w lustrze.
Serial opowiada o stu latach samotności rodziny Buendía. Każdy z nich odczuwa samotność w inny sposób, czasami tak subtelny, że można nie zauważyć, iż któraś z postaci mierzy się z tym uczuciem. Co chcecie powiedzieć widzom o samotności poprzez serial "Sto lat samotności"? Uważam, że to historia niezwykle uniwersalna, ponieważ współcześnie niemal wszyscy borykamy się z jakimś rodzajem samotności, a w rodzinie Buendía zdaje się główną rzeczą, która powtarza się w każdym kolejnym pokoleniu.
Natalia Santa: Bardziej niż na samym poczuciu samotności próbowałyśmy zrozumieć postaci i dotrzeć do źródła tego, kim są. Książka tłumaczy, dlaczego borykają się z poczuciem osamotnienia. Dla przykładu, Pułkownik nie był w stanie kochać. Tak jest napisane w książce. Śledziłyśmy jego historię, szukając przyczyny tego stanu rzeczy. Tak samo było z pozostałymi bohaterami. Szukałyśmy w nich ich lęków, ran i traum, które mogłybyśmy przenieść na ekran, by widz mógł zrozumieć, dlaczego poszczególne postaci czują się tak samotne.
Camila Brugés: Jestem poruszona tym pytaniem i twoją interpretacją tej historii. Mam nadzieję, że widzowie też tak na to spojrzą, ponieważ faktycznie każdy z bohaterów dochodzi do miejsca, w którym zostaje całkowicie sam i niezrozumiany, a samotność jest uniwersalna i międzygeneracyjna. Współcześnie do samotności przyczynia się choćby technologia, która dzieli tych, którzy ją tworzą i tych, którzy za nią nie nadążają.
To przypomina mi o przypadku José Arcadio, założyciela osady, i to właśnie z myślą o nim zadałam pytanie o to, co chcecie powiedzieć o samotności. Sama bowiem nie zauważyłam od razu samotności, z jaką musiał się zmierzyć. W końcu na pierwszy rzut oka zdaje się mieć wszystko - jest szczęśliwie zakochany, z sukcesem buduje Macondo, rozwija się i ma dryg do nauki. Dopiero po chwili zorientowałam się, że brak mu jednego - zrozumienia jego oświeconego umysłu przez innych. Jednak to jest na tyle subtelnie pokazane, że można nie zwrócić na to uwagi.
Camila Brugés: Dokładnie! On pokazuje, że kiedy masz pewne perspektywy na świat, możesz być bardzo samotny i zostać wykluczony przez społeczeństwo. Przestajesz być częścią status quo.
"Sto lat samotności" to też opowieść o oderwaniu od korzeni rodzinnych. Przypowieść o tym, że od nich nie uciekniemy, tak samo, jak od losu, który jest nam przeznaczony. Przestroga mająca nam uzmysłowić, że jeżeli nie zerwiemy szkodliwego schematu, to powtórzy się on w następnych pokoleniach. To przypomina mi o ustawieniach systemowych według Berta Hellingera. Czy podczas pracy szukałyście inspiracji w metodach pracy z traumami międzypokoleniowymi? Czy coś innego przykuło waszą uwagę?
Natalia Santa: Nie szukałam niczego w psychologii. Skupiłam się na książce. Natomiast jeśli jesteśmy w tej tematyce, to powiem, że dla mnie kluczem w historii José Arcadio i Ursuli jest szaleństwo. On stracił możliwość porozumiewania się ze światem, ponieważ postradał zmysły. Jego poglądy, a później szaleństwo, izolują go. Ursula ciągle powtarza, że ta rodzina jest szalona i żyje w strachu, że szaleństwo jej męża będzie przechodzić na kolejnych niczym wirus, aż w końcu dotknie kolejne pokolenia. U pułkownika można dostrzec szaleństwo w jego obsesji na punkcie sprawiedliwości i konfliktu, w którym staje na czele z czasem jego trwania. Za szaleństwo można też uznać miłość Rebeki i najstarszego syna José Arcadio. Tak samo można popatrzeć na niezdolność Amaranty do porozumiewania się ze światem, miłości i przebaczenia. Jeśli patrzeć na to od strony psychologicznej, to w tej rodzinie to właśnie wszelkie odcienie szaleństwa, które sprawiają, że jej członkowie przestają potrafić komunikować swój świat wewnętrzny z zewnętrznym, stają się powtarzającą się traumą i przyczyną osamotnienia każdego z bohaterów.
Dlaczego warto zobaczyć serial "Sto lat samotności", nawet jeśli uważa się, że książki, na podstawie której powstał, nie da się zekranizować?
Camila Brugés: Myślę, że może skłonić ludzi do zajrzenia do książki, a tym, którzy już ją czytali, pozwoli porównać ich wyobrażenia z wizją twórców serialu. Możemy potem o tym podyskutować. Poza tym to wnikliwa rozmowa o ludzkiej naturze, błędach, samotności, traumach i skutkach powtarzania oraz kończenia szkodliwych schematów.
Zobacz też: Ekranizacja głośnej powieści. Netflix pokazał "Wzgórze psów" na Warsaw SerialCon