Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 702
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Brokat": Wizualna perełka, fabularna wydmuszka. Serial daje radę, ale wad jest sporo [recenzja]

Kolor, blask, tańczące promienie słońca, hipnotyzujące dźwięki dansingowych hitów, lejący się strumieniami alkohol, luksusowy hotel i wszechobecny szum morza. W taki świat, barwny, nieco oniryczny i w pewien sposób magiczny, już w pierwszych scenach wprowadza nas polska nowość od Netfliksa. Obrazek piękny i tło muzyczne piękne. Ale jaka jest historia? Kim są bohaterowie, a w głównej mierze bohaterki? Skąd pochodzą? Co czują? Czego pragną? Jaki mają cel? „Brokat” pokazuje, ale nie wyjaśnia i w tym jest jego największy problem. Czy warto zatem dać mu szansę?

PRL na bogato i w kolorze

Sopot, rok 1976. Do szarej, PRL-owskiej codzienności zza żelaznej kurtyny wpada nieco słońca. To czasy Edwarda Gierka, czyli moment, kiedy komunistyczny ucisk zostaje nieco poluzowany, a Polacy cieszą się z chwilowego dobrobytu i zachodnich nowości na półkach sklepowych. Ta krótkotrwała odwilż szczególnie widoczna jest w sopockim hotelu, do którego przenoszą nas twórcy serialu - Aleksandra Chmielewska i Maciej Kubicki.

Już w pierwszych momentach, podążając wzrokiem za kamerą, trafiamy na imprezę, inaugurującą początek lata. To właśnie tam, w luksusowej posiadłości z widokiem na morze, poznajemy główne bohaterki - Helenę (Magdalena Popławska), Polę (Wiktoria Filus) i Marysię (Matylda Giegżno). Dzieli je niemal wszystko. Wiek, typ urody, temperament, sytuacja życiowa. Łączy jednak jedno - by żyć na wysokim poziomie i czuć niezależność finansową, świadczą usługi seksualne. Praca ta staje się głównym źródłem ich zarobku, a hotel miejscem, które pozwala im odmienić swoje życie. Zwłaszcza, że za seks wówczas płaci się sporo.

Reklama

Przez 10 odcinków towarzyszymy bohaterkom w ich codzienności i krok po kroku zaczynamy dostrzegać, że nie jest ona tak sielankowa, jak mogło nam się początkowo wydawać. Choć bohaterki mają poczucie, że panują nad sytuacją, bo szybko dowiadujemy się, że właściwie mogą wybierać, z kim chcą spędzić noc, a kogo kategorycznie odrzucić, to sytuacja każdej z nich jest raczej skomplikowana.

Helena w zawodzie jest już od kilkunastu lat i można powiedzieć, że żyje na bardzo wysokim, jak na ówczesne czasy, poziomie. Ma ogromne mieszkanie, drogie zagraniczne ubrania i tysiące dolarów schowanych w skrytce. Ma jednak też umowę z Służbą Bezpieczeństwa, z którą ściśle współpracuje i przez którą jest kontrolowana.

Pola marzy o własnym biznesie. Co prawda, produkuje z matką szampony, ale na jej niewielką firmę wciąż spadają kłopoty, głównie przez donosy i "nieprzychylność" urzędników. Ma na utrzymaniu małego synka i wciąż mierzy się z krytyką matki, która łagodnie mówiąc, nie pochwala jej sposobu na zarobienie dodatkowych pieniędzy.

Marysia natomiast wkracza w dorosłość. Zaczyna studia, ale nie stroni od zabawy i szybko roztrwania podarowane jej przez rodziców pieniądze. Wycieczki do hotelu traktuje zatem jako dobrą zabawę i wakacyjną przygodę.

Każda z bohaterek jest wyrazista i przyciąga uwagę. Jednak wydaje się, że żadna z nich nie przystaje do czasów, w których przyszło im funkcjonować. Helena, Pola i Marysia to bardziej współczesne, samoświadome kobiety, trochę buntowniczki. Trudno sobie wyobrazić, by w latach 70. kobiety w Polsce mogły sobie pozwolić na taką odwagę i miały tak wielką siłę przebicia. Na ten zgrzyt można by jednak przymknąć oko, gdyby nie scenariuszowe niedociągnięcia, do których jeszcze wrócę w dalszej części. Najpierw jednak trochę pochwał!

Wizualna i dźwiękowa ekstaza

W tytule napisałam, że "Brokat" to wizualna perełka i wydaje mi się, że nie ma w tych słowach przesady. Jest to chyba najładniej pokolorowana produkcja, jaką widziałam na przestrzeni ostatnich miesięcy. Każdy szczegół jest tu dopracowany niemal do perfekcji. Zachwycają nie tylko zdjęcia, ale i oświetlenie, czy scenografia. Wnętrza hotelu, kostiumy, fryzury, makijaże to prawdziwy majstersztyk. Twórcy zadbali nawet o to, by jak najlepiej zaprezentować, pojawiające się na ekranie... potrawy. Każdy detal jest tutaj ważny i każdy niezwykle dopieszczony. "Brokat" to piękny obrazek, od którego trudno oderwać wzrok.

Doskonała jest również ścieżka dźwiękowa. Kiedy zanika szum fal i dźwięk wydawany przez tysiące mew, możemy zagłębić się w zapomnianych hitach z lat 70. Mamy tu dużo dansingowych szlagierów, które wprawiają w wakacyjny nastrój.  Słyszymy m.in. utwór "Czas relaksu", który jest tłem dla jednej z najlepszych, moim zdaniem, scen w całym serialu, czyli sceny bójki, podczas jednej z imprez na plaży.

Im dalej w las, tym gorzej... fabularnie

Twórców warto pochwalić również za to, że przedstawiając losy głównych bohaterek, dość zgrabnie nakreślili sytuację polityczną i gospodarczą Polski w 1976 roku. W tle wątków przewodnich w radiu bądź telewizji, a nawet w rozmowach bohaterów możemy usłyszeć o tym, co aktualnie dzieje się w kraju. A dzieje się dużo, bo narastają napięcia. Premier Piotr Jaroszewicz ogłasza podwyżki cen, w Ursusie i Radomiu rozpoczynają się strajki, które władza tłumi krwawo i natychmiastowo. Wprowadzone zostają także kartki na cukier.

W takiej rzeczywistości funkcjonują główne bohaterki i w taki, a nie inny sposób sobie z nią radzą. Niestety, choć wyjściowo fabuła wydaje się interesująca, a każda z przedstawianych historii niesie ze sobą ogromny potencjał, mniej więcej w połowie serialu, wszystkie wątki zaczynają się "rozjeżdżać". Produkcja traci rytm i przestaje angażować. Niektóre postaci, istotne dla fabuły, znikają na dłuższy czas, bez żadnego uzasadnienia. Pojawiają się równie niespodziewanie, tak jakby twórcom nagle przypomniało się, że ktoś taki funkcjonował i warto byłoby go przywrócić. Tak dzieje się choćby w przypadku Jurka (w tej roli Jędrzej Hycnar), postaci, której potencjał chyba najbardziej został zmarnowany. Zdarza się również, że na ekranie pojawiają się bohaterowie, którzy do fabuły nie wnoszą zupełnie nic, a co więcej - z treści nie możemy wywnioskować nawet, kim są, jaki jest ich cel i dlaczego pojawili się w życiu bohaterek. Znikają równie szybko, jak się pojawili. Na myśl od razu przychodzi mi dziewczyna, z którą Pola nocą jeździ taksówką. Towarzyszymy jej przez pół odcinka, ale zupełnie nic o niej nie wiemy. 

Co ciekawe, serial momentami zapomina także o głównych bohaterkach. Czas przeznaczony dla Heleny, Poli i Marysi jest rozdzielony nierównomiernie. Najwięcej miejsca produkcja poświęca pierwszej z nich i właściwie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że najmłodsza z serialowych prostytutek znika zupełnie w jednym z odcinków, a jej nieobecność nie jest niczym tłumaczona. Pola też bywa odstawiona na boczny tor, co sprawia, że jej historia mniej angażuje.

Spory zarzut można mieć także do konstrukcji postaci. Każda z bohaterek, choć wyrazista i charakterna, nie jest postacią z krwi i kości. Ich historie są przedstawione bardzo powierzchownie, nie poznajemy zbyt wielu informacji na temat ich przeszłości, dlatego też nie do końca rozumiemy motywacje i decyzje, które podejmują. Szkoda, że tak się stało, bo aktorsko serial wygląda świetnie. Popławska, Filus i Giegżno błyszczą i to nie tylko dzięki sporej warstwie brokatu w makijażu. Dobrze wygląda także drugi plan. Obok znakomitych aktorek na ekranie możemy zobaczyć również wspomnianego Jędrzeja Hycnara, Łukasza Simlata jako funkcjonariusza SB, czy Bartłomieja Kotschedoffa w roli konferansjera Bogdana.

Klimat sporo rekompensuje

"Brokat" jest piękną pocztówką. Pocztówką z Sopotu, roku 1976. Zachwyca kolorami, a przede wszystkim klimatem, niepowtarzalnym i hipnotyzującym. Choć to PRL, to zakładam, że wielu z nas nawet na chwilę chciałoby się przenieść do rzeczywistości serialowej i pobujać w rytmie ówczesnych hitów, zjeść wspaniałego tatara, czy wystroić w wystrzałowe stroje tamtej epoki. Tak, obrazek jest piękny i muzyka jest piękna. Wszystko estetycznie i na wysokim poziomie. Wszystko błyszczy i się mieni. Szkoda jedynie, że pod warstwą tytułowego brokatu, gdy trochę się go zadrapie, nie pozostaje właściwie nic.

Serial pozostawił mnie z poczuciem ogromnego niedosytu. Mimo że zachwycił estetyką, dość mocno rozczarował rozwojem historii. Mam nadzieję, że kolejny sezon, o ile powstanie, postara się wypełnić niedostatki pierwszego i da więcej życia bohaterom. Potencjał wciąż jest ogromny.


swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale | Magdalena Popławska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy