Wraca w trosce o swoją córeczkę.
Tragiczne wydarzenia w Norwegii przyspieszyły decyzję Joanny Liszowskiej o powrocie do Polski. Razem z małą Emmą.
Piątek, 22 lipca. Joanna Liszowska (32), jak każdego popołudnia, utuliła córkę do snu, śpiewając jej polską kołysankę. Gdy dwumiesięczna Emma zasnęła, zaparzyła sobie słabą herbatę z dużą ilością mleka. Usiadła na kanapie, włączyła telewizor. I zamarła... Bo to, co zobaczyła, skojarzyło jej się z Apokalipsą. Najpopularniejsza w Skandynawii stacja informacyjna przerwała program i połączyła się z korespondentem w Oslo, który mówił o podłożeniu bomby w stolicy sąsiedniej Norwegii i strzelaninie na wyspie Utoya. Pani Joanna patrzyła na ekran w skupieniu, usłyszała o kilkudziesięciu ofiarach.
Przerażenie odebrało jej mowę... Do tej pory pani Joanna, jak wszyscy Skandynawię uważała za prawdziwy raj. Nieskażona przyroda, piękne widoki, wspaniałe bezkresne lasy, malownicze jeziora, żadnych zagrożeń. No i ludzie - spokojni, tolerancyjni, bardzo przyjaźni dla wszystkich. No i tu znalazła miłość swojego życia, przystojnego biznesmena Olę Serneke (40). Wszystko to sprawiło, że do Szwecji aktorka miała wielką słabość. I jak nigdzie, czuła się w niej swobodnie i bezpiecznie. Jeśli wahała się, czy to właśnie tutaj chce wychować swoją śliczną córeczkę, to tylko dlatego, że tęskniła za krajem.
Za polskimi smakami, zapachami i pracą w aktorskim zawodzie, która zawsze była jej spełnionym marzeniem i życiową pasją.
- Codziennie dzwoniła do mamy, pani Julity. I czasem do mnie. Bo choć macierzyństwo jest dla niej źródłem nieustającej radości, bardzo za nami tęskniła. Ale mówiła jednocześnie, że jest to irracjonalne, bo wychowując dziecko w Szwecji, zapewnia mu lepszy start w przyszłość. - opowiada przyjaciółka pani Joanny.
I dodaje: - Poza tym chciała, by córka rodowitego Szweda czuła się Szwedką. Dlatego hamowała sentymenty, słuchała głosu rozsądku, by być z dzieckiem w Szwecji. Aż tu taki szok! Tragiczne wydarzenia w Norwegii zmieniły poglądy bardzo wielu ludzi. Skandynawia przestała być już miejscem wybranym, oazą spokoju, gdzie nic nikomu nie grozi. I prawdopodobnie, zmieniło też sposób myślenia naszej aktorki.
- Wpadła w panikę. Bardzo boi się o Emmę. Przecież Norwegia jest tak blisko Szwecji. Zadzwoniła do nas, że przyjeżdża do Polski. Chce tu zostać na dłużej, zacząć pracę. Mąż przyjął tę decyzję ze zrozumieniem - mówi jej znajoma. Już pod koniec września pani Joanna wystąpi w sztuce "Fredro dla dorosłych - mężów i żon" w Teatrze 6. Piętro.
Ma też zagrać w "Wydmuszce" w Teatrze Komedia. - Cieszy się, że wraca. Jednak nigdzie nie czuje się tak dobrze, jak u nas! - zdradza jej znajoma. Iza Wojdak