Socha: Nie jestem ikoną
Małgorzata Socha od dzieciństwa marzyła o tym, że będzie aktorką. Jednak jak przyznaje, tytuł ikony stylu to już dla niej pewne obciążenie. "Jestem za młoda, żeby być ikoną" - mówi.
Pamiętasz swoje marzenia z dzieciństwa?
Małgorzata Socha: - No cóż, marzyłam o tym, żeby zostać aktorką i jak widać, marzenia się spełniają.
Wymagało to determinacji?
- W dążeniu do realizowania się w tym zawodzie na pewno pomaga pracowitość i zorientowanie na cel, ale nie można też przestawać marzyć, bo wtedy życie staje się smutne i można ten cel zatracić.
Dziś bardzo wiele osób marzy o aktorstwie...
- W przypadku aktorstwa szansę mają wszyscy - nie tylko osoby z dużych miast czy dobrych rodzin mogą odnieść sukces. To trochę inaczej niż z prawem czy medycyną, ale właściwie w każdej dziedzinie można dziś się przebić. I znowu powtórzę, że trzeba być przede wszystkim pracowitym. Wydaje mi się, że żyjemy w czasach ponad podziałami i możemy naprawdę dużo. A ile dokładnie - to już tylko zależy od nas i pozostaje w naszych rękach. Ograniczeniem może być tylko nasza świadomość istnienia tych możliwości.
To też czasy, w których wszyscy chcą być piękni i młodzi, czym dla ciebie jest piękno?
- Piękno jest bardzo szeroko rozumiane. Dla mnie najważniejsze jest 'piękno od środka', które przejawia się robieniem czegoś dla innych. Bardzo się cieszę, że jestem nominowana w plebiscycie 'VIVA! Najpiękniejsi', ale jeszcze bardziej, że ta akcja ma w tym roku wymiar charytatywny i promuje właśnie piękno pomagania innym, w tym wypadku - dzieciom.
Wymienia się ciebie nie tylko wśród "najpiękniejszych", ale też najlepiej ubranych. Czy tytuł ikony stylu czasem nie ciąży?
- No właśnie słowo 'ikona' ciąży. Mam nadzieję, że jeszcze tyle lat nie mam, żeby być ikoną. Za to mam dużo dystansu do siebie, bo bez tego człowiek daleko by nie zajechał.
Z Małgorzatą Sochą rozmawiała Jagoda Mytych (PAP Life).