"Na Wspólnej": Ze Szkocji do Polski
- Małgosia mimo młodego wieku przeszła bardzo wiele – mówi Anna Kerth-Gosiewska o swojej bohaterce z serialu „Na Wspólnej”. Sama aktorka też ma ciekawe doświadczenia.
Bohaterkę Anny Kerth, Małgosię, pod koniec stycznia czeka bardzo nieprzyjemna przygoda. Wraz z II b wyjedzie na obiecaną wycieczkę. Niestety, aura nie dopisze- znudzona młodzież zacznie kombinować nad czymś, co zabiłoby nudę. Nagle w pensjonacie da się słyszeć krzyki i płacz - jedna z uczennic, Iza, popełniła samobójstwo! Zimińska spróbuje ratować uczennicę. Okaże się, że całe zdarzenie było perfidnym żartem! Gosia nie wytrzyma i spoliczkuje Izę!
Spotyka się pani z dowodami sympatii w związku z tym, że gra w "Na Wspólnej"?
- O tak! Ponieważ rzadko pojawiam się teraz na srebrnym ekranie, zdarza się, że od kobiet w sklepie czy na ulicy słyszę pytania, kiedy znów w serialu pojawi się Małgosia Zimińska. Sympatię okazują mi również mężczyźni. Podobno Małgosia jest ideałem kobiety (śmiech).
Za co można ją polubić?
- Potrafi stać twardo na ziemi, ale wciąż jest wrażliwa i czuła. Ma silną więź z rodziną. Natomiast jej wadą jest to, że bardzo chciałaby iść swoją drogą, lecz nie do końca wie, jak to zrobić. Dlatego ładuje się w tarapaty, głównie sercowe. Przy tym wyraża swoje zdanie dopiero wtedy, gdy jest postawiona pod ścianą.
W trakcie zdjęć zdarzały się trudne, emocjonalne sceny?
- Na pewno był to moment, kiedy Małgorzata dowiedziała się, że jej mąż Piotr (Maciej Jachowski) ma romans, a na dodatek jest gejem. Wcześniej graliśmy z Maćkiem scenę zrywania zaręczyn, w której było napisane "spoliczkowanie Piotra". Mój partner miał już kiedyś niemiłe doświadczenie, gdy aktorka w podobnej scenie nie pohamowała swoich emocji. Przekonywałam Maćka, żeby się nie obawiał, bo tym razem nic takiego nie będzie miało miejsca. Kiedy jednak padło słowo "Akcja!", wskoczyłam na głęboką wodę i... uderzyłam go w twarz, a potem wyszłam z pokoju. Usłyszałam "Cięcie!" i długą, długą ciszę...
Praca na planie "Na Wspólnej" to jedno z wielu pani zajęć. Prowadzi pani też warsztaty rozwojowe.
- "Warm Up" to praca z ciałem i umysłem - są alternatywą dla tych, którzy interesują się relaksacją, chcą zwiększyć swoją kreatywność i nauczyć się, jak szybko wejść w stan gotowości do działania.
Na czym to polega?
- Warsztaty dają narzędzia do szybkiego doprowadzenia ciała i umysłu do stanu równowagi, ale są również ciekawym procesem odkrywania siebie, rozwijania zmysłów, uczeniem się bycia uważnym na co dzień.
Czym jeszcze zajmuje się pani poza aktorstwem i warsztatami?
- Cały czas pracuję także jako lektorka, często w języku angielskim. Zawdzięczam to głównie temu, że nie mam polskiego akcentu.
No właśnie. Przez jakiś czas mieszkała pani w Edynburgu. Jak wspomina pani ten rozdział w swoim życiu?
- W Szkocji i Anglii mieszkałam sześć lat. To był cudowny czas i miał bardzo duży wpływ na kształtowanie mnie jako osoby i aktorki. Miałam to szczęście, że od razu zaczęłam pracować w swoim zawodzie, a dodatkowo zostałam doceniona przez środowisko filmowe. To tam stanęłam pierwszy raz przed kamerą i dowiedziałam się, że po szkole teatralnej jest również dla mnie miejsce w filmie. Poznałam wspaniałych ludzi z wielu różnych krajów. Z niektórymi mam kontakt po dziś dzień.
Rozmawiał ARTUR KRASICKI