Na Wspólnej
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 12954
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na Wspólnej": Szuka swojego mężczyzny

W „Na Wspólnej” gra od początku, czyli od 2003 roku. Jej bohaterka miała kilku mężów i partnerów, ale nadal przeżywa zawirowania sercowe. Ostatnio jest zakochana w doktorze Ostrowskim.

Na jednym z portali można przeczytać, że kiedy rozpoczynała pani pracę w "Na Wspólnej", podchodziła dosyć sceptycznie do tej produkcji...

- Część mediów w poszukiwaniu sensacji kreuje pewien obraz, który nie do końca zgodny jest z rzeczywistością. Tak było w tym przypadku, bo informację, o której pan wspomina, wyjęto z kontekstu i przeinaczono.

Jak było naprawdę?

- Kiedy my, aktorzy, dostajemy propozycję pracy przy zupełnie nowym projekcie, podchodzimy do niej ostrożnie. Cieszymy się, że podpisaliśmy długoterminową umowę, ale czujemy też obawę, gdyż nie do końca wiemy, czy dany serial spodoba się widzom, okaże się sukcesem. Dziś moim kolegom o wiele łatwiej przyjąć rolę w "Na Wspólnej", bo wiadomo, z czym mają do czynienia.

Reklama

W czym według pani tkwi fenomen serialu "Na Wspólnej"?

- Składa się na to co najmniej kilka czynników. Wiele osób pracuje na planie od początku, co sprawia, że jesteśmy bardzo zgraną, świetnie rozumiejącą się ekipą. Dlatego między nami nigdy nie dochodziło do konfliktów, zamiast tego wszyscy skupiamy się na swoich zadaniach. To później przenosi się na ekran - ten porządnie zrealizowany serial przyjemnie się ogląda, choć ja akurat podchodzę dość krytycznie do swojej gry. Od razu widzę, gdzie mogłabym coś poprawić, zagrać nieco inaczej.

A może to po prostu kwestia rutyny lub zmęczenia serialem?

- Raczej zawodowego masochizmu, bo uważam, że zawsze można zrobić coś lepiej. Nie czuję jednak przemęczenia, grając w tej produkcji, bo scenarzyści wymyślają ciekawe wątki i historie innym bohaterom. Nie spędzam więc na planie całych dni. Równocześnie też gram całkiem inną postać w "Pierwszej miłości", co sprawia, że aktorstwo daje mi dużo radości.

"Pierwsza miłość" kręcona jest we Wrocławiu. Żyje więc pani na walizkach?

- Na jednej i to niedużej, bo z taką najwygodniej mi się podróżuje. Poważnie jednak mówiąc, nie mam powodów do narzekań. W moim życiu nie ma nieoczekiwanych zmian. Mam też satysfakcjonującą pracę. Słowem - ta sama bezpieczna nuda od lat, z której bardzo się cieszę! Jestem przeciwieństwem serialowej Ewy, którą czekają kolejne zawirowania uczuciowe.

Kiedyś powiedziała pani, że chciałaby, aby córka robiła w życiu coś bardziej konkretnego, niż bycie aktorką. Podtrzymuje to pani?

- To niełatwy zawód, ale gdyby Marysia chciała pójść w ślady rodziców, nie oponowałabym. Widzę jednak, że aktorstwo na razie jej nie pociąga. Woli zajmować się makijażami i charakteryzacją.

Rozm. ARTUR KRASICKI

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Gawryluk | Na Wspólnej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy