"Na Wspólnej": Robert Kudelski spełnia marzenie
W "Na Wspólnej" zostaje piosenkarzem, a w życiu prywatnym Robert Kudelski chce się realizować jako reżyser musicali.
Podobno Michał Brzozowski, pana bohater z serialu "Na Wspólnej", rozpoczyna karierę piosenkarza, śpiewającego na weselach! Czy to prawda?
Robert Kudelski: - On planuje to już od 2001 roku! Najpierw śpiewał dla siebie, aż wreszcie postanowił czerpać z tego korzyści finansowe. Co więcej, zatraci się trochę w tej karierze. Będzie go w tym wspierał i zachęcał do kolejnych wyzwań jego przyjaciel, Marcin (Piotr Nowak), który zostanie też menedżerem Michała.
Oj, chyba będzie wesoło!
- Rzeczywiście, wynikną z tego zabawne sytuacje, a także konflikty rodzinne. Żona Michała zacznie się buntować, twierdząc, że mąż powinien poważnie zarabiać na życie i opiekować się dzieckiem, zamiast występować za "pętko kiełbasy".
Chyba podoba się panu ten wątek, bo przecież śpiewanie jest panu bliskie?
- Oczywiście, mam też nadzieję, że przy okazji widzowie przekonają się do tego, by spotkać się ze mną na moich koncertach.
Czy ten muzyczny skok w bok wprowadzi w życie Michała i Kingi (Ilona Wrońska) dużo zmian? Do tej pory więcej mieli jednak smutnych wydarzeń niż wesołych.
- Przede wszystkim pojawi się sporo komediowych sytuacji. Ale ponieważ Ilona Wrońska pięknie płacze, więc głównie dostajemy sceny dramatyczne. Z tego co wiem, w nowych odcinkach, które zaczynamy kręcić w marcu, będzie się dużo działo i znów pojawią się kłopoty.
Czy wystąpił pan kiedykolwiek na weselu?
- Tak, zdarzało mi się. Jeśli ktoś był mi szczególnie bliski, gdy prosili mnie o to moi przyjaciele - nigdy nie odmawiałem. Śpiewałem na weselu japońskim u mojej przyjaciółki, a także w Stanach Zjednoczonych u mojej rodziny. Na tym drugim weselu doszło do zabawnej sytuacji, bo na życzenie panny młodej wykonałem trzy piosenki: po francusku, angielsku i po polsku. Okazało się, że usłyszał to bardzo bogaty Koreańczyk, który w tym samym czasie był na imprezie w sali obok i zaproponował mi występ na weselu jego córki! Zaoferował 10 tysięcy dolarów!
Zgodził się pan?
- Nie! On zdębiał! Nigdy nie spotkał człowieka, który nie chciał zarobić pieniędzy. Moi amerykańscy znajomi też nie mogli tego zrozumieć.
Może nie wiedzą, że zajmuje się pan poważniejszymi sprawami, takimi jak... reżyserowanie spektaklu z piosenkami ABBA?
- "ABBA Club" to moje pierwsze dziecko musicalowe. Mam nadzieję, że to początek mojej przygody z reżyserią musicalową. Spektakl na razie można zobaczyć w Warszawie i pewnie wkrótce ruszymy też w Polskę.
Rozmawiała Marzena Juraczko