"Na Wspólnej": Nie czas na zemstę
Jako 16-latek wcielił się w Stasia w filmie "W pustyni i w puszczy". Teraz gra w dwóch "warszawskich" serialach - "Na Wspólnej" i "Czasie honoru. Powstanie". Prowadzi bloga. Lubi sprawiać innym radość.
Płomienne romanse mają to do siebie, że czasem owocują słodkim bobaskiem. Tak też będzie i u Twojego bohatera z "Na Wspólnej", którego kochanka, Ilona Zdybicka (Anna Samusionek) jest właśnie w ciąży...
- To fakt, zdaje się że Maks takiego obrotu spraw nie przewidział. Ta kobieta zawładnęła nim całkowicie, fascynowała go i wodziła za nos jak chciała, zamierzała zniszczyć jego rodzinę. Kiedy to w końcu do niego dotarło, było za późno. Teraz musi się jednak jakoś odnieść do nowej sytuacji.
I trzeba przyznać, że zachowuje się jak na faceta z honorem przystało!
- Pewnie! Plany zemsty wobec Ilony poszły na bok, wobec tak istotnej sprawy jaką jest wspólne rodzicielstwo. Maks to doskonale rozumie, zależy mu, by jego potomek miał przy sobie oboje rodziców. Tym bardziej że sam wychowywał się bez ojca.
No tak, pamiętamy z początków serialu tragiczną śmierć Wiktora Brzozowskiego. Aż trudno uwierzyć, że minęło już 12 lat. Co dał Ci ten czas spędzony z "Na Wspólnej"?
- Poznałem wielu fascynujących ludzi. Przeszedłem też niezłą szkołę refleksu - praca w serialu odbywa się zawsze w pośpiechu i polega w dużej mierze na umiejętności błyskawicznego ogarniania nowych sytuacji.
Tak się składa, że tej jesieni możemy Cię oglądać w dwóch serialach na wskroś warszawskich, aczkolwiek tak różnych - "Na Wspólnej" i "Czas honoru. Powstanie".
- Rzeczywiście. Szczerze mówiąc, nawet nie pomyślałem według "geograficznego" klucza, że w obu przypadkach rzecz się dzieje w Warszawie. Jednakże jak innej, w odmiennych okolicznościach! Udział w "Czasie honoru" to dla każdego aktora ogromna nobilitacja. Byłem naprawdę szczęśliwy, kiedy okazało się, że mogę brać udział w tym przedsięwzięciu jako "Wilk", powstaniec z oddziału Władka (Janek Wieczorkowski).
Niebawem zobaczymy Cię w nowym serialu BBC pt. "Dzwony wojny".
- Gram niemieckiego kaprala, musztrującego swoich żołnierzy. Reżyserem jest Brendan Maher, twórca słynnego "Spartakusa", obsada jest międzynarodowa. Jedną z głównych ról gra nasza rodaczka, Erika Karkuszewska, studentka mojej uczelni.
Myślałeś o karierze zagranicznej?
- Hmm... Otworzenie się na świat nie jest złym pomysłem. Niedawno byłem w Paryżu u znajomej. Zapoznała mnie ze swoimi przyjaciółmi, z którymi kręciła film, a oni zaproponowali mi udział w swoim najnowszym przedsięwzięciu artystycznym. Z wielką przyjemnością to zrobię.
Jesteś twórcą bloga "Mroczne kalesony", wyróżnionego w konkursie Blog Roku 2008. Prowadzisz go nadal?
- Owszem! Ostatnio jedna dziewczyna, której popilnowałem pod sklepem psa, napisała maila dziękując za przysługę. To miłe, że poświęciła swój czas, by odnaleźć mnie w Internecie. Jestem fanem przepływu pozytywnej energii.
Rozmawiała JOLANTA MAJEWSKA-MACHAJ