"Na Wspólnej": Królestwem Anny Samusionek jest kuchnia
Aktorka Anna Samusionek, czyli Ilona Zdybicka z "Na Wspólnej", opowiada o swojej pracy, którą lubi i o wakacjach, na które dopiero się wybiera. Zdradza też, że w kuchni czuje się jak ryba w wodzie
Zbliża się koniec wakacji. Czy zdążyła już pani wypocząć?
- Jestem w trakcie remontu domu, także wakacje dopiero przede mną. Jak nie w sierpniu, to we wrześniu. Trochę będę wypoczywała w Polsce, a trochę za granicą. U nas mam swoje sprawdzone miejsca, gdzie wiem, że nikt nie będzie za mną biegał z aparatem. Jeśli chodzi o wakacje poza granicami naszego kraju, to tu mam odwrotnie - lubię odkrywać nowe miejsca. Chociaż Tajlandia jest takim, do którego chętnie wracam.
A jak pani smakuje tamtejsza kuchnia?
- Uwielbiam kuchnię tajską! Oczywiście w wersji wegetariańskiej, bo nie jadam mięsa. Ostatnio przejawiam nawet tendencję do weganizmu. Bardzo lubię mleko kokosowe i dość często używam je w swojej kuchni. Przywiozłam też znakomity przepis na "sticky rice" z mango i właśnie z mlekiem kokosowym. To jest deser, który rozpływa się w ustach i uwielbiam go robić. W ogóle lubię gotować, a kuchnia to jest moje królestwo. Często eksperymentuję z kuchnią wegetariańską, bo to jest mój konik.
Jakieś plany związane z pracą?
- Obecnie gram podwójną rolę w spektaklu "Love boutique". Mam też swój własny projekt "Pan Tadeusz", czyli perypetie miłosne Tadeusza i Telimeny na wesoło. To jest forma monodramu, ale jednocześnie konwersacji i żartów z publicznością. Wszystko w oparciu o romans dojrzałej kobiety z młodziutkim partnerem. Ta historia Tadeusza i Telimeny jest bardzo na czasie, bo jest dużo związków ze znaczną różnicą wieku i to nas powoli przestaje szokować.
A gdzie się pani lepiej czuje - przed kamerą czy przed publicznością w teatrze?
- To jest w ogóle nie do porównania. Na pewno publiczność daje niesamowitą energię i przyjemność, której nie daje chyba nic innego. W teatrze musimy zabiegać o widza, który dziś jest, a jutro go nie ma. Natomiast praca przy filmie czy serialu daje coś, czego nie daje teatr. I tu i tu można popuścić emocje, a to w pracy lubię. Zawsze powtarzam: za dużo światów we mnie się dzieje, one muszą gdzieś znaleźć ujście. I moja praca mi to daje.
A jak pani odpoczywa po pracy?
- Czasem potrzebne jest to, żeby poleżeć na plaży z książką i nie myśleć o niczym. Ale ja jestem dosyć energiczną osobą, więc biegam, ćwiczę i jeżdżę konno. Ale typowego leniuchowania nie lubię.
Rozmawiała: Paulina Persa