Na Wspólnej
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 12956
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na Wspólnej": Czeka go niejeden problem

Jako serialowego ojca dorastających dzieci, czeka Wojciecha Brzezińskiego niejeden problem. Może pomocne będzie jego prywatne doświadczenie z tego burzliwego okresu – zaszczepienie pasji do gór, sportu i muzyki...

Jak się miewa świeżo upieczony żonkoś Bogdan Berg, pański bohater z "Na Wspólnej"?

- Wyśmienicie. I nie może być inaczej, kiedy się ma u boku taką piękną, mądrą i dobrą żonę, jaką jest Joanna (Anna Cieślak)! Z przyjemnością wspominam nasz ślub, a potem wesele, to była fajna praca i fajne przeżycie. Tak się składa, że oboje z Anią mieliśmy okazję po raz pierwszy grać nowożeńców...

... i pewnie nasi bohaterowie żyliby dalej długo i szczęśliwie, gdyby nie...

- No tak... problemy z dziećmi, które nadeszły nagle i teraz będą skupiać naszą uwagę.

Reklama

Co się z nimi dzieje?

- Dojrzewają. Jarek (Wojciech Rotowski) przeżywa pierwszą, burzliwą miłość, Kasia (Julia Chatys) jest na etapie poszukiwania swojej drogi w życiu, a najmłodszy Franek (Natan Czyżewski) też coś kombinuje. Muszę przyznać, że scenariusz jest pisany nader sprawnie, dzięki czemu historie te wciągają i z pewnością będą budzić duże emocje wśród widzów. A dla Bergów są rodzajem testu, wyzwania, poważnej próby sprawności partnerskiej i rodzicielskiej.

Wyjdą z niej zwycięsko?

- Na szczęście tak - Bogdan ma dużo siły, Joanna zaś cierpliwości. A nade wszystko, całą piątką, stanowią pełną, zwartą rodzinę, to ważne! Takie zaplecze zwiększa szanse na zwalczanie przeróżnych problemów, w tym związanych z młodzieńczymi buntami dorastających dzieci, które, jak wiemy, są nieuniknione.

Wie pan to z własnego doświadczenia?

- Trochę tak, aczkolwiek udało mi się przejść ten czas dość bezboleśnie, głównie za sprawą moich rodziców, którzy umieli jakoś mnie i mego starszego brata "ogarnąć".

Oboje są nauczycielami, tata był nawet dyrektorem szkoły, do której pan chodził. Pewnie miał pan fory?

- Wręcz przeciwnie. Często lądowałem "na dywaniku", zazwyczaj innym się udawało, a to ja wysłuchiwałem żali. Dlatego wszyscy chcieli ze mną trzymać (śmiech). Ale to było w podstawówce, dziecinada, schody zaczęły się później. Wówczas, w najgorszych momentach, braliśmy z bratem plecaki i ruszaliśmy w góry. Tam, w kontakcie z naturą, zmagając się z jej przeciwnościami, z niebezpieczeństwem, człowiek rozładowywał napięcie, uczył się pokory, odpowiedzialności. To również zawdzięczam harcerstwu, działałem w nim przez wiele lat, oraz różnym pasjom artystyczno-sportowym, które zaszczepili w nas rodzice. Chodziliśmy do szkoły muzycznej - ja grałem na klarnecie, brat na trąbce oraz do klas sportowych o profilu siatkówki. Z perspektywy czasu, jestem im wdzięczny, że pokazali nam różne kierunki rozwoju, co procentuje do dziś.

Rozm. Jolanta Majewska-Machaj

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Wojciech Brzeziński | Na Wspólnej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy