"Na Wspólnej": Będzie dużo zwrotów akcji
Krzysztofa Wieszczka możemy oglądać zarówno w „Pierwszej miłości”, w „Na Wspólnej”, jak i w „Przyjaciółkach”. W każdym z tych seriali dużo się będzie działo w najbliższych odcinkach i po wakacjach.
Grasz aż w trzech serialach jednocześnie. Jak udaje ci się to pogodzić?
- Jestem zorganizowanym człowiekiem i naprawdę lubię swoją pracę, a to podstawa. Nie mam poczucia, że jest ciężko lub że coś muszę. Oczywiście nie jest mi lekko, gdy wstaję o 3 rano, aby dojechać do Wrocławia na zdjęcia do "Pierwszej miłości", ale nie jest to też jakiś wielki problem. Co warto podkreślić, w każdej ekipie serialu są świetni ludzie, z którymi lubię pracować. Mam obecnie dużo zajęć i jestem z tego bardzo zadowolony. Najgorsza jest nuda i wyczekiwanie na telefon.
Czy ta popularność i liczne propozycje zawodowe to efekt twojego udziału w "Tańcu z gwiazdami"?
- Nie wiem, trudno to zmierzyć. Istotne dla mnie były spotkania z widzami przez kilkanaście tygodni, w dodatku z ludźmi, którzy doceniali to, co robiłem i wysyłali na mnie SMS-y. Poza tym dałem się poznać także od prywatnej strony, pokazałem, jak reaguję na stres. Chyba nieźle wyszło. Osobiście zapisuję sobie udział w programie po stronie plusów.
O którą rolę widzowie najczęściej pytają cię na ulicy? O Olka, Mikołaja, a może Roberta?
- To zależy, kto co ogląda. (śmiech) Każdy z seriali ma swoich wiernych fanów. Po równo się to rozkłada. Zaskoczyło mnie, że po emisji zaledwie kilku odcinków serialu "Pierwsza miłość" już byłem rozpoznawalny jako Olek. Cały czas zdarza mi się też, że widzowie pamiętają moją rolę w "Szpilkach na Giewoncie".
Zdradzisz, co wydarzy się w życiu Olka z "Pierwszej miłości"?
- Mój bohater zakochał się, ma rodzinę, został prezesem Klubokawiarni, która jest centralnym miejscem spotkań. Pojawią się jednak nieoczekiwane trudności. Będzie naprawdę dużo mocnych zwrotów akcji.
W serialu "Na Wspólnej" scenarzyści też są bardzo kreatywni...
- Mikołaj chciał zaryzykować i kupić okazyjnie dom na kredyt. I tu wydarzyło się mnóstwo trudnych sytuacji, które stały się dużym wyzwaniem dla całej rodziny. Zarówno dla niego i żony Nikol, ale też jego mamy Honoraty Leśniewskiej (Aleksandra Konieczna, red.) i dla Romana (Waldemar Obłoza, red.). Honorata i Roman odgrywają w tym wątku wielką rolę.
W nowym sezonie "Przyjaciółek" też będzie ciekawie?
- Wciąż wielkie zmiany związane z tym, że Robert usiłuje się odnaleźć w roli taty. W swojej miłości do dziecka okaże się czasami nawet bardzo śmieszny.
W środowisku aktorskim znany jesteś jako zapalony sportowiec. Z sukcesami biegasz w triathlonach...
- Nie wyobrażam sobie życia bez sportu. Gdybym przestał go uprawiać, to pewnie po roku musiałbym grać zupełnie inne role niż obecnie. Szybko bym się rozrósł! Prawda jest taka, że lubię dobrze zjeść. (śmiech) Uprawiając sport, czuję się zdrowy, w dobrej kondycji, wypoczęty. To wydaje się paradoksalne, że człowiek męczy się, a przy tym odpoczywa, ale tak jest. Wysiłek fizyczny to katalizator dla emocji, napięcia, stresu i mocne spotkanie ze swoim charakterem. Na planie zdecydowanie lepiej się czuję, jeśli jestem po treningu.
Rozm. Edyta Karczewska-Madej