"Na Wspólnej": Anna Guzik lubi rywalizację
Anna Guzik uwielbia sport. A odkąd poznała uroki tenisa, nie wyobraża sobie, by na dłużej rozstać się z rakietą.
Jak zaczęła się pani przygoda z tenisem? Czy już w dzieciństwie próbowała pani sił w tym sporcie?
- Zaczęłam grać właściwie całkiem niedawno. A wszystko przez zaproszenie na Turniej Tenisowy Artystów Baltic Cup w Pogorzelicy, które otrzymałam kilka lat temu. Organizator Adam Grochulski zadzwonił do mnie w maju, a turniej rozpoczynał się pod koniec czerwca. Nie miałam więc zbyt dużo czasu na przygotowanie. Umiałam trzymać rakietę i... to by było na tyle. Jakimś cudem udało mi się wygrać dwa mecze, chyba tylko dlatego, że byłam w niezłej kondycji i miałam sporo szczęścia. Resztę przegrałam z kretesem, ale, jak to w życiu bywa, te porażki okazały się świetną motywacją do treningów. Tak połknęłam tenisowego bakcyla.
Jak często można spotkać panią na korcie?
- W sezonie teatralnym, czyli od września do czerwca, największym moim problemem jest systematyczność. Staram się grać dwa razy w tygodniu - w dni powszednie single, a w weekendy deble. Czasem, jeśli mam więcej wolnego, częściej wychodzę na kort. Kiedy indziej bywa, że ze względu na zawodowe zobowiązania muszę zrezygnować z treningów nawet na kilka tygodni. Ale tenis jest moją pasją i wielką przyjemnością, więc staram się zawsze znaleźć na niego czas.
Czy lubi pani brać udział w turniejach? Konkurowanie sprawia pani przyjemność? Rywalizacja chyba wywołuje spory stres...
- Turnieje tenisowe dają świetny przegląd naszych umiejętności - dowiadujemy się dzięki nim, na jakim poziomie tak naprawdę jest nasza gra. A w czasie meczu z lepszymi przeciwnikami poprawiamy swoje umiejętności. Teraz przede mną Beskid Cup w Jaworzu. Wspaniały turniej, który ma wyjątkową atmosferę i gromadzi wielu artystów. Będą m.in. Olga Bończyk, Urszul Dudziak, Kasia Skrzynecka, Iwona Pavlovicz, Beata Ścibakówna, a z panów Jan Englert, Marcin Daniec, Henryk Sawka i Mezo. Myślę, że walka będzie zacięta.
Jak można zachęcić ludzi do tego, by docenili uroki godzin spędzonych na korcie?
- W sezonie letnim to naprawdę sama przyjemność - wysiłek na świeżym powietrzu, rywalizacja, a przy okazji mnóstwo straconych kalorii. Dla osób o słabszej kondycji polecam deble i miksty - świetna zabawa w dobrym towarzystwie. Gorzej jest oczywiście jesienią i zimą, bo wtedy gra się pod balonami albo w halach, co bywa nużące. Ale w tenisie najprzyjemniejsze jest to, że ciągle się uczysz nowych rzeczy i zawsze możesz być lepszy. To sport dla ludzi ambitnych.
Czy do gry w tenisa potrzeba szczególnej motywacji?
- Zdecydowanie trzeba lubić rywalizację. Ludzie, którzy nie przepadają za "ściganiem" się, mają problem, bo punkty uciekaja niemiłosiernie szybko, jest się ocenianym, a dodatkowo trzeba sobie poradzić ze stresem. Znam kilka osób, które świetnie radzą sobie na treningach, a mecze przegrywają z kretesem. Motywacją może być świetna kondycja fizyczna i gubione w miły sposób kilkogramy oraz przyjaźnie, które można zawrzeć na korcie. Tenisowi wariaci trzymają się razem.
Ważniejsza jest technika czy przyjemność z aktywnie spędzonego czasu?
- Te dwie sprawy muszą być równoważne - żadną przyjemnością jest ciągle przegrywać. Trzeba ulepszać technikę i pracować nad kondycją, by radość czerpana z gry była coraz większa. Nie ma nic przyjemniejszego, niż wygrany w trudzie mecz.
SID