Na Wspólnej
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 12955
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Mieczysław Hryniewicz nie tylko o "Na Wspólnej": Mam w sobie radość dziecka

Największą popularność przyniosła mu rola w "Zmiennikach", kultowego serialu w reżyserii Stanisława Barei. Mieczysław Hryniewicz mówi o sobie, że jest wielkim szczęściarzem. Od blisko dwudziestu lat gra w serialu "Na Wspólnej" i jest ulubieńcem publiczności. Prywatnie mąż Ewy Strebejko, z zamiłowania stolarz i ogrodnik, który zaraża optymizmem.

W przyszłym roku serial "Na Wspólnej" będzie świętował 20-lecie. Jak wspominasz swoje początki?

Mieczysław Hryniewicz: - Miałem to szczęście, że jestem w serialu od pierwszego dnia zdjęciowego! To był pamiętny dzień. Zaczynaliśmy od pogrzebu Wiktora, którego nikt z widzów nie widział, ale wszyscy poznają go po głosie. Nikt z nas nie przypuszczał wówczas, że będziemy z widzami tyle lat! Z przyjemnością wracam na plan, również z uwagi na twórczą i życzliwą atmosferę, którą doceniają nowi aktorzy. Nie wiem, jak w innych produkcjach, ale wszystkim życzę takiej telewizyjnej rodziny, jaka jest "Na Wspólnej".

Reklama

Brałeś udział w castingu do roli Włodka Zięby?

- A jakże! Pięć razy jeździłem do Warszawy, ale tak naprawdę chodziło o znalezienie aktorki, z którą poczujemy przysłowiową chemię. Od dwóch dekad tworzymy małżeństwo na dobre i na złe [uśmiech-przyp. red.].

Zanim jednak weszliście na plan znaliście się, jak przysłowiowe łyse konie!

- Poznaliśmy się w 1974 roku w Teatrze Narodowym, gdzie pod skrzydłami Adama Hanuszkiewicza graliśmy "Balladynę". Bożenka [Dykiel - red.] grała Goplanę, ja wcielałem się Skierkę, Chochlika grał Wiktor Zborowski, a przedstawienie wywołało prawdziwą medialną burzę. Jeździliśmy po scenie na motocyklu marki Honda, a Grabiec, w tej roli doskonały Wojciech Siemion, był typem playboya występującym w koszulce z wizerunkiem Boba Marleya. Ten czas wspominam z ogromnym sentymentem.

Jak się zmieniał Włodek na przestrzeni 20 lat?

- Z kapciowego faceta stał się partnerem z krwi i kości. Myślę, że to kwestia wieku i ogromnej miłości, jaką darzą się wzajemnie. To moja najdłuższa przygoda zawodowa i mimo, że od dawna jestem na emeryturze, przyjeżdżam na zdjęcia z wielką radością. Chciałbym grać, jak najdłużej dla własnego zdrowia psychicznego, fizycznego i finansowego [uśmiech- przyp. red.]. Mam piękne, łatwe i szczęśliwe życie aż boję się o tym mówić. Z drugiej strony szczęście jest zaraźliwe i ten wirus szczęścia się rozprzestrzenia na innych.

Co cię uszczęśliwia?

- Życie! Mam w sobie radość dziecka i potrafię cieszyć się codziennością. Tym, że budzę się, otwieram oczy, patrzę przez okno, piję kawę z żoną, wsiadam do pociągu, obserwuję przez okno migające krajobrazy, jem schabowego w Warsie i to są te proste rzeczy, które powodują, że czuję się szczęśliwym człowiekiem. Niepowodzenia staram się przyjmować ze spokojem, wychodząc z założenia, że tak miało być. Nie potrzebują do spełnienia wielkich rzeczy, choć uważam, że "Na Wspólnej" jest czymś wielkim. To mi wystarczy. Nie jestem zachłanny na życie, nie wyobrażam sobie jeździć ze spektaklami po całej Polsce, bo już nie muszę.

Co jeszcze chciałbyś dla siebie?

- Mam wszystko - wspaniałą, kochającą żonę, pracę, która daje mi radość i wymarzony dom. Nie interesują mnie już Himalaje ani piramidy, bo już to wszystko widziałem. Pamiętam, jak miałem szesnaście lat i bardzo chciałem obaczyć Niagarę. Byłem tam jak miałem sześćdziesiąt parę lat i patrzyłem na ten wodospad, jak stary, zblazowany facet. Mam swoje ukochane miejsca w Europie - Francję, Włochy i Hiszpanię. I w tym roku udało nam się pojechać do Francji, gdzie znaleźliśmy fantastyczne miejsce w grocie skalnej.

Istnieje przekonanie, że granie w serialu jest na pół gwizdka. Zgadzasz się z tym?

- Owszem gramy nieco szybciej niż w filmach i realizujemy czasem po dwanaście scen dziennie, ale nie inaczej niż w filmie, czy na deskach teatru. Wiele scen granych przez Bożenę, mogłoby się znaleźć w filmach, albo służyć za wzór mistrzostwa aktorskiego w szkołach filmowych. Oboje jesteśmy z tego pokolenia, które szanuje swój zawód i widza.

Ola Siudowska/Akpa Polska Press.

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Mieczysław Hryniewicz | Na Wspólnej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy