Kocham to, co robię!
Joanna Jabłczyńska rozpoczynała od dubbingowania filmów animowanych. Od ponad dziesięciu lat pracuje na planie serialu, który traktuje jak swój drugi dom. Chętnie pomaga innym, angażując się w akcje propagujące zdrowy styl życia.
Jest Pani bardzo aktywną osobą. Ma Pani trenera?
- Nie mam! Sport uprawiam dla przyjemności, a nie dla osiągania jakichś superefektów, a właśnie z tym kojarzy mi się praca z trenerem. Ja trenuję sama. W tym roku zaczęłam angażować się w triathlon, pierwszy już za mną, a kolejne niebawem.
W jaki sposób dba Pani o siebie?
- Dbam o to, żeby jeść zdrowe rzeczy, a jedzenie traktuję jak dobre paliwo dla organizmu. Nie jem posiłków ciężko strawnych, unikam słodkości, na noc też staram się nie najadać. Jeśli się przejem, mam potem trudności z zaśnięciem.
Jest środek wakacji. Jak Pani spędza wolny czas?
- Jestem ambasadorką akcji "Pomoc mierzona kilometrami". Biegamy, jeździmy na rowerach. Nabijamy kilometry, dzięki którym Fundacja "TVN Nie jesteś sam" uzyska pieniądze dla swoich podopiecznych. Poza tym mam jeszcze sporo pracy aktorskiej i dubbingowej. Naprawdę dużo się u mnie dzieje (uśmiech).
Dubbing to fantastyczna, ale jednocześnie dość trudna praca.
- Minęło dwadzieścia lat od chwili, kiedy po raz pierwszy weszłam do studia dubbingowego. Muszę przyznać, że nadal świetnie się bawię. Choć czasem jest to żmudne, bo siedzi się w studiu długie godziny i gada do siebie (śmiech). W serialu można nadrobić ruchem, fryzurą, makijażem, strojem. W dubbingu jest tylko mój głos.
We wrześniu widzów czeka kolejna odsłona "Na Wspólnej". Co się wydarzy u serialowej Marty?
- Wydawało mi się, że mój wątek zostanie wyciszony, bo ostatnio dość sporo się działo, ale scenarzyści dalej szykują niespodzianki w życiu Marty. Więcej szczegółów nie mogę zdradzić.
Minęła dekada, odkąd zaczęła Pani pracę na planie "Na Wspólnej". Czy były takie momenty, kiedy miała Pani dość?
- Nigdy! Kocham swoją pracę i bardzo lubię ludzi, z którymi pracuję. Traktuję ich jak swoją drugą rodzinę. Dużo o sobie wiemy, wspieramy się nawzajem, więc dla mnie granie w "Na Wspólnej" to sama przyjemność.
Pani ostatnie stylizacje to głównie nawiązania do mody retro. Skąd pomysł, żeby czerpać inspiracje z przeszłości?
- Mam dwie przyjaciółki, które są projektantkami i dla mnie szyją. Bezgranicznie im ufam.
Ale przecież kobieta zmienną jest...
- Serial mocno mnie ogranicza. Nie mogę sobie pozwolić na drastyczne zmiany wyglądu z uwagi na kontynuacje, które mamy. Jeśli mam ochotę coś zmienić, muszę uzyskać zgodę od produkcji. Na wizerunkowe szaleństwa mogę sobie pozwalać tylko na wakacjach.
Rozm. OLA SIUDOWSKA