Joanna Jabłczyńska: Gwiazda uzależniona od... zdrowego stylu życia
Aktorka, prawniczka, pasjonatka jazdy na rowerze, biegania i morsowania - Joanna Jabłczyńska kocha pracować. W każdej dziedzinie stara się być perfekcjonistką. Uzależniona od samych zdrowych rzeczy. Od 20 lat "nałogowo" związana z serialem "Na Wspólnej".
Serial "Na Wspólnej" doczekał się w tym roku okrągłego jubileuszu - 20 lat na antenie.
Joanna Jabłczyńska: - Nie wyobrażam już sobie życia bez "Na Wspólnej". Moja przygoda z serialem zaczęła się od castingu do roli Karoliny Brzozowskiej. Kiedy straciłam już nadzieję, przyszło zaproszenie na kolejny casting, do roli Marty Hoffer. Zrobiło mi się smutno, gdy przeczytałam opis postaci. Karolina była przebojowa, kolorowa, zawsze na pierwszym planie. A Marta? Szara myszka, typ dziewczyny z sąsiedztwa. Było mi żal, że nie będę mogła się wykazać, ale gdy się dowiedziałam, z jak wspaniałymi aktorami zagram, poczułam się zaszczycona i do dziś uważam to za ogromne wyróżnienie. Jak się okazało, zamiana ról wyszła mi na dobre, bo Karolina już dawno wyjechała za granicę, a Marta od 20 lat wciąż jest w serialu.
Pamiętasz, co robiłaś mając 20 lat?
- Studiowałam. Gdy dostałam się na prawo, stwierdziłam, że nie dam rady pogodzić studiów z planem. Podziękowałam produkcji za to, że mogłam grać w serialu, że to dla mnie super przygoda i wyróżnienie. Nasza producentka Grażyna Kozłowska odpowiedziała mi wtedy: "Gratulujemy Asiu, trzymamy kciuki i będziemy cię wspierać. Zostań z nami, postaramy się dostosować". Jak widać, udało nam się pogodzić jedno z drugim. Jako 20-latka krążyłam więc między planem a studiami. Pozwalałam sobie co najwyżej na maratony rowerowe. Pamiętam, że w trakcie studiów miałam możliwość wyjechać na Erasmusa, ale bałam się, że serial na mnie nie zaczeka. Myślę, że dobrze zrobiłam. Po 20 latach nadal gram w "Na Wspólnej" i bardzo tę swoją pracę lubię.
Czy fakt, że jesteś znaną aktorką przekłada się na twoją pracę w kancelarii prawnej? Popularność medialna pomaga?
- Ludzie nie przychodzą do mojej kancelarii, dlatego że jestem znana z telewizji. To mit. Czasem w sądzie ktoś mnie rozpozna i zagada. Tyle. Natomiast w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że jako radca prawny mogę wykorzystywać swoją wiedzę na temat show-biznesu. Znam tę branżę od blisko 30 lat, rozumiem jej specyfikę, dlatego wśród moich klientów jest wiele osób z świata show-biznesu. W ten sposób łączę jedno z drugim.
Nie samą pracą człowiek żyje. Czy wyjęłaś już rower z piwnicy i zainaugurowałaś sezon wiosenny?
- Niestety, moje rowery wciąż stoją zakurzone. Brakuje mi ostatnio czasu, inaczej nie trzeba by mnie namawiać. Przed sezonem trzeba rower przygotować, odpowiednio się ubrać, spakować cały osprzęt. Dlatego ostatnio przerzuciłam się na mniej wymagające sporty - bieganie i morsowanie. Wystarczą dobre byty i strój kąpielowy. Jestem zafascynowana morsowaniem! Zyskuje na tym zdrowie i psychika. Morsowanie hartuje, wzmacnia odporność, dodaje energii i sprawia, że endorfiny rosną. Same korzyści!
Czy masz w pobliżu domu jakiś akwen wodny, w którym możesz się zanurzać?
- Nie mam, ale to żaden problem. Jak się nie chce, to się szuka powodów. A jak się chce, to szuka się sposobów. W sąsiedniej miejscowości są stawy kąpielowe - jeszcze z nich nie korzystałam, ale kto wie? Poza tym dużo podróżuję po Polsce i akwen do morsowania zawsze sobie znajdę. Morsowałam już m.in. w Mrągowie, Szklarskiej Porębie, Sanoku. Przy okazji odkrywam ciekawe zakątki naszego kraju. Polecam! Na początku trudno się przełamać, ale jak już się zacznie, to uzależnia.
Czy jesteś jeszcze od czegoś uzależniona?
- Na szczęście mam same zdrowe uzależnienia [uśmiech - przyp. red.]. Jestem uzależniona od sportu i zdrowego stylu życia. Jeśli mam ustaloną dietę, to nawet na wyjeździe trzymam się jej ściśle i choćby nie wiem co, nie zjem czegoś niezdrowego.
Jednym słowem, jesteś bardzo zapracowaną kobietą o niezłomnych zasadach i silnym charakterze. Typ żelaznej lady?
- To prawda, uwielbiam pracować. Dlatego wciąż pracuję nad tym, żeby czasem trochę odpuścić. W kancelarii nad moim biurkiem przez wiele lat wisiał napis: "Good is good enough". Dobre jest wystarczająco dobre, tymczasem ja potrafię w nieskończoność dopracowywać każdą rzecz. Przesadny perfekcjonizm szkodzi. Gdy napiszę dokument, potrafię codziennie do niego zaglądać, sprawdzać, ulepszać. Kiedy przygotowuję się na plan czy do rozprawy, to ten perfekcjonizm czasami mnie zabija i odbiera przyjemność życia. Wciąż pracuję nad tym, żeby nie być aż tak twardą, upartą, perfekcyjną. Złoty środek jest zawsze najlepszy.
Znalazłaś swój wentyl bezpieczeństwa?
- Tak, jest nim mój dom na wsi. Prawdziwy azyl! Dojeżdżam tam i od razu biorę głębszy oddech. Uświadamiam sobie, że przestaje mnie boleć głowa. Mój napięty organizm odpuszcza. Czasami napięcie i ból tak długo nam towarzyszą, że przestajemy je czuć, oswajamy się z nimi. W swoim azylu odpoczywam jak nigdzie indziej na świecie.
Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz