Na Wspólnej
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 12956
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Janusz Chabior: Nie mam ciągot, żeby stać się celebrytą

Zagrał kilkadziesiąt ról filmowych. Szerzej znany jest z seriali "Londyńczycy", "Na Wspólnej"czy "Komisarz Alex". - Lubię pracować. Nie czuję się wypalony i mam nadzieję, że tak będzie zawsze - mówi aktor Janusz Chabior.


Obecnie pracuje pan na planie norweskiego serialu "Kampen for tilvaerelsen" ("Walka o byt"). Gra pan wraz z Maciejem Marczewskim i Jakubem Kamieńskim. Kim będą wasi bohaterowi?

Janusz Chabior: - Emigrantami. Mój bohater Bartosz mieszka w Norwegii. Jest właścicielem firmy budowlanej, w której zatrudnia przybyłych z Polski rodaków. Historia toczy się w bogatej dzielnicy Ullevill Garden w Oslo. Obserwujemy perypetie paru norweskich rodzin. Można powiedzieć, że będzie to satyryczne spojrzenie na szczęśliwą klasę średnią. Łącznikiem tych historii jest Bartosz i jego grupa remontowo-budowlana. Więcej nie mogę zdradzić, bo jestem zobowiązany przez producentów do tajemnicy, co do fabuły serialu. Dodam tylko, że gram po polsku, angielsku i...norwesku. Mam, więc przyspieszony kurs języka norweskiego.

Reklama

Jak ocenia pan pracę w Norwegii?

- Serial produkuje państwowa telewizja norweska NRK, dla której jest to bardzo ważny, prestiżowy projekt. Zatrudniono najlepszych norweskich aktorów. Autorem scenariusza jest Erlend Loe. Wybitny pisarz mieszkający w Oslo. W Polsce wydano kilka jego książek m.in. "Kurt i ryba". Teraz czytam inną jego powieść "Doppler", bardzo zabawna i absurdalna fabuła... Jest też twórcą kilku scenariuszy filmowych min. wielokrotnie nagradzanego "Białego szaleństwa". Na razie wszystko działa jak w zegarku. Jestem zadowolony. Ekipa jest fachowa, a reżyserka Marit Moum Anne bardzo profesjonalna, pełna pomysłów, jak to się mówi "czyste srebro", wszędzie jej pełno. Zaraża energią. Ma świetny kontakt z aktorami. Współpraca z nią to sama przyjemność i satysfakcja zawodowa.

Mimo wielkiego doświadczenia w zawodzie, nadal chodzi pan na castingi. Dlaczego?

- Reżyserzy znają aktorów, jednak często chcą po prostu zobaczyć na ekranie jak aktorzy poradzą sobie z opowiadaniem konkretnej historii w konkretnych rolach. Zazwyczaj mają w głowie ułożoną historię i założenia interpretacyjne. Potrzebują tylko sprawdzenia, czy najodpowiedniejszy do danej roli będzie właśnie ten, a nie inny aktor, też w kontekście całej obsady artystycznej filmu czy serialu.

- Aktorzy najczęściej są dobierani w pary i próbują przed kamerą różne warianty interpretacyjne. Jeśli podczas takich prób zaczyna iskrzyć między aktorami i jest to zgodne z koncepcją reżysera, to jest praca. Byłem ostatnio na castingu do "Złego" w reżyserii Xawerego Żuławskiego. To były bardzo porządnie przygotowane zdjęcia próbne z charakteryzacją i w kostiumach. Cieszę się, że mogę brać udział w tak profesjonalnych przygotowaniach do filmu..

 

Uważa się pan za aktora drugoplanowego?

- Nie oceniam swojej pracy w takich kategoriach. Film jest przede wszystkim pracą zespołową. Każdy element jest ważny. Jeżeli mogę się przyczynić do sukcesu, wnieść coś wartościowego, to bardzo się z tego cieszę, niezależnie od tego, czy jest to duża rola, czy mały epizod. Generalnie jestem zadowolony z tego, jak toczy się moje zawodowe życie i cieszę się z każdej ciekawej propozycji.

Najnowszy film z pana udziałem to "Ostatnie piętro" Tadeusza Króla. Zagrał pan tam główną rolę. Historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, a grany przez pana kapitan Derczyński ma zaburzenia osobowości, które prowadzą do tragedii. To było dla pana duże wyzwanie?

- Tadeusz Król wcześniej przyglądał się mojej pracy, zadzwonił z propozycją spotkania. Porozmawialiśmy, przeczytałem scenariusz, który mnie zaintrygował, więc przyjąłem tę rolę. To był ciekawy temat i duże wyzwanie. Bohaterem historii jest człowiek, któremu w pewnym momencie rozpada się osobowość. Wcześniej jego świat zawsze był poukładany, ale przyszły nowe czasy. Wystarczyło usunąć jedną podporę i ta konstrukcja, która wydawała się być solidna, oparta na wartościach i rodzinie, zaczyna się niebezpiecznie chwiać.

Jest pan zadowolony z wyniku tej pracy?

- Aktorzy zazwyczaj nigdy nie są w pełni zadowoleni. Ta rola dużo mnie kosztowała. Trudno to skwitować jednym słowem. Niech widzowie ocenią. Film został zakwalifikowany do konkursu głównego na 38 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Byliśmy już na Moskiewskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym, a za chwilę jedziemy z filmem do Indii. Bardzo się cieszę, ponieważ okazuje się, że historia jest uniwersalna.

Wspomina pan czasem początki swojej kariery?

- Nie wspominam, co było, to było... Skupiam się na tym, co jest teraz. Też wiele nie planuję, ponieważ zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. Cieszę się z tego, co jest.

Jak dobiera pan propozycje?

- Jeżeli, z różnych powodów, scenariusz lub rola są dla mnie nie do przyjęcia, to odmawiam. Nie przyjmuję propozycji w ciemno. Konsultuję wszystko z agentką, staram się, aby każda moja zawodowa aktywność była dokładnie przemyślana.

Często współpracuje pan z początkującymi filmowcami. Z czego wynika to zaangażowanie?

- Jestem otwarty na młodych ludzi. Faktycznie często można zobaczyć mnie w studenckich projektach. To jest dla mnie ważne. Dzielę się moim doświadczeniem, ale też jest to dla mnie okazja do eksperymentu. Generalnie lubię pracować. Nie czuję się wypalony i mam nadzieję, że tak będzie zawsze .

Jaki jest pański stosunek do popularności?

- Na pewno nie mam ciągot, żeby stać się tzw. celebrytą. To nie moja bajka. W związku z tym nie narzekam, że ktoś wchodzi z butami w moje życie. Nie wyciągam w tym kierunku ręki, więc nikt mi palca nie odgryza.

Janusz Chabior - aktor teatralny, telewizyjny i filmowy. W 2000 roku zdał eksternistyczny egzamin aktorski. Karierę zaczął w Teatrze Dramatycznym w Legnicy (1991-1999). Od 2006 aktor gra w Teatrze Rozmaitości w Warszawie. Pracował też jako reżyser, scenarzysta i asystent reżysera. W 2004 zagrał wielokrotnie nagradzaną rolę Wiktora w "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka. Najnowsze produkcje z jego udziałem to "Drogówka", "Chce się żyć", "Ostatnie piętro". Ma 50 lat.

 

Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)


swiatseriali/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Na Wspólnej | seriale | Janusz Chabior
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy