Idealny cel dla plotkarzy
Anna Korcz, czyli Izabela Brzozowska z "Na Wspólnej", wiele razy słyszała niedorzeczne plotki na swój temat. Czasem śmiała się z nich, czasem doprowadzały ją do łez.
- Jeśli komuś się powiodło, trzeba go zgnoić, zniszczyć - mówi Anna Korcz.
- Uważam, że - jako aktorce - nie dzieje mi się krzywda, więc jestem idealnym celem dla plotkarzy - dodaje.
Anna Korcz usłyszała kiedyś przypadkiem, że postrzegana jest jako osoba kapryśna i zawistna, która dla roli nie wahałaby się wydrapać koleżance oczu.
- To są po prostu bzdury. Po pierwsze - nigdy nie znalazłam się w sytuacji, abym musiała wydrapywać koleżance oczy z powodu roli, bo dotychczas nie musiałam z nikim o żadną rolę konkurować. Jeżeli reżyser czy producent telefonował do mnie, to z konkretną propozycją. Oczywiście chodziłam na castingi, ale z nich akurat nic nie wynikało.
Po drugie - jestem bardzo wdzięcznym widzem. Jeśli oglądam przedstawienie, w którym gra któraś z moich koleżanek, trzymam za nią kciuki i z całego serca życzę jej powodzenia. To, co niektórzy ludzie o mnie mówią, wynika z typowo polskiej, bezinteresownej zawiści - mówi.
Zawiść i zazdrość to uczucia, którymi najbardziej się brzydzę - twierdzi Anna Korcz.
Aktorka wie jednak, skąd mogła wziąć się plotka, że jest kapryśna i wybredna.
- Kilkanaście lat temu nie przyjęłam czterech ról z rzędu, ale nie miało to nic wspólnego z kapryszeniem.
W ciągu tamtego roku zagrałam w siedmiu przedstawieniach Teatru Telewizji, byłam zmęczona, a moje dziecko zaczynało zapominać, jak wyglądam. Miałam 23 lata, byłam niedoświadczoną gęsią, która myślała, że jak telefon dzwoni bez przerwy przez kilka miesięcy, to będzie tak dzwonił przez kolejne 30 lat.
Dziś wiem, ze był to mój największy błąd, ale nikt mi wtedy nie powiedział: "Nie wolno ci tego robić." To się na mnie do dzisiaj mści - opowiada.