Bardzo się lubimy z Małgosią
Kazimierz Mazur już dziesięć lat gra w "Na Wspólnej". Przez ten czas wiele zmieniło się w życiu aktora, a także jego serialowego bohatera. Kamil Hoffer wydoroślał, skończył studia, został lekarzem i ożenił się. Razem z żoną Zuzą próbują zostać rodzicami.
Kamilowi i Zuzie nie udało się dotąd zaznać rodzicielskiego szczęścia. Panu życie napisało inny scenariusz.
- To prawda, mój synek Antoni ma już półtora roku. To wielkie szczęście. Tym bardziej że udało mi się zrobić coś, co ma ręce i nogi. I pomimo, że nie ma jeszcze prawa jazdy, od razu na wejście dostał dziesięć punktów.
Rozmawiacie z Małgosią Sochą, (gra Zuzę), która jest obecnie w ciąży, o rodzicielstwie?
- Nieustannie. Prócz tego, że razem gramy, to jeszcze prywatnie bardzo się lubimy. Kiedy Antek przyszedł na świat, otrzymał od niej misia i kocyk. I pewnie Gosia zaraziła się ciążą ode mnie, a właściwie od mojej żony. Często rozmawiamy o wychowaniu dzieci, o tym, że nie powinno odbierać im się ani dnia z dzieciństwa. Jestem przeciwny wysyłaniu sześciolatków do szkoły.
Będziecie się jeszcze w serialu starać o dziecko?
- Nie mogę tego zdradzić, to tajemnica. Powiem tylko, że problem utraty dziecka był dość dramatycznym wątkiem, zważywszy na to, że serial "Na Wspólnej" jest chyba najbardziej płodnym, spośród obecnie emitowanych.
Ciekawym wątkiem było już zajście w ciążę przez dziewczynę, która jest nosicielką wirusa HIV.
- Twórcy serialu chcieli pokazać widzom, że dożyliśmy takich czasów, kiedy osoba zarażona wirusem HIV, zachowując wszelkie środki ostrożności, może prowadzić normalne życie.
Ale dziesięć lat temu bali się poruszyć inny ważny problem. Przecież pierwotnie Pana bohater miał być homoseksualny.
- To prawda. I tak jest w angielskim pierwowzorze. Jednak w 2003 roku było na to chyba trochę za wcześnie. A teraz jest już za późno, żeby to zmieniać. Ale świetnie, że nasz serial, w końcu z założenia obyczajowy, zwraca uwagę społeczeństwa na pewne problemy. Zauważyłem też, że ma spory wpływ na modę, na to, w co ubierają się nasi widzowie. Natomiast jest ogromnym wrogiem papierosów. "Na Wspólnej" się po prostu nie pali (śmiech).
Przygodę z aktorstwem zaczął Pan od dość mocnego akcentu.
- Mocnego i niezwykle stresującego, jakim niewątpliwie była "Pornografia" Jana Jakuba Kolskiego. Jako zielony nastolatek, który kilka razy widział kamerę na oczy, stanąłem przed wieloosobową ekipą i tak znanym reżyserem.
Dlaczego nie skończył Pan szkoły teatralnej? Przecież Pana ojciec, też Kazimierz Mazur, jest aktorem, pamiętamy go m.in, z roli Tomaszka w "Nocach i dniach".
- Poszedłem na skróty. Mając za sobą wiele lat warsztatu, uzyskałem dyplom aktora dramatu przed komisją ZASP. Taką też opcję wybrał Daniel Olbrychski. Nie narzekam na brak propozycji filmowych, jednak od pewnego czasu skupiam się też na fotografii artystycznej. Staram się dzielić czas pomiędzy tymi dwoma zajęciami.
Rozmawiał MARCIN KALITA