Anna Guzik: Mam więcej dystansu do siebie w tym zawodzie i do świata
Anna Guzik od niemal dwóch dekad jest w stałej obsadzie "Na Wspólnej", a jej serialowa Żaneta cieszy się niesłabnącą sympatią widzów. Wszechstronnie uzdolniona aktorka udowodniła, że na parkiecie czuje się równie dobrze co na planie serialu. W 2006 roku zdobyła Kryształową Kulę w "Tańcu z Gwiazdami", a w 2018 roku zajęła trzecie miejsce w popularnym programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Prywatnie mama trzech córek, która dzieli swój czas miedzy Bielsko- Białą a Warszawę.
Anna Guzik opowiada o początkach pracy zawodowej, dojrzałości, macierzyństwie i planach na przyszłość.
Serial "Na Wspólnej" świętował właśnie jubileusz 20-lecia. Pamiętasz swoje początki?
Anna Guzik: - Do obsady dołączyłam w 2004 roku i zupełnie inaczej pamiętam mój pierwszy dzień niż koledzy z planu. Wydaje mi się, że moja pierwsza scena w serialu miała miejsce w kuchni Marii i Włodka Ziębów (Bożena Dykiel i Mieczysław Hryniewicz). Żaneta spędziła wówczas noc w pokoju Grzesia (Leszek Lichota) i wparowała w bieliźnie do tejże kuchni, przyprawiając Marię o zawał serca. Z kolei kolega z planu uważa, że mój "pierwszy raz" był w plenerze, w barze, w którym poznałam Leszka. Tylko produkcja mogłaby rozstrzygnąć tę kwestię [śmiech - przyp. red.].
Brałaś udział w castingu do tej roli?
- Z tym wiąże się dość zabawna sytuacja. Katarzyna Małyszko, która zajmowała się obsadą, wybrała mnie na podstawie zdjęć ze spektaklu. Występowałam tam w pełnej charakteryzacji, w różowej mini spódniczce, butach na koturnie, dużym dekolcie i loczkach, czym idealnie wpisałam się w wyobrażenie o Żanecie. To miał być niewielki epizod, góra dwa dni zdjęciowe, a okazało się, że Żaneta jest na tyle barwną postacią, wprowadzającą fajną energię, że ta współpraca trwa do dziś! Samej jest mi w to trudno uwierzyć.
Jak zmieniała się twoja bohaterka na przestrzeni lat?
- Żaneta zaczynała jako krnąbrna, bezczelna i mająca swoje zdanie dziewczyna. Potem zakochała się w Grzesiu, została mamą Mani, stała się rodzinna i nieco złagodniała. Nadal jest bardzo blisko z rodziną Ziębów, mimo że jej związek z Grzegorzem nie przetrwał. Został świadkiem koronnym, wyjechał z Polski założył drugą rodzinę. Żaneta odnalazła szczęście u boku nowego męża, po raz kolejny została mamą i nadal pracuje w biurze senatora Cieślika.
Czy jakieś szczególne momenty z planu zapisały się w twojej pamięci?
- Jednym z nich było pojawienie się na planie dwutygodniowej Zuzi Kaszuby, czyli serialowej Mani. Wtedy do jednej z ról miałam założone długie tipsy, a w najbliższym otoczeniu nie było maleńkich dzieci. Byłam przerażona tym, że muszę wziąć ją na ręce i przewinąć. Wybrnęliśmy z tego w ten sposób, że zrobiła to Dorota, mama Zuzi i to jej ręce widoczne były w kadrze.
Nie da się ukryć, że przez tyle lat na planie "Na Wspólnej" stworzyliście serialową rodzinę!
- Bożenka Dykiel i Miecio Hryniewicz to osoby, z którymi znamy się bardzo długo. Pamiętam, jak ważne było dla mnie, kiedy pojawiłam się na planie jako młoda, niedoświadczona aktorka i mogłam czerpać z ich niesamowitego doświadczenia i ludzkiej życzliwości. Od czasu do czasu gramy wspólne sceny i za każdym razem cieszę się z tego spotkania. Zresztą mamy ze sobą kontakt poza serialem. Bożenka zawsze prosi mnie o aktualizację zdjęć moich córek.
Z serialu odeszło wielu aktorów. Miałaś takie momenty, że chciałaś zrezygnować z roli?
- Na planie jestem raz, dwa razy w miesiącu, więc to nie jest tak, że serial wypełnia cały mój grafik. Nigdy nie miałam poczucia znużenia, bo moje życie zawodowe jest dosyć różnorodne. Od teatru, poprzez realizacje muzyczno-rozrywkowe, programy telewizyjne, aż po pracę głosem. Serial jest jednym z elementów mojego życia zawodowego, bardzo ważnym i chętnie do niego wracam, ale na co dzień moje życie raczej toczy się w teatrze.
Czy masz jakikolwiek wpływ na scenariusz, losy swojej bohaterki?
- Zostawiam to scenarzystom, do których mam pełne zaufanie. Zespół się rotuje, wchodzi z nową energią i świeżymi pomysłami, a ja lubię być zaskakiwana.
Twoje córki rosną jak na drożdżach i niebawem wejdą w etap szkolny. Stresujesz się?
- Pewnie, jak każda mama [uśmiech-przy. red.]. Nina i Basia od września idą do szkoły, a Bogna jest jeszcze w wieku przedszkolnym.
Wielu rodziców wybiera nauczanie domowe. Zastanawiałaś się nad tym?
- Muszę przyznać, że idea nauczania domowego jest bardzo ciekawa, ale chyba nie chciałabym mieć dzieci cały czas w domu... [śmiech - przyp. red.]. Poza tym szkoła to przede wszystkim relacje, rozwiązywanie konfliktów i nauka samego siebie, ja tak to postrzegam. Nikt z nas nie pamięta dokładnie, czego się uczył, ale kolegów, nauczycieli i relacje z nimi pamiętamy bardzo dobrze. Nie jesteśmy samotnymi wyspami, trzeba się nauczyć żyć z ludźmi w dobrych stosunkach, tworzyć interakcje, zawierać przyjaźnie, stworzyć swoje miejsce w grupie. To, moim zdaniem, kwintesencja szkoły.
Przez pewien czas prowadziłaś telewizyjne programy kulinarne. Chciałabyś do tego wrócić?
- Chyba raczej nie, prywatnie sporo czasu spędzam w kuchni, bo moja rodzina cały czas chce jeść, więc zawodowo wolałabym odetchnąć od tej tematyki. [śmiech - przyp. red.]. Ale dzięki mojemu doświadczeniu w programie "Zdrowie na widelcu", gotuję szybko, sprawnie i smacznie.
Jakie jest twoje popisowe danie, którego przygotowanie nie zajmuje więcej niż pół godziny?
- Łosoś z piekarnika. Należy go namoczyć w oleju sezamowym zmieszanym z sosem sojowym, posypać sezamem i włożyć na 25 minut do piekarnika. To ekspresowe i bardzo smaczne danie.
Masz jakieś zawodowe niespełnienia? Co chciałabyś dla siebie?
- Ostatnio doszłam do wniosku, że w kwestii mojego zawodu jestem typem "poszukiwacza przygód". Bardzo lubię nowe, zaskakujące projekty, wyzwania, odkrywanie przestrzeni, w których mnie jeszcze nie było. Lubię też oczywiście wracać do stałych punktów mojego życia zawodowego czyli teatru i serialu, które dają mi stabilizację i możliwość powrotu do zadań, które bardzo dobrze znam. To daje poczucie spokoju i bycia we właściwym miejscu. Mam nadzieję, że ten zawód będzie dla mnie zawsze źródłem inspiracji i że będzie dla mnie łaskawy, bo jestem przecież coraz starsza.
Co ci się podoba w tej dojrzałości?
- Kiedy już człowiek kilka razy się sparzył, wie co dla niego dobre, a co nie. Lepiej czasem od razu powiedzieć nie, aniżeli się męczyć i próbować wydostać z zadania czy sytuacji, które są męczące i nie dla nas. Chyba mam więcej dystansu do siebie w tym zawodzie i do świata. Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze.
Jakie są twoje plany zawodowe na najbliższe miesiące?
- Moje plany związane są głównie z Teatrem Polskim w Bielsku-Białej, gdzie zobaczyć mnie można w moim monodramie "Singielka", jego kontynuacji "Singielka 2 czyli Matka Polka" oraz w kilku innych spektaklach. Oczywiście z serialem "Na Wspólnej" oraz muzycznymi projektami, w których występuję, takich jak mój koncert performatywny "Bez/senna" czy recital.
Ola Siudowska/AKPA Polska Press