"Na sygnale": Wypadek czy żart?
Ratowników czeka nowe wyzwanie. Bo tym razem nie będą szukać przyczyn choroby, tylko… samego pacjenta.
Ekipa doktora Banacha zostanie wezwana na budowę, gdzie - podobno - z rusztowania spadł jeden z robotników. Na miejscu kierownik zapewni jednak, że nie wydarzyło się nic złego.
- Widzicie tu jakieś rusztowanie? Bo ja nie! Jestem tu kierownikiem i wiem, co się dzieje na mojej budowie! Ktoś wam zrobił głupi kawał... A na miejscu budowy nie można przebywać bez kasków, więc proszę stąd jechać... Nie chcę ponosić odpowiedzialności, jak się komuś z was coś stanie!
Lekarz sięgnie w końcu po radio i połączy się ze stacją: - To jakaś pomyłka, wracamy... Tu nikt nic nie wie, ktoś zrobił głupi kawał. Nic tu po nas!
Dyspozytor - którym tym razem będzie Adam Wszołek - jednak się nie podda. I przekona Wiktora, by został na budowie dłużej.
- Ale ten zgłaszający był bardzo zdenerwowany, raczej nie ściemniał!
- Może to był jakiś wariat? Sam wiesz, ile jest fałszywych zgłoszeń...
- To mi nie wyglądało na ściemnianie, serio! Potrafię to odróżnić, rozejrzyjcie się jeszcze...
Chwilę później lekarz zauważy fragmenty rozebranego w pośpiechu rusztowania i ślady krwi - nieudolnie przysypane piaskiem. Kierownik budowy, coraz bardziej zdenerwowany, spróbuje się tłumaczyć, ale tym razem już nikt mu nie uwierzy.
- Rusztowanie rozebraliśmy tydzień temu... A krew to nie wiem... może komuś z nosa leciała?(...) Zawracacie mi głowę...
Doktor Banach rzuci w końcu do kolegów: - Sukinsyn kłamie... Wyjedziemy z placu i dzwonimy po policję! Tu się coś stało...