Na sygnale
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 6614
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na sygnale": Monika Mazur chciałaby nowej roli

Od 2014 roku Monika Mazur wciela się w ratowniczkę w serialu "Na sygnale". Ale choć lubi swoją bohaterkę, chciałaby spróbować sił w jakiejś nowej roli.

Po pracy na planie serialu "Na sygnale" wreszcie przyszedł czas na odpoczynek. Gdzie pani spędza wakacje?

- To nie są jeszcze wakacje, raczej trochę wymuszona przerwa w pracy, którą wykorzystuję na podróżowanie po Polsce, odwiedzanie rodziny. Wypoczynek zaplanowałam na jesień.

Wymuszona? Czyżby cierpiała pani z powodu braku zajęć?

- Absolutnie nie! Jestem osobą, która zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie, jednak bardzo lubię pracować i lubię swój zawód. Dlatego nie obraziłabym się, gdybym mogła wpaść na kilka miesięcy w szaleńczy wir pracy, tak jak to bywało, gdy musiałam łączyć studia w Krakowie z pracą na planie w Warszawie. Ale chyba i tak nie powinnam narzekać. Wielu z moich kolegów ze studiów "odpoczywa"cały rok, a ja lipiec i sierpień spędzę, pracując przy "Na sygnale".

Reklama


A dokąd wybiera się pani jesienią?

- Ponieważ zarówno ja, jak i mój narzeczony jesteśmy fanami kitesurfingu, najprawdopodobniej ruszymy na południe Europy w poszukiwaniu dobrego wiatru.

Ale zanim to nastąpi, wróci pani na plan "Na sygnale". Co nowego spotka Martynę?

- Nie mam pojęcia. Scenarzyści nic mi nie zdradzili, a ja też się nie dopytywałam. Jednego jestem pewna - nie zabraknie ciekawych przypadków medycznych.


A co z Martyną i Piotrem? Ostatnio wszystko wyglądało sielankowo.


- Rzeczywiście, można nawet stwierdzić, że w dość burzliwy związek Martyny Piotra wkradło się coś na kształt nudy.

A wolałaby pani jakieś zawirowania?

- No jasne. Uwielbiam razem ze swoją postacią wikłać się w konflikty czy rozwiązywać problemy. Może dlatego, że w życiu - odpukać - nie mam ich zbyt wiele (śmiech). Sielanka nie jest tak fascynująca do grania. I tak uważam, że Martynka jest zbyt słodka i nieskazitelnie dobra. Wolałabym, żeby miała czasami szansę coś nabroić. No ale kiedy rzeczywiście troszkę narozrabiała, to widzowie zaprotestowali, a scenarzyści musieli "prostować" ścieżki Kubickiej.


To może powinna pojawić się jakaś trzecia osoba, która zburzy tę sielankę między Martyną a Piotrem?

- Nie obraziłabym się! Tęsknie do takich emocjonujących wydarzeń, bo są one ciekawe do grania. Jakieś wielkie kłótnie, namiętne noce, stanie na bombie (śmiech).

A jakie wyzwania zawodowe czekają panią po wakacjach?

- Oczywiście "Na sygnale" i kolejne przedstawienia "Singli po japońsku", sztuki, do której obsady niedawno dołączyłam. Z tą sztuką będziemy jeździć po całej Polsce. Od zeszłego roku razem z narzeczonym prowadzimy też zajęcia aktorskie. A poza tym walczę o kolejne projekty, ale wolałabym jeszcze o tym nie mówić, żeby nie zapeszyć.


To proszę zdradzić przynajmniej, czy będzie to jakaś fabuła, kolejna rola teatralna czy raczej serial?


- Raczej serial, choć nie ukrywam, że chętnie spróbowałabym sił w fabule. Niestety wiem, że udział w filmie Wojciecha Smarzowskiego z moją urodą na razie mi nie grozi. Na pewno, jak większość aktorów, chcę kontynuować artystyczny rozwój i podejmować wyzwania. Jestem na początku drogi, w końcu dopiero niecały rok temu uzyskałam dyplom i wiem, że na swoje szanse muszę poczekać. Ale jestem spokojna, nie gorączkuję się i optymistycznie patrzę w przyszłość (śmiech).


Rozm.: Hanna Miłkowska

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy